Wystąpił w Sejmie jako wielki orędownik praw kobiet, jako feminista, jako zwolennik demokracji i prawdziwego dialogu z opozycją, co było dość interesującą szarżą – mówiła rozmówczyni Zuzanny Dąbrowskiej.
Biejat była pytana czy nie było jej żal, że nie zasiada już w Sejmie, gdy 11 grudnia Sejm wybierał na premiera Donalda Tuska.
Niezależnie od tego, w której sali się siedzi, to jest się częścią tego przełomu. To na pewno było duże wydarzenie również dla mnie, mimo że nie brałam udziału w tej debacie – odpowiedziała.
Wicemarszałek Senatu mówiła następnie jak ocenia sam przebieg utraty władzy przez PiS i exposé premiera.
Nie sądziłam, że po tych dwóch tygodniach udawania, że żyjemy w alternatywnej rzeczywistości, premier (Mateusz) Morawiecki jeszcze mnie czymś zaskoczy. A jednak – przyznała Biejat. – Wystąpił w Sejmie jako wielki orędownik praw kobiet, jako feminista, jako zwolennik demokracji i prawdziwego dialogu z opozycją, co było dość interesującą szarżą. Premier Morawiecki próbował nas przekonać, że ostatnich ośmiu lat nie było. Wprost odżegnywał się od pewnych decyzji, priorytetów, które rząd PiS jednak sobie wybrał. To było dość zaskakujące – stwierdziła.
Myślę, że to dowód tego, że – już nie premier – Morawiecki nie miał zupełnie pomysłu na to wystąpienie. Może próbował nas jakoś zaskoczyć? – zastanawiała się. – I najwyraźniej to mu się udało – dodała.
Rzeczy, które mówił – w idealnym świecie, w oderwaniu od polityki prowadzonej przez ten rząd – były atrakcyjne dla wielu osób, nie tylko po lewej stronie. Mogły być atrakcyjne dla kobiet, dla młodych ludzi – pod warunkiem, że nie byłyby wygłaszane przez człowieka, który aktywnie przez ostatnie lata robił wszystko, by udowodnić, że nie tylko tych spraw nie ma na sztandarach, ale z większością z nich aktywnie walczy – stwierdziła też Biejat.
To wystąpienie pokazywało właśnie to, że w PiS brakuje w tej chwili jasnego pomysłu na to kim chcą się stać w opozycji, dokąd chcą dojść, jaką chcą być partią. Miotając się od ściany do ściany pokazują, że są partią opartą na hipokryzji – oceniła.
Biejat odniosła się też do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który z sejmowej mównicy nazwał Donalda Tuska „niemieckim agentem”.
Premier dwoił się i troił, aby zakończyć – przynajmniej retorycznie – wojnę polsko-polską, a potem wyszedł Jarosław Kaczyński na mównicę i wszystko przekreślił jednym zdaniem praktycznie. Jarosław Kaczyński żyje w przyszłości, w świecie, który już nie interesuje większości Polaków, który dla większości Polaków jest wręcz niezrozumiały – mówiła Biejat. – Co roku pełnoletność osiągają kolejne pokolenia ludzi, którzy nawet nie rozumieją o czym on mówi, dlaczego się unosi i skąd jego emocje się biorą. Kaczyński nie przedstawia żadnej wizji PiS, to co wczoraj przedstawił to brak wizji i kierowanie się emocją – dodała.
Wczoraj widzieliśmy PiS, które się miota, bez planu. Jego liderzy wychodzący z kompletnie sprzecznymi informacjami, zaprzeczający sobie, to najlepszy dowód na to, że PiS się kończy. Że PiS, które nie ma władzy, nie potrafi już funkcjonować, bo stało się właśnie tym, partią władzy – podsumowała.
Wczoraj to PiS, które znamy, się skończyło. I uważam, że to dobra wiadomość dla nas wszystkich – dodała.