Strejlau: Nie podaję ręki Gmochowi

Andrzej Strejlau skończył 80 lat. Siedemdziesiąt poświęcił sportowi. Grał w piłkę nożną w AZS AWF i w Gwardii Warszawa, a w piłkę ręczną w Warszawiance. Trenerem jest od roku 1964. Żadnego z obecnych szkoleniowców klubów ekstraklasy nie było jeszcze wtedy na świecie. 

Uchodzi za jednego z nielicznych ludzi futbolu, który pracując w tym sporcie tak długo, nigdy nie ubrudzili sobie rąk korupcją i nieetycznym zachowaniem. Ze względu na nieskazitelną opinię, PZPN w czasach wizerunkowego kryzysu, gdy o korupcji w  futbolu mówili wszyscy, powierzył mu funkcję szefa Polskiego Kolegium Sędziów. 

Strejlau wychował w reprezentacji młodzieżowej wielu zawodników, którzy potem zajęli trzecie miejsce na świecie. On i i Jacek Gmoch byli najbliższymi współpracownikami Kazimierza Górskiego w najlepszych czasach reprezentacji Polski. Zawsze ze sobą rywalizowali, na czym korzystała drużyna. Pracowali razem z konieczności. Od dawna się omijają lub ignorują. - „Nie mogę podać ręki komuś, kto nieprawdziwymi stwierdzeniami oczerniał Górskiego” - mówi Strejlau.

O tym wszystkim, o futbolowych obyczajach PRL, swojej pracy w reprezentacji, Legii, klubach polskich, greckich i chińskich Andrzej Strejlau opowiada „Rzeczpospolitej”. Rozmawiają Stefan Szczepłek i Mirosław Żukowski.

Prowadzący

Dziennikarz, bez którego polski futbol byłby o wiele uboższy. Autor kilkunastu książek, zdobywca wielu prestiżowych nagród. Na mecze wciąż chodzi z niegasnącym zachwytem, choć widział ich tysiące. Kocha futbol, choć coraz częściej nie ze wszystkimi jego ludźmi mu po drodze.

Prowadzący

Od ćwierć wieku lider pełnego tuzów dziennikarstwa działu sportowego „Rzeczpospolitej”. Jako autor, jeśli zabiera głos, to zawsze w sprawach ważnych. Wielbiciel tenisa, znawca wszystkich sportów, w młodości siatkarz.