Czy polska scena polityczna jest gotowa na "długą wojnę", o której mówił Joe Biden. Michał Szułdrzyński i Michał Kolanko rozmawiają o efektach (zyskach?) wizyty prezydenta USA w Warszawie, zarówno dla PiS jak i opozycji.
Prezydent USA nie planował spotkań z liderem PO, podobnie jak podczas swojej poprzedniej wizyty w Polsce, ale do niego doszło. I nie trwało ono kilkadziesiąt sekund.
Donald Tusk po rozmowie z prezydentem USA napisał na Twitterze: „Joe Biden krótko i dosadnie: Donaldzie, będziemy bronić solidarnie wolności i demokracji. Zawsze i wszędzie”.
Rafał Trzaskowski, po spotkaniu z Bidenem, przekazał w mediach społecznościowych, że w czasie rozmowy podziękował prezydentowi USA „za wielką odwagę i potwierdzenie gwarancji bezpieczeństwa, a także za uznanie zasług całego polskiego społeczeństwa przy przyjęciu ukraińskich uchodźców”. Warszawa jest solidarna” – podkreślił.
A dlaczego nie ma zdjęcia ze spotkania Bidena z Tuskiem? "Współpraca z Amerykanami jest trwała i bieżąca. Spotkanie wyszło naturalnie. Rozmowa trwała 5-6 minut i była w cztery oczy. A dlaczego nie było fotografa? Rafał Trzaskowski był ze swoim fotografem, podobnie marszałek Senatu Tomasz Grodzki, a Donald Tusk nie. I to cała tajemnica i sensacja" - mówi „Rzeczpospolitej” polityk PO.
W mediach społecznościowych krąży także krótkie nagranie z jednozdaniową oceną wystąpienia prezydenta Joe Bidena, wygłoszoną przez prezesa PiS. Filmik zamieścił Bart Staszewski.
Kaczyński, zwracając się do niewidocznej na nagraniu osoby, mówi: – Nic nie powiedział.
Osobą tą okazał się były premier Jan Krzysztof Bielecki, który potwierdził, że przechodzący Kaczyński przywitał się i rzucił „’mało powiedziane’, czy coś w tym stylu” – mówił w rozmowie z Onetem Bielecki.
Wizyta amerykańskiego prezydenta pokazała niestety z całą mocą jak dziecinna i zaściankowa jest polska debata publiczna. „(…) celem Bidena nie było podniesienie na duchu opozycji w nadziei na wygraną jesienią, ani wzmocnienie partii rządzącej. Owszem, Biden spotkał się z przedstawicielami obozu PiS, ponieważ pełnią oni najważniejsze funkcje w państwie, tak samo jak spotkał się z Marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim z PO, ponieważ jest trzecią osobą w państwie. Spotkał się z Trzaskowskim, bo to gospodarz miasta, a zarazem wiceszef największej partii opozycyjnej, spotkał się z Tuskiem, bo to były premier i lider partii opozycyjnej a Amerykanie nie chcą z powodów protokolarnych nikogo poniżać ani wywyższać. Chcą pokazać, że są bezstronni i nie wpływają na naszą politykę” – pisze w komentarzu Michał Szułdrzyński.
Może po prostu uznają, że w demokracjach, nawet takich kulawych jak Polska, o tym, kto rządzi, decyduje wynik demokratycznych wyborów, a nie błogosławieństwo ze strony Waszyngtonu. I dobrze, że traktują nas poważnie.
Ale z drugiej strony – jak pisze Nizinkieiwcz – PiS nie chciało Joe Bidena jako prezydenta USA. Partia Jarosława Kaczyńskiego, z prezesem na czele, który występował w czapeczce z napisem „Make America Great Again”, popierała Donalda Trumpa. Politycy mają prawo wspierać kogo chcą, ale ważny jest kontekst i sposób wyrażania poparcia. Lub dezaprobaty. A niechęć, jaką obecna władza wyrażała do Bidena, była na poziomie anonimowych hejterów. Podobnie zachowywały się media związane z PiS.
W podcaście "Polityczne Michałki" Michał Szułdrzyński i Michał Kolanko rozmawiają także o tematach, które wizyta prezydenta USA zepchnęła na dalszy plan. Między innymi o stekach, konsumowanych przez polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Fot. PAP/Marcin Obara