Z tak dobrą literaturą od dawna się nie zetknąłem. To powieść, która od razu zostaje w kanonie szkockiej literatury. Nad „Shuggie Bain” autor pracował 10 lat – mówi Krzysztof Cieślik, tłumacz Douglasa Stuarta, laureata tegorocznej Nagrody Bookera, w podcaście „O tym się mówi”.
Zaskoczenie to mało powiedziane. W tym roku prestiżową nagrodę literacką Booker Prize for Fiction otrzymał absolutny debiutant, szkocko-amerykański pisarz Douglas Stuart. Jego powieść „Shuggie Bain” ukaże się po polsku późną wiosną nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w tłumaczeniu Krzysztofa Cieślika.
– Oprócz tego, że to historia szkockiego Glasgow, bardzo przygnębiającego i ponurego miasta, to przede wszystkim jest to piękna powieść o miłości rodzicielskiej, ale też alkoholizmie i odkrywaniu swojej tożsamości seksualnej. Zresztą to powieść, myślę, w dużej mierze autobiograficzną; autor ją dedykował swojej nieżyjącej matce, która była alkoholiczką. Powieściowa matka też jest alkoholiczką i rzeczywiście ona o te dzieci na swój sposób dba i w ogóle się nimi nie zajmuje zarazem – opowiada tłumacz.
– Booker to nagroda, która „robi pisarza”, Stuart miał teraz dodruk rzędu 150 tys. książek. I wydaje mi się, że to nagroda, która jest nam bliższa. Nie wiem, z czego to wynika, ale chyba częściej zwycięzcy Bookera przebijają się do polskiego mainstreamu literatury zagranicznej niż np. zwycięzcy amerykańskiej National Book Award – tłumaczy.
Jak to się stało, że zainteresował się tą książką jeszcze zanim została w ogóle nominowana do Nagrody Bookera? Co było największym wyzwaniem w tłumaczeniu prozy Stuarta? Co dało mu największą satysfakcję? I na ile wierne tłumaczenie otrzyma polski czytelnik? O tym wszystkim opowiada Krzysztof Cieślik, tłumacz, krytyk literacki i poeta, w rozmowie z Michałem Płocińskim.
Na zdjęciu Douglas Stuart, fot. Pan MacMillan/YouTube
Słuchaj na kanale „Rzeczpospolita: Audycje” na iTunes, Spotify, aCast, Google Podcasts, Stitcher.