Strach o suwerenność łączy Polaków ponad podziałami. Politycy naciskają na tę traumę i prowadzą nas, gdzie chcą – to jest handel suwerennością. Stała się ona przedmiotem politycznego szantażu – mówi Jarosław Kuisz w najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym”. Komentuje wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, rolę Grzegorza Brauna i znaczenie Adriana Zandberga.
„13 mrocznych spojrzeń w przyszłość” – tak Jarosław Kuisz zatytułowałby swój felieton, gdyby pisał go po pierwszej turze wyborów prezydenckich. Historyk państwa i prawa, twórca i redaktor naczelny Kultury Liberalnej oraz stały felietonista „Rzeczpospolitej” opowiada o nadmiarze kandydatów, kabaretowo-politycznym charakterze niektórych z nich i o tym, że „w zasadzie sami dziennikarze spychali wszystkich w radykalizm”. Dodaje, że Grzegorz Braun „zrozumiał media chyba najlepiej”.
Adrian Zandberg zmienia polską lewicę, a Grzegorz Braun prawicę
– Polska lewica się europeizuje. Obie twarze lewicy pochodzą z Razem. Mamy centrolewicę i skrajną lewicę. I wreszcie to się u nas odbija, jak we Francji czy Niemczech – zauważa Kuisz. – Ale Zandberg politycznie pojawia się jak łódź podwodna. I mam wrażenie, że dryfuje w stronę lewicy suwerenistycznej – dodaje.
Grzegorz Braun, w opinii gościa podcastu, jest dziś czymś więcej niż medialną sensacją. – On wie, gdzie boli. Naciska tam, gdzie są głębokie tropy kultury polskiej. Wyciąga rzeczy z tej naszej skrzyni z napisem „polskość”, których nie wypadało używać. Na przykład otwarty antysemityzm – mówi Kuisz. – Ale teraz, dzięki nowym technologiom, nie potrzebuje już mediów. Obchodzi je. Polityka spleciona z rozrywką daje mu ogromne pole.
Wszyscy się zgadzają, że Wschód jest zagrożeniem. Podział polityczny wyznacza pytanie: „Czy Zachód także jest zagrożeniem?”
Na tym tle wyłania się główny temat najnowszej książki Jarosława Kuisza „Strach o suwerenność. Nowa polska polityka”, o której gość podcastu opowiada w dalszej części rozmowy. Punktem wyjścia była potrzeba opowiedzenia nie tylko o PiS-ie, ale o ostatnich 300 latach polskiej historii. – Polaków łączy ponad podziałami strach o suwerenność. To nie tylko historia publiczna, ale też prywatna. Opowieści rodzinne, które są częścią naszej tożsamości – mówi. – Przez to reagujemy automatycznie: trauma, bodziec, reakcja.
Według Kuisza właściwie wszyscy w Polsce się zgadzają, że Wschód jest zagrożeniem. Dlatego podstawowy podział polityczny wyznacza pytanie: „Czy Zachód także jest zagrożeniem?”. – Wszyscy zgadzają się, że wróg jest na wschodzie. Ale jedni chcą uciekać na zachód, drudzy uważają, że i tam jest wróg. To jest DNA polskiej polityki.
Ten mechanizm działa również w kampanii wyborczej. – Wszyscy mówią o bezpieczeństwie, ale potem szybko przechodzą do tematów, które dzielą. A przecież prezydent ma realne kompetencje w kwestii wojska – zauważa. – I nie rozmawiamy, czy wydajemy na zbrojenia mądrze, tylko ślizgamy się po powierzchni.
Liberalizm padł ofiarą własnego sukcesu
– W 1939 roku też mieliśmy jedną z największych armii w Europie, a potem dowódcy wiali przez granice. Czy wyciągamy z tego wnioski? Nie – mówi Kuisz. – Zamiast tego pozwalamy politykom grać na traumie. A naszą rolą powinno być zadanie pytania: „Co z tym zrobić?”.
Rozmowa kończy się refleksją o postaci Jarosława Kaczyńskiego i liberalizmie, który – jak mówi Kuisz – „padł ofiarą własnego sukcesu”. Przestroga jest jasna: bez głębszej refleksji pozostaniemy zakładnikami naszej własnej historii. – Myślimy, że jest jedna droga. Ale nie ma jednej drogi. Nie musimy iść tam, gdzie prowadzi nas polityk naciskający na traumę.