Nie można powiedzieć, że ktoś, kto przechodzi od Adriana Zandberga do Sławomira Mentzena ma jakieś sprecyzowane poglądy na rzeczywistość. Można jednak powiedzieć, że się z tą rzeczywistością nie godzi – mówi Artur Bartkiewicz w podcaście „Rzecz w tym”.
Michał Płociński i Artur Bartkiewicz podsumowują jedną z najbardziej nietypowych kampanii prezydenckich ostatnich lat. Zamiast wielkich idei mieliśmy zmęczenie kandydatów, zamiast nowych programów – serial polityczny z debatami i długimi podcastami. Co zapamiętamy z tej kampanii?
Wybory prezydenckie 2025: Czy była to najdłuższa kampania wyborcza w historii?
Po pierwsze, była niesamowicie długa. Kampania rozpoczęła się już pod koniec lata 2024 roku i trwa nieprzerwanie do dziś. Jak zauważa Bartkiewicz, „permanentna kampania prezydencka zmęczyła bardziej kandydatów niż wyborców”.
Szczególnie widoczne było to w końcowych debatach, gdy fizycznie i retorycznie wyczerpani liderzy nie potrafili już przekonywać do swoich racji. – Nie było nowego 500+, było raczej ograniczanie 800+ dla Ukraińców – komentuje Bartkiewicz, podkreślając brak wyrazistych programów, a nawet chwytliwych haseł.
Polityczna narracja sprowadzała się do znanych schematów: albo utrwalamy zmianę z 15 października 2023 roku, albo ją zatrzymujemy.
Skąd ta popularność debat prezydenckich?
Dużą rolę odegrały media i tzw. infotainment, czyli polityczna rozrywka. Jak zauważa Płociński: – W Końskich ta kampania przestała być profesjonalna, zaczęło się absolutnie spontaniczne starcie, wszyscy czekaliśmy przed ekranami na to, co się zaraz wydarzy. Zaczynamy więc oglądać politykę jak jakieś reality show: kto kogo znokautuje w debacie? Kto popełni gafę?
Bartkiewicz wskazuje na cztery kluczowe cechy tegorocznej kampanii: jej długość, brak wielkiej idei, mnogość debat i dominacja TikToka jako medium. – Mieliśmy sześć debat przed pierwszą turą. Może dobrze, że pierwsza tura już za chwilę, bo siódmej moglibyśmy nie przetrwać – mówi z ironią.
Kampania na TikToku. Na czym polega „serializacja” polityki?
TikTok, choć mniej istotny niż np. w Rumunii, miał wpływ na mobilizację młodego elektoratu. Sławomir Mentzen i Magdalena Biejat stali się jego gwiazdami, przyciągając niezdecydowanych wyborców szukających czegoś „spoza systemu”. – Kandydaci stają się bohaterami serialu.
Chcemy wiedzieć, jak zmieniają się z odcinka na odcinek – zauważa Płociński, wskazując na zjawisko „serializacji” polityki, w której ważna staje się nie tylko treść, ale i forma, ciągłość narracji i rozpoznawalność postaci.
Co Sławomir Mentzen i Adrian Zandberg obiecują młodym wyborcom?
Najlepiej widać to po wyborach młodych wyborców, którzy szukają nowej tożsamości politycznej. – To są wyborcy, którzy ewidentnie są zmęczeni duopolem PO-PiS – mówi Bartkiewicz. A przechodzenie od Mentzena do Zandberga nie wynika z ustalonych poglądów, ale z poszukiwania swoiście rozumianej prawdy i narracji odpowiadającej ich życiowej sytuacji.
– Oni chcą, żeby ktoś im opowiedział świat na nowo – podkreśla Bartkiewicz. I choć część z nich już wie, że nie poprze kandydatów KO czy PiS, to i tak śledzą rozmowy z kandydatami tych partii, porównują propozycje i uczą się polityki z podcastów i wywiadów w Kanale Zero.
Czy ta zmiana będzie trwała? Czy partie potrafią wykreować nowych, wiarygodnych bohaterów politycznego serialu? O tym wszystkim w wyjątkowym odcinku przedwyborczym.