- Dotychczas Kamala Harris nie brała udziału w ostrych debatach politycznych. Stała z boku. Miała wizerunek łagodnej „Mamali”, a nie gracza wagi ciężkiej – mówi w podcaście "Rzecz w Tym" Artur Bartkiewicz, szef wydawców strony głównej rp.pl.
- Zwolennicy Donalda Trumpa jeszcze przed zakończeniem debaty mówili, że wygrał ją… Donald Trump. Zwolennicy Kamali Harris wskazywali z kolei na jej zwycięstwo. Jednak już pierwszy sondaż po tym wydarzeniu pokazał, że wygrała jednak Kamala Harris. Większość zarejestrowanych wyborców, którzy oglądali debatę uznali, ze Harris była lepsza, pomimo że to już szósta debata Donalda Trumpa – mówił Artur Bartkiewicz.
Po trudnym początku Kamala Harris rozluźniła się i zaczęła czuć się coraz lepiej podczas dyskusji z Donaldem Trumpem. Prowokowała go do takich wypowiedzi, które nie służyły kandydatowi Republikanów. Trump wystawił się na łatwy strzał, powtórzył pogłoski na temat zjadania zwierząt domowych przez migrantów, co jest oczywistym fake newsem – mówił gość podcastu „Rzecz w Tym”.
- Nasze europejskie debaty w porównaniu z amerykańskimi są naprawdę merytoryczne. W Stanach Zjednoczonych mamy zawsze do czynienia z show. Kamala Harris ma wizerunek polityka sympatycznego. Amerykanie niekoniecznie widzą w niej mocnego lidera – mówi Bartkiewicz i dodaje, że podczas debaty widzowie przekonali się, że Harris może pokazać się także z "ostrzejszej" strony.
- Dla Amerykanów najważniejsza jest polityka wewnętrzna. To ogromny atut Donalda Trumpa. Pomimo sześciu bankructw, które ogłaszał, wciąż ma wizerunek tej osoby, która zna się na biznesie. Kamala Harris nie ma takiego zaplecza – mówi gość Marzeny Tabor-Olszewskiej.