Polacy boją się 5G, ale to smog zabija 40 tysięcy osób rocznie

Jesteśmy w przededniu wejścia sieci komórkowej 5G, która stanowi podobno zagrożenie dla zdrowia człowieka. Czy jest się czego bać? Prof. Jędrzejczak uspokaja, że strach ma wielkie oczy. Należy za to wystrzegać się smogu. O tym, jak go unikać, rozmawiamy z alergologiem, dr Dąbrowieckim.

Technologia 5G, podobnie jak wszystkie inne technologie komunikowania, wykorzystuje promieniowanie elektromagnetyczne, którego wiele rodzajów używamy w codziennym życiu, chociażby patrząc na siebie nawzajem – uspokaja prof. Wiesław Wiktor Jędrzejczak, hematoonkolog, który przed laty badał w USA wpływ promieniowania mikrofalowego na organizm myszy. Jak dodaje, kiedy ta technologia wchodziła do użytku, również podejrzewano ją o zabójcze właściwości. Okazuje się jednak, że np. jedzenie podgrzewane w kuchence mikrofalowej, jest całkowicie bezpieczne.

Właściwości mutagenne, które mogą powodować raka, ma promieniowanie jonizujące, a promieniowanie 5G do takich nie należy – uspokaja prof. Jędrzejczak.

Profesor Wiesław Jędrzejczak

Są za to powody, by bać się smogu. Jak przyznaje dr Piotr Dąbrowiecki, alergolog z Wojskowego Instytutu Medycznego (WIM), ze smogiem związanych jest nawet 40 tys. zgonów rocznie, a Polska należy do najbardziej zasmogowanych krajów w Europie.

Od wielu lat jesteśmy liderem na mapie Europy jeśli chodzi o poziom zanieczyszczeń, głównie tzw. PM-ami, czyli cząsteczkami stałymi, które są emitowane w wyniku spalania węgla, ale również innych paliw stałych i emitowane z 4 mln kominów do atmosfery, którą oddychamy. To również benzopiren czy węglowodory aromatyczne, gdzie jesteśmy liderem od lat. Poziom przekroczeń benzopiren czy węglowodorów aromatycznych jest nawet osiemnastokrotny. Dlatego nie należy lekceważyć zagrożenia smogiem – mówił dr Dąbrowiecki.

Karolina Kowalska i dr Piotr Dąbrowiecki
Prowadzący

Kiedyś dziennikarka policyjna, dziś zajmuje się systemem ochrony zdrowia i tematyką medyczną, rozprawiając się z mitami dotyczącymi leczenia. Chciała nawet zostać patomorfologiem albo medykiem ratunkowym, jednak dziennikarstwo wciągnęło ją na początku klasy maturalnej. W „Rzeczpospolitej” od 2013 r.