Środowiska oświatowe są zaniepokojone nagłą decyzją dotyczącą edukacji zdrowotnej i uczynienie z niej przedmiotu nieobowiązkowego. Obawiają się też, że duża reforma edukacji planowana na 2026 r. może pójść do kosza.
„Grozi nam szkoła dwóch prędkości, w której dzieci z ośrodku z dostępem do szerokiej edukacji pozaszkolnej i rodzin o wyższym kapitale kulturowym będą miał lepsze możliwości pozyskiwania wiedzy niż te z ośrodków peryferyjnych czy z terenów wiejskich” – można przeczytać w liście, który zajmujące się edukacją organizacje pozarządowe złożyły na ręce premiera Donalda Tuska. –Zwracamy się do premiera Donalda Tuska, by zwrócić uwagę na to, jak istotny jest głos społeczny i jak ważne jest to, żeby go nie lekceważyć. I by nie podejmować decyzji w zamkniętym gabinecie – wyjaśnia w podcaście „Szkoła na nowo” Karolina Prus-Wirzbicka z Sieci Organizacji Społecznych „SOS dla Edukacji”.
Pretekstem do napisania listu były zmiany dotyczące edukacji zdrowotnej, nowego przedmiotu, który we wrześniu 2025 r. wejdzie do szkół. Chodzi o to, że miał to być przedmiot obowiązkowy, ostatecznie jednak zdecydowano, że będzie on fakultatywny. Organizacje społeczne rozczarowane upolitycznieniem szkół Społecznicy w liście podkreślili także, że „nie o takie zmiany walczyli przed wyborami w 2023 r.” –Jeden z pierwszych punktów w przygotowanym przez nas Obywatelskim Pakcie dla Edukacji jest decentralizacja. Bo przeciwko centralizacji występowaliśmy na ulicach, braliśmy udział w protestach. I broniliśmy szkoły, jej autonomiczności, możliwości podejmowania decyzji lokalnie w szkołach, zaufania szkołom, zaufania nauczycielom. Dlatego tak niebezpieczne wydają nam się momenty, w których te decyzje nie są podejmowane przy udziale nauczycieli i organizacji społecznych, tylko ewidentnie są podyktowane kalkulacją polityczną – mówi Prus-Wirzbicka. – Jest dobra podstawa programowa do przedmiotu edukacja zdrowotna, ale nastąpiła zmiana planów. Jej zdaniem polityka wciąż nie wyszła ze szkół, choć – jak podkreśla – organizacje społeczne są częściej zapraszane przez ministerstwo oraz Instytut Badań Edukacyjnych do prac np. nad reformą oświaty planowaną na 2026 r.
Czy reforma szkół dzieje się zbyt wolno?
– Reforma edukacji, jak pokazują doświadczenia z innych krajów, wydarza się w ciągu kilku, kilkunastu lat. By zreformować szkołę potrzeba zmiany myślenia wszystkich osób, które są związane ze szkoła. Ale niestety, z uwagi na potrzeby czas, nie wszyscy uczniowie z tych dobrych zmian w szkole skorzystają – mówiła Prus-Wirzbicka. Ekspertka podkreślała także, że jej zdaniem MEN powinno poprawić swoją komunikację ze szkołami. – Nakłaniamy ministerstwo, do wysłania pism do rad pedagogicznych, do dyrektorów szkół i opowiedzenia o tym, co w szkole będzie się działo, nad czym teraz trwają prace i co można robić już dziś, z jakich dobrych praktyk korzystać, by już dziś uczynić szkołę przyjaźniejszą i lepszą dla wszystkich – podsumowuje Karolina Prus-Wirzbicka.