Kto, gdzie siedział, a kto komu ręki nie podał. Kto uważa, że Biden nic nie powiedział, a kto najmocniej bił brawo. Kto rozmawiał, a kto tylko dłoń uścisnął. I wreszcie kto kiedyś wyśmiewał, a dziś się zachwyca. O politycznej piaskownicy w cieniu wizyty Joe Bidena w Polsce z Jackiem Nizinkiewiczem rozmawia Cezary Szymanek.
W oficjalnym programie wizyty Joe Bidena w Polsce nie było spotkania z Donaldem Tuskiem, byłym przewodniczącym Rady Europejskiej, a obecnie szefem Platformy Obywatelskiej. Wtorkowa agenda przewidywała rozmowy z prezydentem Andrzejem Dudą w Pałacu Prezydenckim oraz przemówienie w Ogrodach Zamku Królewskiego.
„Rzeczpospolita” ustaliła, że jeszcze we wtorek prezydent USA ma spotkać się z Donaldem Tuskiem.
Informację tę potwierdził Radosław Sikorski po przemówieniu Bidena przez Zamkiem Królewskim. „Zaczyna się spotkanie byłego przewodniczącego Rady Europejskiej oraz prezydenta Warszawy z prezydentem USA” - napisał na Twitterze.
Po spotkaniu z Bidenem Rafał Trzaskowski przekazał w mediach społecznościowych, że w czasie rozmowy podziękował prezydentowi USA „za wielką odwagę i potwierdzenie gwarancji bezpieczeństwa, a także za uznanie zasług całego polskiego społeczeństwa przy przyjęciu ukraińskich uchodźców”. Warszawa jest solidarna” - podkreślił. Według Wirtualnej Polski „rozmowa, a właściwie wymiana zdań Bidena z Trzaskowskim, nie trwała nawet minuty”.
„Natomiast rozmowa Bidena z Tuskiem – w cztery oczy – trwała co najmniej 5 minut” – mówi Jacek Nizinkiewicz, dziennikarz „Rzeczpospolitej” powołując się na swoich rozmówców.
Donald Tusk po rozmowie z prezydentem USA napisał na Twitterze: „Joe Biden krótko i dosadnie: Donaldzie, będziemy bronić solidarnie wolności i demokracji. Zawsze i wszędzie”.
W mediach społecznościowych krąży także krótkie nagranie z jednozdaniową oceną wystąpienia prezydenta Joe Bidena, wygłoszoną przez prezesa PiS. Filmik zamieścił Bart Staszewski.
Kaczyński, zwracając się do niewidocznej na nagraniu osoby, mówi: - Nic nie powiedział.
Osobą tą okazał się były premier Jan Krzysztof Bielecki, który potwierdził, że przechodzący Kaczyński przywitał się i rzucił "'mało powiedziane', czy coś w tym stylu" - mówił w rozmowie z Onetem Bielecki.
Wizyta amerykańskiego prezydenta pokazała niestety z całą mocą jak dziecinna i zaściankowa jest polska debata publiczna. „(…) celem Bidena nie było podniesienie na duchu opozycji w nadziei na wygraną jesienią, ani wzmocnienie partii rządzącej. Owszem, Biden spotkał się z przedstawicielami obozu PiS, ponieważ pełnią oni najważniejsze funkcje w państwie, tak samo jak spotkał się z Marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim z PO, ponieważ jest trzecią osobą w państwie. Spotkał się z Trzaskowskim, bo to gospodarz miasta, a zarazem wiceszef największej partii opozycyjnej, spotkał się z Tuskiem, bo to były premier i lider partii opozycyjnej a Amerykanie nie chcą z powodów protokolarnych nikogo poniżać ani wywyższać. Chcą pokazać, że są bezstronni i nie wpływają na naszą politykę” – pisze w komentarzu Michał Szułdrzyński.
Może po prostu uznają, że w demokracjach, nawet takich kulawych jak Polska, o tym, kto rządzi, decyduje wynik demokratycznych wyborów, a nie błogosławieństwo ze strony Waszyngtonu. I dobrze, że traktują nas poważnie.
Ale z drugiej strony – jak pisze Nizinkieiwcz - PiS nie chciało Joe Bidena jako prezydenta USA. Partia Jarosława Kaczyńskiego, z prezesem na czele, który występował w czapeczce z napisem „Make America Great Again”, popierała Donalda Trumpa. Politycy mają prawo wspierać kogo chcą, ale ważny jest kontekst i sposób wyrażania poparcia. Lub dezaprobaty. A niechęć, jaką obecna władza wyrażała do Bidena, była na poziomie anonimowych hejterów. Podobnie zachowywały się media związane z PiS.
Rządzący są dziś zachwyceni przyjazdem prezydenta USA do Polski, choć w kampanii atakowali go i wspierali prorosyjskiego Trumpa. Kiedy więc władza mówi prawdę?
Fot. Michał Kolanko