Krzysztof Bosak, poseł Konfederacji

Potępiam zarówno tych, którzy wdali się w agresję wobec policji czy w jakikolwiek sposób stwarzali zagrożenie (widzieliśmy to zapalone okno od racy), jak również tych, którzy powinni stać na straży bezpieczeństwa wszystkich i porządku zgromadzenia, czyli funkcjonariuszy policji i nadzorujących ich polityków, którym, wydaje mi się, niestety wczoraj zależało na awanturze i tę awanturę jak na zamówienie dostali - mówił gość Jacka Nizinkiewicza.

W tym roku z uwagi na epidemię koronawirusa i związane z nią restrykcje Marsz Niepodległości miał mieć formę zmotoryzowaną. Ulicami Warszawy miała przejechać kawalkada ozdobionych flagami Polski pojazdów. Duża część uczestników przeszła jednak trasę marszu. Dlaczego?

Przede wszystkim trzeba nadmienić, że ustalenia z policją były takie, że policja od początku zdawała sobie sprawę, że część ludzi przyjdzie na piechotę, to widać było z reakcji. Nie wszyscy zamierzali przyjechać autami - odparł Krzysztof Bosak.

Przypomnijmy też, że w sensie prawnym z powodu, moim zdaniem, wadliwych ustaw PiS-u, marszu właściwie w ogóle nie było, byli po prostu ludzie, którzy przyszli na miejsce, gdzie marsz miał się odbyć - dodał.

Gość Jacka Nizinkiewicza oświadczył, że policja nie wpuszczała ludzi w ustalony sposób w autach na trasę marszu. Wcześniej podobne twierdzenia wygłaszali m.in. poseł Konfederacji Robert Winnicki, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz i prezes Młodzieży Wszechpolskiej Ziemowit Przebitkowski. - Policja sama zachęcała ludzi do wysiadania z aut, zostawiania aut i uczestniczenia na piechotę. Dlaczego tak się działo? Nie mam pojęcia - mówił Bosak.

Po raz pierwszy od 2014 r. zwarte oddziały prewencji zostały wprowadzone na trasę marszu, co spowodowało to, co w latach 2011-2014, czyli starcia z policją - stwierdził poseł Konfederacji. - Ubolewam nad tym. Potępiam agresję tych, którzy dali się sprowokować, potępiam też nadużycie środków przymusu bezpośredniego przez policję i dowództwo policji, zwierzchników politycznych, którzy doprowadzili do eskalacji przemocy w dniu wczorajszym - kompletnie bezsensownej, kompletnie nieuzasadnionej zarówno na Rondzie de Gaulle'a jak i przy Stadionie Narodowym - powiedział Krzysztof Bosak.

Na uwagę, że przy Rondzie de Gaulle'a policja sama w siebie nie rzucała przedmiotami czy racami, poseł Konfederacji odparł: - W okolicach Empiku zwarte grupy policjantów w cywilu, z pałkami teleskopowymi, weszły w sam środek uczestników i wdawały się w jakąś utarczkę. Nie mam pojęcia czemu to miało służyć. Nie byłem świadkiem tej sytuacji, znam ją z nagrań. Tam, gdzie ja jechałem, było spokojnie.

99 proc. Marszu Niepodległości przebiegło wczoraj w dobrej, patriotycznej atmosferze i dziękuję wszystkim, którzy w nim uczestniczyli i nie dal się sprowokować - podkreślił.

Doszło do starcia pod Empikiem, nie wiem, kto tam pierwszy zaczął, natomiast wiem, że nigdy nie dochodziło do starć z policją, kiedy policja trzymała się w latach 2015-2019 na pewien dystans do Marszu Niepodległości - zaznaczył.

Bosak wyraził przypuszczenie, że na Marszu Niepodległości "komuś zależało na tym, żeby doszło do bijatyki". - W innym wypadku nie mielibyśmy tych zwartych oddziałów - argumentował.

Jego zdaniem, uczestnicy marszu nie byli nastawieni agresywnie i "nie było żadnego obiektywnego powodu - typu spowodowanie zagrożenia, niszczenie mienia - żeby zaczynać awanturę czy to na Rondzie de Gaulle'a czy przy Stadionie Narodowym, gdzie ludzie byli bici, pałowani, gazowani". Polityk wspomniał też o, w jego opinii nieprzepisowym, używaniu przez policję broni gładkolufowej.

Prowadzący