Pan (Donald) Tusk uderzył w opozycję, nie w PiS - tak Władysław Teofil Bartoszewski, poseł PSL, skomentował w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską apel Tuska o zbojkotowanie wyborów prezydenckich, gdyby te odbyły się w maju, w formie głosowania korespondencyjnego.
Tusk przed kilkoma dniami zapowiedział, że nie weźmie udziału w wyborach prezydenckich, jeśli odbędą się one w maju w formie powszechnego głosowania korespondencyjnego. Wezwał też Polaków do zbojkotowania tych wyborów, co miałoby zwiększyć presję na PiS i doprowadzić do przełożenia terminu wyborów prezydenckich.
Tuska za apel ten skrytykował Bartoszewski w liście otwartym opublikowanym w czwartek.
Nagle stałem się bohaterem lewicy, a także nowych endeków, prawicy - przyznał w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską poseł PSL pytany o to, czy jego list wywołał reakcję wśród polityków.
Jako Koalicja Polska jesteśmy przeciwko temu, żeby wybory odbyły się w maju. Mówimy, że należy wprowadzić stan klęski żywiołowej. Ale jeśli PiS wymusi na nas poprzez to, że ma większość - chociaż to okaże się 7 maja - jeśli wymusi wybory, to bojkotowanie takich wyborów jest samobójstwem - podkreślił Bartoszewski.
Zdaniem posła PSL w przypadku bojkotu wyborów przez opozycję "zostanie wybrany na prezydenta Andrzej Duda, SN uzna że były to wybory zgodne z prawem i nic tego nie zmieni na 5 lat".
Zejdziemy na poziom niektórych państw ościennych, ale taka będzie rzeczywistość. Ze złem trzeba walczyć, a nie się poddawać. Nawet bardzo w swoim czasie znany i wybitny polityk związanych z Donaldem Tuskiem i z PO, pan Waldemar Kuyczyński, napisał że trzeba iść na wybory. Jeśli się jest w polityce to po to, żeby walczyć - mówił Bartoszewski.
Poseł ostrzegł, że przy zbojkotowaniu wyborów przez opozycję "PiS powie zgodnie z prawdą: głosowało 25 proc. ludzi, 95 proc. głosowało na prezydenta Dudę".