Sojusz Polski 2050 z PSL był bardzo mądry, taktyczny i przemyślany. Zrobiliśmy coś, co się w polskiej polityce przez wiele lat nie udawało – weszliśmy jako alternatywa dla PO i PiS. PSL wniósł swoje doświadczenie, a Polska 2050 świeżość. To się uzupełniało - powiedział w rozmowie z Joanną Ćwiek poseł Polski 2050 Bartosz Romowicz.
Gościem porannego programu Joanny Ćwiek był Bartosz Romowicz, poseł Polski 2050. Podczas rozmowy polityk został zapytany między innymi o słowa Szymona Hołowni. - Musimy przeprosić i powiedzieć: "nie wszystko się udało, nie wszystko dowieźliśmy" - mówił podczas konwencji Polski 2050 marszałek Sejmu.
Jeżeli polityk popełnia błędy, to powinien się do tego przyznawać. Przez wiele lat byłem burmistrzem w Ustrzykach Dolnych i gdyby mieszkańcy mnie zapytali, czy są decyzje, których żałuję, to bym powiedział: tak, są takie decyzje. Czy jestem w stanie za nie przeprosić? Tak, nie mam z tym żadnego problemu - powiedział Bartosz Romowicz. - Próbujemy udawać, że politycy są nieomylni, ale to tylko ludzie, którzy popełniają błędy. Jeśli jakiegoś ze zobowiązań nie dowieźliśmy, to musimy zrobić wszystko, żeby je dowieźć i wyborcom powiedzieć: przepraszamy, postaramy się, żeby to było zrobione jak najszybciej. Jak najbardziej pana marszałka rozumiem – tym bardziej, że mamy w tej koalicji granice tego, co my chcemy zrobić. I będziemy tego bronić do samego końca - zaznaczył.
Czy to był dobry rok dla Polski 2050? - Wielu zakładało, że w ciągu roku od wyborów parlamentarnych różnie będzie. Rozczarowali się. Wszyscy mówili, że podzielimy los Nowoczesnej, Palikota, Kukiza i paru innych. A okazuje się, że tak nie jest i że mamy się bardzo dobrze, atmosfera w klubie jest bardzo dobra – stwierdził poseł. - To jest taka trochę nowość w polityce, ale my naprawdę jako politycy o wszystkich tematach rozmawiamy i wypracowujemy wspólne stanowiska. Czasami się nawet kłócimy, ale dochodzimy do porozumienia i wychodzimy z tego jako drużyna. Inną rzeczą jest to, że naprawdę się lubimy – mamy ekipę fajnych ludzi, spędzamy razem czas poza posiedzeniami i jest to wartość dodana – dodał. - Mamy 32-osobowy klub, to trochę łatwiejsze niż być w klubie 150-osobowym, w którym czasem jeden poseł nie zna drugiego. My się znamy i dzięki temu jest dobra atmosfera, a w dobrej atmosferze robi się dobre rzeczy. To raczej niespotykana rzecz w polityce, ale u nas jest – zaznaczył.
Koalicja trwa i będzie trwała. Sojusz z PSL był sojuszem bardzo mądrym, taktycznym i przemyślanym. Zrobiliśmy coś, co się w polskiej polityce przez wiele lat nie udawało – weszliśmy jako alternatywa dla PO i PiS. PSL wniósł swoje doświadczenie, my wnieśliśmy swoją świeżość, my zagospodarowaliśmy elektrorat miejski, a PSL – wiejski. To się uzupełniało. Mamy różnice poglądowe, ale o to chodzi, że – jak mówi marszałek Hołownia – można się pięknie różnić i można do porozumienia dochodzić. Dzisiaj dla polskiej polityki jest to, że jest Trzecia Droga, bo bez Trzeciej Drogi nie byłoby tej koalicji - powiedział polityk.
Czy projekt Trzecia Droga się wypalił? - Zawsze powtarzam, że to jest tylko koalicja, a nawet w małżeństwie zdarzają się problemy. Nie wypalił się ten format – bardzo dużo daje to, że nasi liderzy się bardzo lubią. Dużo ze sobą rozmawiają i znaleźli nić porozumienia. Dwóch sprawnych polityków młodego pokolenia na ważnych funkcjach publicznych to jest niespotykane, bo dotychczas w historii tego nie było – podkreślił Romowicz. - Nie dziwię się, że niektórzy próbują to torpedować, bo jeśli pomysł Trzeciej Drogi utrzymamy do końca kadencji i zrealizujemy nasze postulaty, to ludzie zobaczą, że jest na polskiej scenie politycznej miejsce między PO a PiS – dodał. - Rozumiem naszych koalicjantów i opozycję, że torpedują nasz projekt, bo zakładają, że się rozpadniemy i rozejdziemy się po tych dwóch największych siłach politycznych – zaznaczył poseł.