Marcin Duma, szef IBRiS

Podejmowane działania są po prostu dostępne w ramach możliwości obecnej ekipy. Innych rzeczy zrobić się nie da, w związku z tym robimy te, które są w naszym zasięgu - tak reakcję premiera Donalda Tuska na kryzys wywołany przez złożenie przez niego kontrasygnaty i wycofanie jej skomentował gość Michała Kolanki.

Sędzia Krzysztof Wesołowski został wyznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej, wyłaniającego kandydatów na prezesa tej izby. Wesołowski do Sądu Najwyższego został wyłoniony w procedurze zmienionej w czasach rządów PiS. Postanowienie kontrasygnował premier Tusk, który w pod koniec sierpnia przyznał, że był to błąd. Na początku września premier ogłosił, że uchyla swoją kontrasygnatę.

Ten krok z kolei wywołał dyskusję, czy złożoną już kontrasygnatę można wycofać. Rzecznik Sądu Najwyższego, sędzia Aleksander Stępkowski wyjaśniał, że wskazanie do pełnienia funkcji przewodniczącego Zgromadzenia Sędziów Izby Cywilnej SN „następuje na mocy postanowienia Prezydenta RP, nie zaś na mocy decyzji premiera”. Jak dodał, "postanowienie wywarło już skutki prawne i sędzia Krzysztof Wesołowski będzie działał na jego podstawie".

Pytany o prekampanię prezydencką, gość Michała Kolanki przypomniał, że PiS jest niecały rok po utracie władzy. - To jest moment, w którym można sobie pozwolić na odbudowywanie poparcia. Moment na konsolidację, na to, żeby próbować zwierać szeregi. Jednocześnie cały ten wysiłek, który koalicja wkłada w rozliczenie, nie jest obojętny dla notowań Prawa i Sprawiedliwości i na opinie elektoratu.

Z jednej strony za silni, żeby upaść, z drugiej strony za słabi, żeby zbudować jakąś sensowną kontrofertę - tak Marcin Duma określił obecną sytuację Prawa i Sprawiedliwości. - Afery, które są nagłaśniane, przypominanie ich, nie służy Prawu i Sprawiedliwości. To przez jakiś czas będzie uniemożliwiało wzrosty temu ugrupowaniu.

W odpowiedzi na pytanie, czy decyzja Państwowej Komisji Wyborczej i wynikające z niej konsekwencje – np. konsolidacja elektoratu - wzmocniły, czy osłabiły PiS, Marcin Duma odrzekł, że poczekałby z formułowaniem ocen. - Widzę nie tylko sukces w postaci mobilizacji ludzi, ale też potencjalną porażkę, bo może okazać się, że ci ludzie nie są skłonni wpłacać pieniędzy na partię, która ich o to prosi – powiedział Marcin Duma. 

Pytany, czy można „sprawdzić” kandydata na prezydenta w badaniach, szef IBRiS odpowiedział, że „to się da zrobić” nawet w przypadku mało znanych kandydatów. - Nie jest nawet problemem uwzględnienie w badaniach osoby, o której nikt jeszcze nie słyszał. Nie mówię o pośle (Zbigniewie) Boguckim, prezesie (IPN Karolu) Nawrockim czy Tobiaszu Bocheńskim, tylko o osobie kompletnie nieznanej, która nie pojawiła się jeszcze na scenie publicznej. Z jednej strony sprawdzamy, jaki jest obraz idealny, z drugiej mamy możliwość podczas badań jakościowych zaprezentowania fragmentów nagrań wybranej osoby, nawet w zainscenizowanych sytuacjach, jak choćby udział w konferencji prasowej. Jesteśmy w stanie zderzyć wyobrażenia respondentów o prezydenturze z samym człowiekiem. Mamy możliwość ocenić, jakie robi pierwsze wrażenie, na ile akceptowalny jest jego głos, czy jego tembr jest uspokajający, czy irytujący, jakie emocje niesie ze sobą konkretny człowiek. Jesteśmy w stanie sprawdzić jego historię, sprawdzić jego słabe strony.

Jak dodał Marcin Duma, w ten sposób można zbadać dowolnego kandydata, nie tylko PiS. Pytany o słowa Jarosława Kaczyńskiego, że kandydat PiS „musi być młody, wysoki, okazały, przystojny”, szef IBRiS powiedział, że wydaje się, że słowa prezesa PiS to ”wprost wniosek z badań jakościowych”. Duma powiedział, że PiS nie tylko musi wybrać kandydata, ale przede wszystkim ta partia musi „zdecydować, czego właściwie chce i jakiego efektu oczekuje po kampanii". - Przed Prawem i Sprawiedliwością jest wybór dwóch ścieżek. Pierwsza z nich to taka, by oświadczyć ”chcemy, by nasz kandydat znalazł się w drugiej turze, wiemy, ze przegra, ale trudno” - mówił Duma. - Byłby to sposób na podtrzymanie duopolu, a ceną może być to, że najpewniej Koalicja Obywatelska będzie miała swojego prezydenta.

Druga ścieżka – zdaniem Marcina Dumy – polega na oczekiwaniu, że kandydat Koalicji Obywatelskiej przegra wybory. Wystawiając relatywnie słabego kandydata, PiS może doprowadzić do sytuacji, w której faworyt znajdzie się w drugiej turze „z tym trzecim”. - Wtedy możliwa jest sytuacja, gdy w drugiej turze kandydat Koalicji Obywatelskiej, Rafał Trzaskowski, Radosław Sikorski, czy też może Donald Tusk, jeśli znajdzie się z tym „trzecim” kandydatem – i może drugiej tury nie wygrać - uważa Duma.

Prowadzący

Polityką zajmuje się nie tylko zawodowo, ale ona też go… fascynuje. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, był współzałożycielem serwisu 300POLITYKA. W wolnych chwilach czyta, zwłaszcza książki science-fiction i ogląda seriale. Lubi zarówno „Star Treka”, jak i „Pozostawionych” czy „Sukcesję”. Dla relaksu grywa w komputerowe gry RPG i biega.