Prof. Szymon Ossowski, politolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Gdyby Państwowa Komisja Wyborcza chciała podjąć decyzję pozytywną dla Prawa i Sprawiedliwości, to by ją podjęła - uważa gość Joanny Ćwiek-Śwideckiej. Jego zdaniem PKW dała sobie dodatkowy miesiąc na dogłębną analizę sytuacji, zdając sobie sprawę z wagi decyzji. Pytany o możliwość wcześniejszych wyborów, gość zauważył, że "lekka groźba" ze strony Donalda Tuska ma "spacyfikować działania lewego i prawego skrzydła" Koalicji.

Czy PiS może stracić część finansowania? Prof. Ossowski przywołał medialne przecieki z których wynika, że decyzja dotycząca obniżenia subwencji jest brana pod uwagę. - Szkoda, bo mówi się o tym, że PKW dziś składa się nie tyle z sędziów, jak było kiedyś, ale z osób z szeroko rozumianej polityki — zaznaczył politolog w rozmowie z Joanną Ćwiek-Świdecką. Dodał, że członkowie PKW "zdają sobie sprawę z wagi tej decyzji". - Gdyby doszło do obniżenia subwencji, PiS miałby bardzo mocny argument potwierdzający, że po wyborach szykanuje się opozycję. Z punktu widzenia komunikacyjnego również dla rządzących byłoby to problemem. Decyzja PKW nie jest ostateczna, potem będzie Sąd Najwyższy. Nawet w przypadku negatywnej dla PiS decyzji, tam wszystko może się odmienić - stwierdził prof. Ossowski.

Dodał, że w takiej sytuacji wciąż będzie mocny argument, że jest traktowany niedemokratycznie przez instytucje, związane z obecnym rządem.

Pytany o zmianę członków PKW, dokonaną jeszcze przez Prawo i Sprawiedliwość, prof. Ossowski powiedział, że ta zmiana może obecnie zadziałać negatywnie dla PiS. Przypomniał, że poprzednie decyzje o odebraniu subwencji, podejmowane m.in. wobec PSL czy Nowoczesnej, podejmowane były w związku z błędami księgowymi. - Teraz pewnie członkowie PKW będą patrzyli na potencjalne skutki tej decyzji o charakterze politycznym - uważa politolog.

Pytany o to, czy decyzja PKW będzie miała wpływ na kampanię przed wyborami prezydenckimi, prof. Ossowski odpowiedział, że w jego ocenie decyzja nie będzie trwała aż tak długo. - Na decyzję Sądu Najwyższego nie będziemy czekać aż tak długo jak w normalnym postępowaniu karnym czy cywilnym — powiedział gość Joanny Ćwiek-Śwideckiej.

Jak zauważył prof. Szymon Ossowski, "na szczęście dla PiS" jest już po wyborach parlamentarnych i samorządowych. - Brak pieniędzy z subwencji to brak środków na normalne funkcjonowanie partii. PSL ledwie przetrwało wiele lat temu, musiało sprzedać swoją siedzibę. Nowoczesna w zasadzie przestała być partią samodzielną, musiała "przykleić się" do Platformy - zauważył politolog. - Bez pieniędzy nie ma polityki - dodał.

Zauważył, że w Polsce partie są finansowane z budżetu, a możliwości pozyskiwania środków przez partie polityczne są bardzo ograniczone. - PiS na pewno nie upadnie, ale utrata milionów złotych z subwencji musi spowodować problemy z bieżącym funkcjonowaniem partii - powiedział.

Czy to mogłoby oznaczać ruchy polityczne, na przykład odejście posłów do innych partii? Na to pytanie prof. Ossowski odpowiedział, że gdyby rzeczywiście tak się stało, powody raczej nie byłyby finansowe, a związane z możliwym konfliktem wewnętrznym. Utrata środków, jego zdaniem, "mogłaby utrudnić finansowanie kampanii", ale "są kredyty, pożyczki".

Jak zaznaczył prof. Ossowski, on sam nie wierzy do końca w negatywny dla PiS scenariusz. Zwrócił uwagę, że zapisy kodeksu wyborczego dotyczą komitetów wyborczych. - Rozumiem, że były te wszystkie pikniki wojskowe, 800 plus, ale PKW może nie być łatwo wykazać, że było to jednak finansowanie agitacji wyborczej konkretnej partii politycznej, czyli złamaniem reguł kampanii - zwrócił uwagę prof. Ossowski.

Pytany o możliwość rozpadu koalicji i rozpisania nowych wyborów, prof. Ossowski odparł, że jego zdaniem podobne zapowiedzi to element taktyki politycznej. "Lekka groźba" ze strony Donalda Tuska ma "spacyfikować działania lewego i prawego skrzydła" Koalicji, w której najsilniejsza jest Platforma Obywatelska, a mniejsze ugrupowania walczą o swoją pozycję oraz samodzielność i przetrwanie. PSL, zawsze odwołujące się do swojej wieloletniej tradycji, „raczej nie wyobraża sobie, żeby nie być osobną partią”. To samo dotyczy Lewicy. - Pokazywanie własnej autonomii to takie trochę „rozpychanie się” wewnątrz i przypominanie Donaldowi Tuskowi, ze bez nich tej koalicji nie będzie — uważa politolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.