Droga koalicjo rządowa, macie z kim przegrać. To nie jest tak, że PiS zniknął – on ma bardzo silną bazę wyborczą. Koalicja rządowa musi być bardziej zwarta, skuteczna i rozwiązywać problemy – także te, które ją różnią. Więcej pracy i więcej dialogu, a mniej fochów - powiedział gość Jacka Nizinkiewicza.
Czy sztandar Nowej Lewicy powinno się wyprowadzić po dosyć złym wyniku wyborów samorządowych? A może tylko samego przewodniczącego, Włodzimierza Czarzastego?
Lewica jest formacją, która przeżywała już rożne chwile – wzlotów i upadków. Będzie w jakiejś formie istniała, bo w Polsce jest elektorat lewicowy, co widać między innymi po deklaracjach młodych ludzi, którzy są zainteresowani takim programem i sposobem myślenia. Natomiast ludzie się zmieniają. Nie wiem, czy Lewica będzie chciała teraz przeprowadzić taką głęboką, programową dyskusję przez wyborami do PE, ale po wyborach europejskich to już będzie najlepsza pora, żeby zastanowić się, dlaczego te wyniki są takie słabe. Ale – co najgorsze – oni uciekają fizycznie, tracą w tych wyborach. W wyborach parlamentarnych stracili kilkaset tysięcy wyborców, podobnie w wyborach samorządowych. Nad tym nie można przejść obojętnie i powiedzieć „nic się nie stało”. Coś się dzieje, nie wiem, czy zmiany przywództwa są wystarczające. Nie wiem, czy nie trzeba zastanowić się nad bardziej czytelną – i nie tylko światopoglądową – ofertą ramową. Wiele kwestii jest do przemyślenia i ta dyskusja jest nieuchronna. Pytanie tylko o termin – czy warto robić to przed wyborami europejskimi i stracić trochę tego impetu kampanijnego. To jest jak w piłce nożnej – pytanie, czy warto trenera wymieniać w trakcie sezonu, czy po sezonie. W polskiej piłce raczej panuje przekonanie, że trenera można zmienić w trakcie sezonu. Różne są koncepcje, ale ja bym oczekiwał przede wszystkim – nie publicznie, ale w gronie ludzi Lewicy – poważnej rozmowy z udziałem poważnych socjologów na temat tego, co się dzieje, dlaczego mają niezły program i potencjalne wsparcie młodego pokolenia, a te wyniki wciąż są takie, jakie są.
Leszek Miller domaga się głowy Włodzimierza Czarzastego i uważa, że „tylko on przegrał”. I że powinno dojść do zmiany lidera.
Tę opinię zostawmy na boku, bo Leszek Miller darzy Włodzimierza Czarzastego nieukrywaną sympatią. Sądzę, że wzajemnie. Te życzenia są w jakimś sensie zrozumiałe. Z drugiej strony pamiętam, jak Miller był krytykowany i jak jemu proponowano odchodzenie ze stanowisk – robił to bardzo niechętnie. Gdy więc chodzi o odchodzenie ze stanowisk, Czarzasty reprezentuje raczej szkołę Millera, aniżeli inną. Nie oczekiwałbym tu ani rezygnacji, ani poddania się. Ale uważam to za wtórne – kwestia przywództwa się pojawi, natomiast najważniejsze jest dojście do źródeł. Gdyby to było tak łatwe, że zmieniamy Czarzastego i zamiast 6 proc. mamy 12 czy 15 proc., to oczywiście należałoby to zrobić. Ale daję gwarancję, że to tak nie zagra.
Jaka jest pańska diagnoza tego wyniku? Dlaczego Lewica wypadła tak słabo i co należałoby zmienić? Możliwe, że Magdalena Biejat byłaby druga po Rafale Trzaskowskim?
Ci, którzy komentowali przed wyborami, co może być, raczej żyli marzeniami niż realiami. Te wybory obyły się stosunkowo niedługo po stworzeniu nowego rządu – pół roku po wyborach parlamentarnych. W gruncie rzeczy ten wynik jest bardzo podobny, jak w wyborach parlamentarnych. Jeśli mówimy o słabym wyniku Lewicy, to jest gorzej o procent i trochę, to nie jest strata pięciu procent. Oczywiście, jak się ma osiem procent, to ten jeden procent boli, ale nie wiem na przykład na jakiej podstawie wieszczono, że PiS ma mieć jakiś słaby wynik. Ma słabszy wynik, ale to nie jest radykalnie słaby wynik. Dlaczego? Bo PiS dysponuje żelaznym elektoratem, pieniędzmi, bardzo dobrze zorganizowanymi strukturami terenowymi, dobrymi specjalistami od kampanii. I – co też warto wiedzieć – PiS wystawił we wszystkich wyborach i na wszystkich szczeblach najwięcej kandydatów. Tam nie było takich dziur, że były miejsca, gdzie nie można było głosować na PiS – na PiS można było głosować wszędzie. PiS nieco stracił, ale nie przestał i nie przestanie istnieć. PO idzie do góry, być może spodziewała się większej premii za to, że zaczęła rządzić, ale z drugiej strony to rządzenie jest trudne. Sami tego nie ukrywają, że idzie im to ciężko, więc ta premia nie mogła być przesadna. Trzecia Droga coś tam straciła, ale de facto to jest wynik identyczny jak w wyborach parlamentarnych. Przy tym wszystkim, w wyborach samorządowych PSL ma swoją siłę, bo na tym niższym poziomie jest całkiem dobrze zorganizowany. A Lewica ma ten problem, że jest słabo zorganizowana na poziomie lokalnym, nie dysponuje wielkimi pieniędzmi, więc ta kampania była stosunkowo skromna, a do tego być może zaakcentowano za mocno te elementy, które dla samorządów nie są aż tak istotne. To nie samorządy będą rozstrzygać, czy w Polsce będzie prawo do aborcji, czy nie. Być może za mało akcentowano to, co wynika z tych środków, które wpłyną z UE, za mało mówiono o projektach bliższych realiom lokalnym. Czy Magda Biejat – którą poparłem – mogła zająć drugie miejsce? Tylko przy katastrofalnej kampanii kandydata PiS-u. Jednak PiS w Warszawie te dwadzieścia parę procent ma i uważam, że wynik pani Biejat jest bardzo dobry, dużo lepszy niż całej formacji. Oznacza to, że Warszawa jest bardziej lewicowa niż reszta kraju. Ale wesjcie do drugiej tury było moim zdaniem nierealne – szczególnie przy silnej, ugruntowanej pozycji Rafała Trzaskowskiego. Jakie błędy zrobiła Lewica – takie wręcz biurokratyczne? Mój Wilanów jest stosunkowo liberalny – jest platformiany, ale też jest lewicowy. Nie było tam kandydatów Lewicy do Rady miasta – okazało się, że lista Lewicy została wycofana, bo jeden z kandydatów się wycofał i – zgodnie z przepisami – nie mogła być lista zarejestrowana. Jeżeli Lewica nie jest w stanie pokonać takiego problemu w miejscu, gdzie miałaby kilka tysięcy głosów, to przepraszam bardzo, ale ten wynik choćby z takich powodów jest słabszy.