Komisje są pewnego rodzaju narzędziem politycznym, na którym się skupiła obecna koalicja rządząca – uznała, że to będą narzędzia do rozliczania. Tylko na razie wszystkie te komisje śledcze pokazują, że to oni mają pewien problem - mówił gość Michała Kolanki.
Polityk podczas rozmowy zapytany został między innymi, czy był zaskoczony tym, że minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski podjął decyzję o zakończeniu misji przez ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu. Taki komunikat pojawił się w środę na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Jestem zaskoczony tym, jak bardzo nieumiejętnie się Radosław Sikorski zachowuje. Nie rozpoczął żadnej procedury. On tak naprawdę poinformował pewnych ambasadorów, że będzie chciał ich odwołać. Ale wczoraj szefowa kancelarii prezydenta ujawniła, że nie wpłynęły żadne wnioski. To prezydent w naszym systemie odwołuje i powołuje ambasadorów, więc, żeby zainicjować procedurę, musi być wniosek do prezydenta - powiedział Jabłoński. - Dziwi mnie to, że Sikorski zachowuje się tak nieumiejętnie. On tak naprawdę tym oświadczeniem – komunikatem MSZ-u, że będzie odwoływał ponad połowę ambasadorów bez podania przyczyn, bo mamy około 90 ambasadorów na całym świecie – uderza we wszystkich, bo we wszystkich krajach urzędowania są wątpliwości, czy ten ambasador cieszy się zaufaniem. Moim zdaniem, jeśli chce kogokolwiek odwołać, to powinien podać merytoryczne powody - dodał. - Ma do tego prawo, żeby złożyć taki wniosek, ale musi podać merytoryczne powody. Krążą różne listy, co też bardzo uderza w tych ambasadorów. To jest oficjalne, nieoficjalne - zaznaczył.
Lista odwoływanych ambasadorów nie została opublikowana. Jej część ujawnił jednak w czwartek Onet. O niektórych ambasadorach mówił także podczas rozmowy Paweł Jabłoński.
- Jeszcze ciekawsza jest informacja – też krążąca – kim mają być ci ambasadorzy zastąpieni. Najpierw się pojawiały dwa nazwiska, teraz się jeszcze trzecie pojawia. Bogdan Klich, były minister zdymisjonowany po katastrofie smoleńskiej, miałby rzekomo tracić do USA – na najważniejszą właściwie naszą placówkę. Można sobie porównać obecnego ambasadora Magierowskiego z panem Klichem, wydaje mi się, że każdy sam to musi ocenić - powiedział polityk. - Oni opowiadają, że chcą tę dyplomację uprofesjonalnić, a mówi się jednak o nominacjach politycznych. Prawda jest taka, że zasadnicza większość obecnych ambasadorów to są po prostu dyplomaci. Było kilka nominacji politycznych, ale zdecydowana większość, to są dyplomaci. Jak chce odwołać 50., to w tym gronie na pewno muszą się znaleźć dyplomaci, bo ich jest po prostu ponad połowa - dodał. - Kto dalej ma być powołany? Mówi się o Berlinie dla pana posła z PO, pan poseł Chrząkała. Mam wrażenie, że niczym szczególnym jako poseł się nie odznaczył, ale jest na pewno wiernym członkiem PO, nie zdradził jej w kluczowych momentach, więc chyba dla niego taka nagroda jest przewidziana - podkreślił.
Pojawia się jeszcze trzecie nazwisko – takiej młodej pani poseł z Łodzi, Aleksandry Wiśniewskiej. Ona jest bardzo mocno promowana, ma też bliskie związki z panem Sikorskim. Ostatnio została powołana na szefową polsko-amerykańskiego zespołu parlamentarnego. Ta pani poseł własnoręcznie wyciągała tonących migrantów. Podobno ona marzy o karierze międzynarodowej i ma dostać takie stanowisko. Czy to jest profesjonalizacja dyplomacji? Każdy sam to musi ocenić - powiedział Jabłoński.
Jak zaznaczył polityk, „nie ma nic przeciwko nominacjom politycznym”. - Uważam, że ambasador to jest w ogóle funkcja polityczno-dyplomatyczna. My to zresztą wpisaliśmy w projekt w ustawie o służbie zagranicznej, bo to jest taki charakter – reprezentuje się stanowisko polityczne rządu i prezydenta. Tylko, że Konstytucja mówi, że ambasadorów powołuje i odwołuje prezydent. To się powinno odbywać w konsensusie i być uzgodnione pomiędzy wszystkimi instytucjami – prezydentem, premierem, ministrem spraw zagranicznych - powiedział poseł PiS. - Po to został powołany konwent służby zagranicznej, żeby o tym rozmawiać pod odpowiednią klauzulą. Żeby to ustalić i dopiero później ogłaszać. A taki publiczny komunikat, atakujący wszystkich – ponad połowę ambasadorów – osłabia naszą dyplomację. Nic na tym nie zyskujemy, poza tym, że pan Sikorski może pokazać jak to on twardo warczy z PiS-owcami w MSZ. A prawda jest taka, że tak zdecydowana większość to są ludzie kompletnie niepowiązanie politycznie z nikim – ani z Platformą ani z PiS-em - dodał.
W Polsce wszyscy ambasadorowie są prezydenccy, w takim sensie, że to prezydent ich powołuje. Ale też wszyscy ambasadorowie są pewnym sensie premierowscy czy ministerialni, bo żeby tą procedurę powołania przejść to musi być wniosek MSZ-u, musi być konwent służby zagranicznej, potem jest komisja sejmowa i do dobrego obyczaju zawsze należało to, że to jest wszystko ustalane wcześniej - powiedział Jabłoński, zaznaczając, że „zwrócił się wczoraj z interpelacją do ministra Sikorskiego, jakie są merytoryczne powody odwołania”. - Po pierwsze, co do każdego indywidualnego ambasadora - nie można wszystkich grupowo odwoływać, bo mają tą wadę, że zostali powołani w niewłaściwym czasie, kiedy rządził PiS. Na razie to się wydaje jedyny powód. Jeśli są merytoryczne powody, to bardzo byśmy byli wdzięczni, żeby minister je przedstawił. Ale nie w twoim trybie - stwierdził. - Jeśli nagle ponad połowa polskich ambasad miałaby zostać pozbawiona szefów i miałby być tymczasowo kierujący zastępca z zupełnie inną pozycją, to on będzie traktowany nie jako partner do rozmowy – formalnie będą go honorować jako szefa placówki, ale nic on nie załatwi, ani nie będzie miał siły przebicia - dodał. - To jest sytuacja na dłuższą metę patologiczna - taka prowizorka, która miałaby w tej chwili być utrzymywana do momentu, aż zostanie wybrany inny prezydent, który będzie działał tak, jak chce pan Sikorski. To tak nie działa - zaznaczył.
Polityk mówił także o wizycie prezydenta Dudy i Donalda Tuska w Waszyngtonie. - Mamy sytuację szczególną, bo nie pamiętam takiej sytuacji, żeby był i premier i prezydent. To wynika też z sytuacji bezpieczeństwa, gdzie rola prezydenta w kierowaniu polityki zagranicznej zawsze była wskazywana. Jednocześnie oczywiście rząd też współdziała w prowadzeniu tej polityki, ma za nią odpowiedzialność. Bardzo dobrze, że to się wydarzyło - powiedział Jabłoński. - Kluczowe jest teraz to, co się wydarzy na spotkaniu Trójkąta Weimarskiego. Bo administracja Bidena to nie jest tak naprawdę większy problem. Jeśli chodzi o decyzje polityczną o dalszym wspieraniu Europy Środowej, Ukrainy, w odpieraniu rosyjskiej agresji, to nie ma wątpliwości. Wątpliwości zaczynają się pojawiać na przykład w Niemczech. Jeżeli kanclerz nie chce przekazać systemów Taurus i mówi, że to by było angażowanie się w wojnę, z drugiej strony Macron mający zupełnie inne stanowisko. Rolą polskiego rządu jest dziś doprowadzenie do tego, żeby nie było w Europie nowego zwrotu prorosyjskiego - dodał.
Około godziny 12.00 prezes PiS Jarosław Kaczyński będzie odpowiadał na pytania członków komisji ds. Pegasusa. Do tej sprawy także odniósł się Paweł Jabłoński.
- Te komisje są pewnego rodzaju narzędziem politycznym, na którym się koalicja skupiła. Uznała, że to będą narzędzia do rozliczania. Tylko na razie wszystkie te komisje śledcze pokazują, że to oni mają pewien problem - ocenił poseł PiS. - W komisji ds. wyborów cały czas nie chcą wezwać świadków, którzy tak naprawdę doprowadzili do tego, że te wybory się nie odbyły – pani marszałek Kidawy-Błońskiej, Rafała Trzaskowskiego, Borysa Budki. Oni robili wszystko, żeby to blokować - powiedział Jabłoński. - W komisji ds. wiz sam przewodniczący Szczerba ujawnił, że ta wielka afera tak naprawdę to jest kilkaset sztuk. Gigantyczna propaganda, machina tego kłamstwa wizowego, okazuje się, że to było o trzy wielkości mniejsze - dodał. - Dzisiaj Pegasus. Pegasus to jest jedno z narzędzi, którymi dysponują służby na całym świecie do walki z przestępczością. Odbywa się to zwykle poprzez mechanizm kontroli sądowej – jeżeli służby chcą kogoś podsłuchiwać, występują do sądu i muszą mieć zgodę - zaznaczył.
Jak stwierdził Paweł Jabłoński, „myślę, że przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego powinna się obawiać raczej dziś rządząca koalicja”. - Ich kłamstwa o tym, że Pegasus pozwalał na wgrywanie jakichś materiałów, to też zostało zdementowane przez państwa redakcję. Myślę, że dziś prezes Kaczyński też o tym będzie mówił przed komisją - podkreślił polityk.