Na pewno nikt się nie spodziewa sukcesu PiS w wyborach samorządowych. Pytanie, co im się uda otrzymać (…) Tu jest pytanie o to, ile tej goryczy trzeba będzie przełknąć, a nie o to, czy będzie tam jakiś szampan. Tego się nikt nie spodziewa - powiedział gość Jacka Nizinkiewicza.
Ekspert podczas rozmowy zapytany został między innymi, dlaczego PiS traci poparcie.- To naturalny efekt porażki w wyborach. Zawsze dzieje się tak, że część wyborców patrzy, czy partia jest skuteczna czy nie jest skuteczna. Część osób podejmuje też decyzję na podstawie kontaktu z otoczeniem i jak widzi, że otoczenie jest entuzjastyczne względem zwycięzców, a krytyczne wobec przegranych, to dostosowuje się – swoje widzenie i wybory do tego, co robi otoczenie - powiedział prof. Flis. - To jest zjawisko znane z przeszłości – PiS tak wygrało w 2015 roku wybory parlamentarne, mając miodowy miesiąc po zwycięstwie Andrzeja Dudy nad Bronisławem Komorowskim w wyborach prezydenckich - dodał. - Natomiast głównym problemem PiS jest to, że samo sobie przesunęło kluczowe dla przeżycia partii wybory samorządowe – na moment z tego miesiąca miodowego na ten najgorszy moment po porażce, kiedy zwycięzcy są jeszcze na fali, a przegrani nie zdążyli się jeszcze przegrupować - zaznaczył.
W polityce nie ma niczego stałego, to potrwa parę miesięcy, a później się zobaczy. Wszystko zależy od tego, jak będzie działać KO, jaki pomysł na siebie znajdzie PiS oraz, jakie to będzie mieć długotrwałe skutki wewnętrzne i społeczne. Wiemy z badań, że PiS przez osiem lat przehulało tę przewagę, która wyniosła je do władzy. W 2015 roku wyborcy prawicowo-solidarni przewyższali lewicowo-liberalnych liczebnością w polskim społeczeństwie trzy do jednego. A po ośmiu latach rządów PiS jest to już tylko jeden do jednego. Została odzyskana równowaga. Te same metody i działania, które wcześniej dawały sukcesy, teraz już raczej ich nie przyniosą - wyjaśniał prof. Jarosław Flis.
Jak podkreślił ekspert, "tak naprawdę PO nie zyskuje tak dużo poparcia, jak PiS go traci”. - Część wyborców PiS odchodzi do Konfederacji, część do Trzeciej Drogi, część do niegłosujących. I tak to się zbiera, tutaj nie musi być żadnego klucza, wedle którego takie zmiany się odbywają - powiedział. - Natomiast może mieć to poważne konsekwencje w tych wyborach dla samego PiS-u wewnątrz i później dla wyników wyborów europejskich, które będą czystym testem, próbą przez wyborami prezydenckimi - dodał socjolog. - Wiemy, że grupa wyborców jednoznacznie prawicowo-solidarnych stopniała do mniej więcej 25 proc. społeczeństwa. Ale warto pamiętać, że o tę grupę toczy się walka. W tej grupie swoje przyczółki miała i PO i Trzecia Droga – przede wszystkim PSL – i Konfederacja. Wiemy, że PiS w wyborach sejmikowych jesienią zjechało do poziomu 23 proc. To był najniższy wynik od 2005 roku, od kiedy ten nowy system partyjny się ukształtował. I teraz będziemy patrzeć, czy poszło jeszcze gorzej, czy jednak udało się utrzymać część tego elektoratu - zaznaczył gość programu.
Na pewno dla PiS największą pociechą jest los PO i PSL. Przez minione osiem lat lat te partie były wielokrotnie składane do grobu, zjeżdżały czasem pod próg wyborczy, spadały na trzecie czy czwarte miejsce, nawet w sondażach. Teraz mają premiera i wicepremiera. W PiS-ie mogą teraz pomyśleć – przynajmniej tylne szeregi – „teraz jest, jak jest, kierownictwo nie ma żadnego pomysłu, popada trochę w szaleństwo, ale trzeba poczekać”. Jak spojrzymy, to na przykład taki Dworczyk za osiem lat będzie w takim wieku, jak teraz jest Morawiecki. Mogą spokojnie poczekać w myśl zasady, że „dłużej klasztora niż przeora” - stwierdził prof. Jarosław Flis.
Jak powiedział ekspert, „Jarosław Kaczyński stara się uspokoić sytuację przed tymi wyborami, żeby się to wszystko nie rozjechało”. - Tak naprawdę zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądała po wyborach samorządowych i europejskich - dodał. - 10 czerwca rano, kiedy spłyną wyniki PKW realnie rozpocznie się rozliczanie kierownictwa, myślenie o strategii i o tym, co zrobić przez kolejne trzy lata - podkreślił.
Prof. Jarosław Flis zapytany został również, czy PiS przegra wybory samorządowe i europejskie. - Wybory samorządowe to dyscyplina, w której można znaleźć dowody na różne rzeczy. Na pewno nikt się nie spodziewa sukcesu PiS. Pytanie, co im się uda otrzymać. Wiadomo, że to jest poziom aspiracji, ale to jest walka o to, czy poza Podkarpaciem – co też nie jest pewne – uda się utrzymać jeszcze jedno czy dwa inne województwa, czy uda się utrzymać tych kilka miast powiatowych, które PiS wygrało w 2018 roku - powiedział. - Czy będzie tak, jak w Otwocku – że wszyscy pochowają szyldy i PiS będzie się mogło pochwalić tylko przegranymi kandydatami w największych mostach, bo to będą jedyne miasta, gdzie pod własnym szyldem wystawi swoich kandydatów. Tu jest pytanie o to, ile tej goryczy trzeba będzie przełknąć, a nie o to czy tam będzie jakiś szampan. Tego się nikt nie spodziewa - podkreślił ekspert.
Czy protesty rolników zaszkodzą koalicji rządowej? - Protesty nie służą żadnym rządzącym, nie ma wątpliwości. Sprawa jest rozwojowa i rozkręca się, to będzie sprawdzian skuteczności i działania – i dla PO i dla PSL to jest bardzo ważny temat, ale nie ma żadnych podstaw, żeby sądzić, co się będzie działo - powiedział Flis. - Jeśli się uda rozwiązać ten problem, to będzie to atut rządzących, jeśli się będzie tliło i jeśli to będzie wracać, to trudno się spodziewać, żeby były z tego korzyści - dodał.
Jacek Kurski może wzmocnić PiS swoim powrotem? - Jeśli chodzi o powrót Jacka Kurskiego, to ten raport, który krąży w sieci, raczej wywołuje uśmiech i politowanie - ocenił socjolog. - Kurski do perfekcji opanował mówienie tego, co Jarosław Kaczyński chce usłyszeć, ale to nie musi być prawda. Nic nie wskazuje na to, że PiS przegrało te wybory, dlatego, że było za łagodne. Że nie dość intensywnie atakowało swoich przeciwników. Wiemy, że te ataki zmobilizowały przeciwników dużo bardziej niż zwolenników własnych. Tyle, że nawet na wsi – gdzie PiS włożył tyle wysiłku, żeby dogęścić komisje, ułatwić – pojawiło się milion wyborców. Ale ten milion nowych wyborców zagłosował na opozycję, a nie na PiS. PiS utrzymało mniej więcej stan posiadania sprzed czterech lat, ale w ogóle nie poszło do przodu, a w tym czasie opozycja zrobiła postęp. Wydaje się, że podpowiedzi Jacka Kurskiego mają służyć przede wszystkim jemu, a PiS chyba by zaszkodziły - zaznaczył prof. Jarosław Flis, socjolog, Uniwersytet Jagielloński.