Prof. Jarosław Flis, socjolog

Pytanie, czy tylne szeregi PiS-u nabiorą pokory do rzeczywistości czy nadal będą gonić za Jarosławem Kaczyńskim i jego opowieścią o tym, że Donald Tusk jest niemieckim agentem. Na razie można wnosić, że PiS przegrało, bo Jarosław Kaczyński nie dość dobitnie i często mówił, że Donald Tusk jest niemieckim agentem - powiedział rozmówca Zuzanny Dąbrowskiej.

Jak powiedział ekspert, „gdyby popatrzeć na to, co się działo przez minione osiem lat, to PiS wielokrotnie dochodził do wniosku, że roznosi tę drugą stronę”. - A później się okazało, że póty dzban wodę nosi, póki ucho się nie urwało i że nosił wilk razy kilka. Wiele jest mądrości ludowych na temat tego, żeby się specjalnie nie przejmować tym, że na razie to idzie, bo ten się śmieje, kto się śmieje ostatni - stwierdził. - To rzeczywiście na razie jest sytuacja, która może się rozwinąć w różne strony. Poziom napięcia bez wątpienia jest bardzo duży – on jest nie do utrzymania na dłuższą metę. W każdym razie na dłuższą metę będzie szkodził rządzącym. Z drugiej strony, w krótszej perspektywie, on utrudnia bardzo PiS przegrupowanie się i przemyślenie tego, co mają robić - dodał. - Teraz są odruchy –  kopią po odciskach, depczą po kostkach. Jesteśmy zszokowani tym, że nie tylko my potrafimy kopać po kostkach i deptać po odciskach, a tu się nagle okazuje, że nam też się da i że reagujemy dokładnie tak samo. Ulica, zagranica i inne rzeczy, nic nam lepszego nie przychodzi do głowy - zaznaczył. 

Opowieść o totalnej opozycji była opowieścią PiS. Opozycja z lubością używała tego określenia próbując wepchnąć wszystkich do jednego worka. A to była nieprawda. Wcześniej w opozycji były bardzo wyraźnie dwa nurty – jeden, który uważał, że trzeba z wysokiego C i od razu oskarżać o najcięższe grzechy, i drugi – były też takie ugrupowania, które uważały, że dzieją się różne rzeczy absurdalne i nie takie, które byśmy akceptowali, ale generalnie „nie jesteśmy zainteresowani zaostrzaniem konfliktów” - powiedział prof. Jarosław Flis. - PiS w ogóle nie było zainteresowane tym, żeby na zwracać uwagę – była podstawa, doktryna. Jak PO coś mówi, to robimy na odwrót, a jak coś mówi PSL, to ignorujemy. Teraz nie ma takiego bytu – wszystkich wpychamy w ramiona Platformy, bo jesteśmy przekonani, że jesteśmy od niej silniejsi. Ale się okazało, że to tak nie działa – na chwilę warto w to wierzyć, ale później się okazuje, że nie mamy żadnego pola manewru, że nie potrafimy nic zrobić. Po wyborach sobie przypomnieli, że „mamy tyle wspólnych wartości”. Ciekawe, że przez ostatnie osiem lat tego nie zauważyli - dodał. 

Jak stwierdził socjolog, „pojawia się taki problem, że inny jest układ sił po stronie opozycyjnej niż ten, który był”. - PiS ma dużo mniejsze możliwości grania w dobrego i złego glinę, bo teraz i prezydent Duda inaczej się ustawił – w roli złego gliny względem rządu - powiedział prof. Flis. 

Gdyby scharakteryzować ostatnie pola konfliktu, z którymi mieliśmy do czynienia od wyborów, to który z nich – patrząc z punktu widzenia interesu państwa – jest najpoważniejszy? - Sprawy Kamińskiego i Wąsika oraz sprawa mediów publicznych zostały na razie ruszone, rozchwiane. Na razie nie wiemy, co z tego wyjdzie – czy to jest tak, że media publiczne po przejęciu będą kolejną kopią tego, co robił Jacek Kurski. Raz przełączyłem i była dyskusja pomiędzy Nałęczem i Cimoszewiczem. Jak tak ma wyglądać debata w Polsce i tak mają wyglądać trzymające równowagę media, to nie rokuje to dobrze - ocenił socjolog. - Teoretycznie można wyprowadzić to na taki poziom, żeby w tym miejscu mogły się spotkać przynajmniej umiarkowane skrzydła - dodał. - Pytanie jest jeszcze o różne instytucje państwa prawa – sposobie rozstrzygania sporów prawnych. Na razie jest tak, że najwyraźniej obydwie strony się ignorują. PiS był przekonany, że my możemy ignorować was, ale przecież wy nie możecie ignorować nas. Nagle się okazało, że to żaden problem, że TK w upadłości – bo chyba tak należy określić ciało, w którym nie wiadomo, kto jest przewodniczącym i wewnątrz jest problem z tym, żeby się zebrać w przewidywalnym składzie – potrafi się zebrać tylko w jednym celu: żeby wydać doświadczenia wymierzone w nowy obóz rządzący i chroniące stan posiadania poprzedniego obozu rządzącego.  Że to jest w zasadzie jedyna rzecz, która jeszcze spaja ten obóz - dodał. - I w zasadzie te wyniki są przewidywalne do bólu. To nie jest tak, że idziemy do TK i nie wiemy, co się tam zdarzy. Bo różne racje będą roztrząsane. Tutaj sprawa jest prosta – każdy wniosek TK w tym składzie ma przewidywalny rezultat. To jest niebezpieczne. Pytanie, czy da się odtworzyć takie instytucje prawne, co do których nie będzie jasne, co się zdarzy. Są pewne oznaki nadziei. Na przykład wszystkie dezycję dotyczące wpisywania władz spółek w telewizji. Widać, że to nie jest tak, że z góry wiadomo, co tam wszystko się zdarzy - podkreślił. 

Pytanie, czy tylne szeregi PiS-u nabiorą pokory do rzeczywistości czy nadal będą gonić za Jarosławem Kaczyńskim i jego opowieścią o tym, że Donald Tusk jest niemieckim agentem. Na razie można wnosić, że PiS przegrało, bo Jarosław Kaczyński nie dość dobitnie i często mówił, że Donald Tusk jest niemieckim agentem - stwierdził prof. Jarosław Flis. - Patrząc na sondaże z ostatniego tygodnia nie ma wątpliwości, że przyspieszone wybory mogłyby być jeszcze mocniejszym ciosem dla PiS (…) Warto pamiętać też, że przed nami dwie kampanie wyborcze. Wrzucanie w ten kocioł jeszcze wyborów sejmowych to byłoby naprawdę trudne do ogarnięcia, co z tym wszystkim można zrobić. I tak będą w najbliższym czasie będą wybory i wszyscy w polskiej polityce będą mogli policzyć szable - zaznaczył socjolog.

Prowadzący