Prof. Antoni Dudek, historyk i politolog

Mówienie o tym, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są więźniami politycznymi i porównywanie tego z Białorusią, jest niepoważne (…) To jest żałosne i ośmieszające PiS. Odradzam taką retorykę porównań z Białorusią czy Rosją - powiedział gość Jacka Nizinkiewicza.

Ekspert podczas rozmowy zapytany został między innymi, jakie znaczenie miała czwartkowa demonstracja PiS. - Miała znaczenie przede wszystkim dla tej partii. Kaczyński po szoku, jakim dla większości zwolenników PiS-u jest utrata władzy, chciał pokazać, że ciągle jest ich dużo. I udało mu się – utwardził swój twardy elektorat. Pokazał też, że jest w stanie cokolwiek zrobić, żeby się przeciwstawić – przede wszystkim zmianom, do jakich doszło w TVP - powiedział prof. Antoni Dudek. - Przy okazji pojawiła się sprawa Kamińskiego i Wąsika, więc ich też poparto. Natomiast nie dowiedziałem się z tego marszu, jaki jest dalszy plan PiS. Bo oni go prawdopodobnie nie mają, oni się będą pewnie bronić – reagować na to, co będzie robił nowy obóz władzy. I to raczej o plany nowego obozu władzy należy pytać, bo PiS się będzie bronił tam gdzie będzie mógł – mniej bądź bardziej skutecznie, ale się będzie bronił. Prezydent Duda przez najbliższe pół roku będzie niewątpliwie najważniejszym elementem tej obrony - dodał. 

Do tego, co mówi PiS o nowym obozie władzy odnoszę się z dużym dystansem. Pamiętam, jak w 2014 roku, po bardzo wątpliwych wyborach samorządowych, które były najbardziej nieprofesjonalnie zrobionymi wyborami, Kaczyński grzmiał z mównicy sejmowej: „sfałszowaliście te wybory”. Następnie pan Kaczyński rządził osiem lat i mógł wyjaśnić, czy te wybory zostały sfałszowane, postawić zarzuty ludziom, którzy mieli je sfałszować. Ale nic takiego nie nastąpiło, dlatego nie traktuję poważnie wszelkich wypowiedzi pana prezesa i innych polityków PiS-u o fałszowaniu wyborów – zwłaszcza, że o tym mówią w styczniu, kiedy wybory były 15 października - stwierdził ekspert. - Przez wiele tygodni nie słyszałem o tym, że wybory były sfałszowane. To jest mało wiarygodna retoryka, PiS może różne rzeczy opowiadać, ale z tego już nic nie wynika. Przed chwilą Sąd Najwyższy – i to izba uważana za tą PiS-owską – uznał, że wybory były legalne. Sprawa jest w sensie formalnym zamknięta, a opowiadać można różne rzeczy. Politycy opowiadają różne rzeczy, ale ja się tym nie przejmuję - zaznaczył.

Manifestacja była pokazem słabości czy siły Jarosława Kaczyńskiego? - Ja bym powiedział, że bilans jest niejednoznaczny – zobaczymy po sondażach. Mnie się wydaje, że to był raczej pokaz siły umiarkowanej. Był w stanie zgromadzić bardzo dużo ludzi w Warszawie, natomiast to nie jest czas na dokonywanie przełomu psychologicznego. Manifestacje Tuska z ubiegłego roku – wydaje mi się, że dużo liczniejsze, bo też klimat sprzyjał – budowały pewną masę krytyczną przed wyborami 15 października i one pomogły uzyskać opozycji wynik, który pozwolił odsunąć PiS od władzy - zauważył politolog. - Nie sądzę, żeby ta wczorajsza manifestacja miała wpłynąć w jakikolwiek sposób na wynik wyborów samorządowych, które będą w kwietniu. Z tego punktu widzenia PiS-owi to niewiele dało, ale jakoś musieli zareagować, bo same wizyty posłów w TVP, PAP czy PR niewiele dały. Musiał pokazać ludziom, że jeszcze coś więcej zrobi, to zorganizował tę manifestację - dodał. - Ale mam wrażenie, że PiS-owi bardziej zaszkodził niż pomógł prezydent Duda, swoją niejednoznaczną postawą wobec Kamińskiego i Wąsika. Muszę powiedzieć, że prezydent został przetestowany przez koalicję rządową i test dla tej koalicji wypadł pomyślnie. Widać, że prezydent Duda najpierw będzie groził, że „ani kroku w tył”, a później ten krok w tył dość szybko będzie robił. To jest optymistyczna informacja o koalicji rządowej - ocenił prof. Dudek.

Politolog zapytany został także, czy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika można nazwać więźniami politycznymi. - W moim przekonaniu Wąsik i Kamiński zostali skazani, dlatego, że Jarosław Kaczyński kazał im w 2006 roku – uważając, że Lepper jest skorumpowany – przeprowadzenie operacji gruntowej, czyli podsunięcie tej sfabrykowanej informacji. Natomiast Lepperowi nie udowodniono korupcji, dlatego, że tam doszło do zdrady, przecieku. Była to skrajnie nieprofesjonalnie przeprowadzona operacja od strony służb, kompromitująca moim zdaniem CBA - powiedział prof. Antoni Dudek. - Sąd ocenił to po latach jako działanie bezprawne i ja tu polegam na opinii sądu. Natomiast Duda – mówię tu o sądzie pierwszej instancji – pospieszył się w 2015 roku z ułaskawieniem. Dlaczego? Bo prezes Kaczyński chciał mieć Kamińskiego i Wąsika w rządzie, a było zagrożenie, że urzędujący minister spraw wewnętrznych dostanie wyrok bezwzględnego więzienia. Żeby rozwiązać ten problem, Duda zrobił rzecz, której moim zdaniem robić nie powinien, czyli ułaskawił ich po wyroku pierwszej instancji - dodał. - I teraz pytanie, dlaczego to trwało aż osiem lat, zanim padł wyrok w drugiej instancji. Ja wiem, że tam był spór prawny, że była decyzja SN i TK. Ale nie kryję, że bardzo mi się nie podoba sytuacja, że wyrok zapadł dopiero po ośmiu latach. W tym momencie pojawił się problem prezydenta Dudy - podkreślił. 

Jak zauważył ekspert, „do wczoraj prezydent opowiadał, że absolutnie w tej sprawie już nic nie zrobi, bo ich już ułaskawił, po czym zmienił zdanie, ściągnął małżonki obu panów, żeby jakoś uzasadnić swoją zmianę decyzji”. - To wszystko jest niewiarygodne. Prezydent Duda, przyjmując taką właśnie strategię – bo formalnie nie ułaskawił ich ponownie tylko wybrał procedurę ułaskawieniową – przyznał się do tego, że ułaskawienie z 2015 roku nie było skuteczne. Bo gdyby było skuteczne, to nie powinien wszczynać tej procedury ułaskawieniowej. Jaki jest z tego wniosek? Prezydent Andrzej Duda jest skrajnie niekonsekwentny i zarówno on, jak i jego obóz polityczny, będzie za to płacił cenę. Bo to wszystko ludzie - myślę, że za paręnaście dni Kamiński i Wąsik wyjdą z więzienia - uznają, że to był rodzaj teatru politycznego - zaznaczył historyk.

Zdaniem prof. Dudka, „mówienie o tym, że Kamiński i Wąsik to są więźniowie polityczni i porównywanie tego z Białorusią, jest niepoważne”. - Na Białorusi jest ponad 1500 więźniów politycznych i to są ludzie, którzy odbywają wieloletnie wyroki. Nie dwuletnie, tylko dziesięcioletnie i większe. To jest żałosne i to ośmiesza PiS. Odradzam taką retorykę porównań z Białorusią czy Rosją, bo to po prostu ich ośmiesza - stwierdził prof. Dudek.

Czy Adam Bodnar powinien szybko zareagować na procedurę ułaskawienia. - Ja myślę, że to jest tak naprawdę sprawa polityczna. Adam Bodnar musi podjąć decyzję jako polityk rządu. Co w interesie rządu leży bardziej? Żeby dać PiS-owi pole do podkreślania, że to są więźniowie polityczni i uznając, że jest to tak groteskowe, że PiS-owi szkodzi? I ta procedura powinna trwać całkowicie normalnie. A jeżeli cena polityczna będzie taka, że nie należy PiS-owi tego paliwa dostarczać, to wtedy należy tę procedurę przyspieszyć - powiedział prof. Antoni Dudek. - Generalnie uważam, że za całą sprawę, na tle innych rodzajów nadużyć, z którymi mieliśmy do czynienia w III RP, panowie Wąsik i Kamiński zostali ukarani niezwykle surowo. Z tego punktu widzenia uważam, że oni powinni możliwie szybko wyjść na wolność. Natomiast i tak czeka nas kolejny akt tego teatru politycznego – czyli to, czy Kamiński i Wąsik są jeszcze posłami czy nie są. Teraz PiS będzie twierdził, że należy ich natychmiast przywrócić do ław sejmowych. A marszałek Hołownia już powiedział - i słusznie - że oni posłami nie są. Będzie pytanie o obsadzenie, a PiS już zapowiedział, że nikomu ze swoich ludzi na te miejsca nie pozwoli wejść. Zobaczymy, czy ktoś się nie skusi. To będzie ciekawy eksperyment - dodał. - Myślę, że PiS cały czas będzie argumentował, że Sejm jest nielegalny, bo nie ma tych dwóch posłów, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek poza PiS-em się zgodził z tym punktem widzenia. Za chwilę to się oprze o TK, bo pewnie posłowie PiS-u wyślą w tej sprawie wniosek do TK. I zacznie die awantura wokół tego, czym jest właściwie albo czym nie jest TK - zaznaczył ekspert. 

Co do możliwości rozwiązania przedterminowego Sejmu przez prezydenta w związku z tym, że w terminie nie jest podpisana ustawa budżetowa, bo on ją odeśle do TK, to chcę powiedzieć jasno, że taką historię w nieco innej wersji już przerabialiśmy w roku 1995. Wałęsa wówczas próbował doprowadzić do przedterminowego rozwiązania Sejmu - powiedział historyk. - Tyle tylko, że od tamtej pory politycy wyciągnęli wnioski i w obecnej Konstytucji jest artykuł, który mówi jasno, że terminy liczą się do momentu przedstawienia prezydentowi budżetu do podpisu, a nie do momentu złożenia przez niego podpisu. W praktyce to oznacza, że jak z Parlamentu za kilkanaście dni wyjdzie ustawa budżetowa do prezydenta, to konstytucyjny wymóg jest spełniony i prezydent nie ma najmniejszych podstaw, żeby wykonywać jakiekolwiek ruchy wobec Parlamentu. Może sobie wysyłać do TK, ale to nie daje podstawy do rozwiązania parlamentu - podkreślił prof. Antoni Dudek, historyk, politolog, UKSW.

Prowadzący