Prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista

Jeżeli prezydent skieruje do Trybunału Konstytucyjnego ustawę budżetową przed jej podpisaniem, to znaczy, że ją otrzymał. A kadencję Sejmu skrócić może wtedy, kiedy jej nie otrzyma. To jest jasne - powiedział gość Jacka Nizinkiewicza.

Ekspert podczas rozmowy zapytany został, czy według prawa Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik wciąż są posłami. 

Wszystko wskazuje na to, że tak. Konstytucja stanowi, iż ten, kto został skazany prawomocnie na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego, traci prawo wyborcze. Ale kodeks wyborczy – żeby zapewnić pełną ochronę przedstawicieli narodu, którymi są posłowie – przewiduje procedurę, która zakłada, że kiedy to się stanie i jest pewność o kogo chodzi, to wtedy marszałek Sejmu ma obowiązek mandat wygasić - powiedział prof. Ryszard Piotrowski. - Ale żeby uniknąć takich błędów, jakie się czasem zdarzają – a które kiedyś się już zdarzyły, kiedy PKW zabroniła Andrzejowi Lepperowi kandydowania na prezydenta, po czym okazało się, że była to pomyłka Krajowego Rejestru Karnego – to zainteresowany poseł może się odwołać do Sądu Najwyższego — dodał. - SN powinien sprawdzić teraz, czy nie ma tutaj jakiegoś formalnego uchybienia. Ale – co bardzo ważne – marszałek powinien wystąpić w roli pośrednika. Bo poseł odwołuje się do SN za pośrednictwem marszałka Sejmu. Ale marszałek Sejmu nie może zmienić nawet kropeczki w tym, co poseł napisał - zaznaczył konstytucjonalista.

Z kolei rozpoznający sprawę SN nie może powiedzieć: hej, ale poprzednie sądy się pomyliły. W szczególności nie może powiedzieć: Sąd Najwyższy się pomylił. Dlatego, że prezydent ma przecież prawo abolicji indywidualnej. No i SN tak właśnie stwierdził. Teraz to wraca do marszałka Sejmu, ale sprawa do niego nie wraca – on nie może recenzować tego, co SN postanowił. On ma to wykonać - zaznaczył prof. Piotrowski. - W związku z tym, że SN stwierdził, iż postanowienie marszałka było nieważne o wygaszeniu mandatu, to te mandaty dalej pozostają. Ale mamy osobę prawomocnie skazaną – status posła się zmienia po prawomocnym skazaniu w ten sposób, że jeśli orzeczono karę pozbawienia wolności, to bez potrzeby zniesienia nietykalności poselskiej tę karę pozbawienia wolności należy wykonać i poseł z mandatem trafia do jednostki penitencjarnej. Ustawa o wykonywaniu mandatów przewiduje taką sytuację, że poseł, który wykonuje karę pozbawienia wolności, nie wykonuje mandatu - dodał ekspert. 

Czy Wąsik i Kamiński zgodnie z prawem mogą trafić do więzienia? - Jeżeli nie będą skuteczne środki dotyczące kwestionowania tego rozstrzygnięcia sądu w przedmiocie wykonania kary – które dotychczas były nieskuteczne – to powinni trafić do więzienia. Chyba, że pan prezydent skorzysta z prawa łaski, co wydaje się rozwiązaniem w pełni możliwym. Ale to już nie ode mnie przecież zależy doradzanie panu prezydentowi - stwierdził prof. Ryszard Piotrowski. 

Czy Kamiński i Wąsik mają prawo głosować? - Skoro są posłami, to mają prawo wykonywać swój mandat w Sejmie. Jeżeli są w jednostce penitencjarnej, to mandatu wykonywać nie mogą - powiedział konstytucjonalista. - Ten przepis ustawy, który mówi o pośle, mającym mandat, ale go nie wykonującym, nie znajduje zastosowania na sali sejmowej. Można się zastanawiać nad tym, czy ten przepis art. 5a, Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora jest zgodny z Konstytucją. Ale ten przepis i cały ten pomysł pojawił się w związku z korupcją. I redakcja „Rzeczpospolitej” miała w tym niemałą rolę, dlatego, że hasło „parlament bez przestępców” było promowane właśnie przez redakcję „Rzeczpospolitej” i ono ostatecznie  doprowadziło do zmiany Konstytucji - powiedział ekspert. - Z powodu z zaszłościami natury korupcyjnej angażującym konkretnego posła. Oburzenie opinii publicznej było tak znaczne, że moje usiłowania, żeby tego przepisu do Konstytucji nie wprowadzać, okazały się bezskuteczne. Bo ówczesna większość nie mogła ryzykować politycznych konsekwencji nie przeciwdziałania korupcji. A ja byłem przeciwny tej zmianie Konstytucji, bo uważałem, że ten artykuł może być wykorzystywany do celów politycznych - dodał. 

Panowie Wąsik i Kamiński zachowują mandat, ale go nie wykonują, w związku z czym nie mają immunitetu, nie korzystają z przywileju nietykalności. Są przedstawicielami narodu i dlatego wspomniałem o tych watpliwościach natury konstytucyjnej, dotyczących art. 5a. Ale ten przepis obowiązuje, więc możemy mieć Sejm, który składa się z 460 posłów. W tym dwóch posłów nie wykonuje mandatu, ale nadal ten mandat zachowuje, co oznacza, że nie można wprowadzić do Sejmu posłów na te miejsca. Bo one nie są zwolnione, one są zajęte - zauważył. 

- Uchwalenie budżetu bez Wąsika i Kamińskiego w żadnym wypadku nie może skutkować rozwiązaniem Sejmu. W jaki sposób mogłoby do tego dojść? Jeżeli pan prezydent otrzyma we właściwym terminie ustawę budżetową do podpisania, to nie ma żadnych powodów do tego, żeby kwestionować prawomocność uchwalenia tej ustawy, ze względu na to, że ustawa przewiduje, że dwóch posłów może nie wykonywać mandatu - powiedział prof. Ryszard Piotrowski. 

Czy może dojść do wcześniejszych wyborów, jeśli prezydent skierowałby ustawę budżetową do TK? - Jeżeli prezydent kieruje do TK ustawę przed jej podpisaniem, to znaczy, że ją otrzymał. A jeżeli ją otrzymał, to upada przesłanka konstytucyjna, zakładająca, że jej nie otrzymał. Skrócić kadencję Sejmu może wtedy, kiedy jej nie otrzyma. A jeżeli coś kieruje do TK, to znaczy, że to coś otrzymał – inaczej by nie mógł tego skierować do TK. To jest jasne - stwierdził ekspert. 

Czy w świetle prawa Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego można nazywać przestępcami? - Z punktu widzenia prawomocnego orzeczenia sądu można tak postąpić. Z punktu widzenia ułaskawienia przed prawomocnym skazaniem, może nie do końca - powiedział konstytucjonalista. - W zasadzie ułaskawienie jest tylko dla przestępców, ale prezydent zastosował je wobec osoby, która korzystała z domniemania niewinności. To byłoby trudne do zaakceptowania jako przesłanka do sformułowania „przestępca”. To prawomocne orzeczenie sądu taką podstawę stwarza, ale warto pamiętać, że określenie „przestępca” w naszym języku ma wyjątkowo poważny ładunek negatywny. Byłby rzeczą niebywale niekorzystną dla kultury politycznej, żeby – w moim przekonaniu – w istniejącej sytuacji niepewności prawnej dotyczącej tych wszystkich wątpliwości, używać określeń stygmatyzujących tego rodzaju - dodał. - Być może niektórym osobom to poprawi samopoczucie, ale czy to będzie z pożytkiem dla dialogu, który obecnie jest najważniejszy? Miałbym co do tego zasadnicze wątpliwości - podkreślił prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.

Prowadzący