Prezydent wielokrotnie łamał Konstytucję. Kiedyś to liczyłem – doliczyłem się do 13. i machnąłem ręką. Zacząwszy od ułaskawienia pana Kamińskiego, przez odmowę przyjęcia przysięgi od dwóch prawidłowo wybranych sędziów TK, po powoływanie na stanowiska sędziów TK dublerów oraz aprobowanie zmian w ustroju sądów powszechnych, które były sprzeczne z elementarnymi zasadami prawa i uczciwości - mówił gość Jacka Nizinkiewicza.
Prof. Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego i przewodniczący Trybunału Stanu, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa, podczas rozmowy zapytany został między innymi, jakie są najważniejsze wyzwania stojące przed rządem Donalda Tuska. Były pierwszy prezes SN wskazał na praworządność. - Jeśli chodzi o praworządność, która należy na pewno do czołowych z tych problemów, które trzeba rozwiązać, to jest to podstawowe i szalenie trudne zadanie. Trzeba sobie powiedzieć, że to, co zrobił pan minister Ziobro ze swoimi kolegami, ze swoim szefem na Nowogrodzkiej, z szefami i senatorami, to jest zbrodnia. To była zbrodnia w kategoriach moralnych, bo nie chcę wypowiadać się co do kwalifikacji prawo-karnej - ocenił były pierwszy prezes SN. - Dlaczego? Można było zakwestionować, podważyć, zniszczyć poszczególne placówki, ludzi, zespoły decyzyjne. Ale zniszczyć cały wymiar sprawiedliwości? Zakwestionować połowę sędziów z punktu widzenia, czy są w ogóle sędziami? To można było tylko zrobić w wydaniu niedawnego ministra - dodał.
Krajowa Rada Sądownictwa, tak, jak wszystkie zmiany na podstawie ustaw z 20 grudnia 1989 roku, była wynikiem doświadczeń systemu komunistycznego. Sędziowie, którzy przeżyli stalinizm, to bardzo niewielu jako sędziów widziałem. Prawie wcale. Ale większość przeżyła PRL w jego formie po ’56 roku. Wiedzieli, co jest największym zagrożeniem niezawisłości sędziowskiej. Sposób powoływania na to stanowisko, awansowania, wynagradzania, przenoszenia itd. Stąd, w oparciu o najnowocześniejszy wówczas system sądownictwa portugalskiego i na podstawie własnych doświadczeń, opracowano reformę. Co się okazało? Ta reforma została bez trudu zaakceptowana przez drugą stronę przy okrągłym stole, bo na czym innym im zależało – przede wszystkim na prawie karnym. I jak w 1989 roku nowa ekipa przejęła władze, w ciągu kilku miesięcy doszło do wydania ustaw, które zmieniły właściwie wszystko - powiedział prof. Strzembosz. - A ponieważ prezydent był gotowy podpisać ustawę, to jest ogromna różnica wobec chwili obecnej. Wobec tego, że wszyscy widzieli, jak jest ważny trójpodział władzy i niezawisłe sądownictwo – czego po stronie PiS-u nie mogę stwierdzić w żaden sposób – to w efekcie doszło do prawdziwie rewolucyjnej zmiany bez naruszenia wówczas obowiązujących przepisów. Bo cały tok postępowania był zgodny z wówczas obowiązującym prawem - zaznaczył. - Były więc inne warunki na samym początku – była wola zmian. Opozycja w stosunku zmian ustroju sądu były minimalna, to byli poszczególni posłowie. I prezydent właściwie godził się już na wszystko. Te zmiany pozytywne – tu i ówdzie nadwątlone w toku następnych parudziesięciu lat – zostały w elementarny sposób zakwestionowane - zauważył były przewodniczący TS.
Jak powiedział prof. Strzembosz, „przede wszystkim doszło do sfałszowania składu KRS”. - Wszyscy o tym wiedzieli dobrze. Także pan Jarosław Kaczyński, który był przy okrągłym podstoliku współtwórcą koncepcji KRS. On i jeszcze inne osoby, które zdawały sobie sprawę, że w izbie poselskiej przyznano prawo powoływania do KRS czterech posłów. I wszystko - powiedział były pierwszy prezes SN. - Jak komuś czegoś wyraźnie ustawodawca nie przyznaje, to on tego w sposób dorozumiany nie ma. A praktyką i rozumieniem Konstytucji, od początku było to, że sędziów – tych 15, a więc większość w tej KRS – wybierają sędziowie. I złamanie tej zasady, spowodowanie tego, że partia powołała tych 15 sędziów, doprowadziło do niesłychanej tragedii. Upieranie się, że to jest świetne i że wszelkie zakwestionowanie nieprawidłowości tego powołania, to jest coś niesłychanego i wymaga postępowania dyscyplinarnego. Aż do usunięcia z wymiaru sprawiedliwości - dodał. - To spowodowało, że tworzono coraz większe rzesze ludzi, których nazywano sędziami, ale nie byli prawidłowo powołani. Pan prezydent mówi, że jego błogosławieństwo wystarczy za wszystkie elementy składowe powołania sędziego. No to niech powoła do TK paru kolegów ze swojej katedry czy wydziału prawa UJ, którzy mają najwyższe kwalifikacje, żeby być sędziami TK. Jednak jeżeli on im wręczy akty nominacyjne, oni na pewno nie znajdą się w tym Trybunale. Przynajmniej w normalnym, prawdziwie funkcjonującym organie w państwie - zaznaczył prof. Strzembosz.
Jak przywrócić praworządność? - Przede wszystkim pierwsze kroki zostały o tyle dokonane, że wybrano zdających sobie sprawę z sytuacji przedstawicieli parlamentu. Niewątpliwie pan minister Bodnar przestał wskazywać KRS nowe, wolne miejsca, które należy przy pomocy KRS obsadzić. Czyli strumyczek się zamknął - powiedział przewodniczący KRS. - To są rzeczy wstępne. Niewątpliwie, dopóki KRS nie przyjmie kształtu zgodnego z Konstytucją, trzeba będzie kierować na wolne stanowiska w wyższych sądach, sędziów na zasadzie delegacji ministerialnej. Ci sędziowie, na podstawie rozporządzenia ministra sprawiedliwości, powinni dostawać takie uposażenie, jak inni sędziowie danego sądu, i powinni czekać na sytuację, w której ich status zostanie ostatecznie uregulowany. Ale co zrobić z tymi sędziami, którzy już funkcjonują? Nie ma wątpliwości, że nie będzie się podważać wydawanych przez nich orzeczeń. Normalnie to by było można, bo jak w składzie sądu jest ktoś, kto sędzią nie jest albo, jeśli ktoś orzeka jako sędzia jednoosobowo, to jest to zwykła uzurpacja - dodał. - Trzeba by było przyjść teoretycznie, że nie ma też wyroku. Nie można tego zrobić – obywatel ma prawo do wiary, że organ, przed którym staje to jest prawdziwy organ sądowy i te wyroki będą mogły być ewentualnie podważane w normalnym trybie. Są przepisy, które mówią, jakie są podstawy do wznowienia postępowania. Jeżeli chodzi o asesorów, również nikt nie będzie od nich zadał jakichkolwiek działań, które by spowodowały ich legalność. Oni nie mieli wyjścia – jak im się kończył okres asesury, to albo mogli wyjść z wymiaru sprawiedliwości albo zgłosić chęć dalszego orzekania. Więc KRS - chociaż fałszywa w swoim składzie - wystarczającym jest elementem, aby uznać ich uprawnienia sędziowskie. Chodzi o to, co zrobić z obecnie funkcjonującą KRS - zaznaczył.
- Chyba zostali wezwani do złożenia urzędu, a jak nie zostali, to zostaną do tego wezwani. Nie złożenie urzędu w KRS może łączyć się dla nich w przyszłości z niemiłymi okolicznościami. Przecież oni zdają sobie z tego sprawę – prawnik z wykształceniem, nawet kiepskim, wie, że Konstytucja została jawnie naruszona. Jeżeli oni jawnie aprobują to naruszenie i przebywają w tej KRS, funkcjonują i biorą za to pieniądze, to kiedyś mogą za to zapłacić postępowaniem dyscyplinarnym, bo naruszają prawo - powiedział prof. Strzembosz.
Zdaniem byłego pierwszego prezesa SN, „po wczorajszym orzeczeniu TSUE, który stwierdził, że nie będzie odpowiadał na wnioski o wykładnię prawa przez taką izbę, która składa się z samych neo sędziów, prezydent i wszyscy oponenci zrozumieli, że jeżeli w wymiarze sprawiedliwości ma się coś pozytywnie zmieniać, to przede wszystkim należy zmienić ustawę o KRS”. - Problemem szczególnie wrażliwym jest to, co zrobić z sędziami, którzy tylko noszą togi i wkładają łańcuchy. Ale sędziami z punktu widzenia obu trybunałów europejskich, nie są. Trzeba ich zweryfikować albo ich usunąć, to będzie na pewno olbrzymi problem związany z panem prezydentem, który będzie bronił własnych decyzji nominacyjnych - stwierdził. - Być może w reformie samej KRS nie będzie przeszkodą w przywróceniu praworządności. Mam taką nadzieję. Ci, którzy pokornie czekali sześć lat na nominację, nie chcą skorzystać z tej neo KRS. Oni mogą się poczuć skrzywdzeni i zawiedzeni, że ich koledzy nadal pracują i funkcjonują powołani w sposób nieprawidłowy i sposób sprzeczny z Konstytucją. Tu polityka jest działaniem, które wyważa różne korzyści i różne strony negatywne poszczególnych rozwiązań. Boję się, że jak prezydent będzie bardzo utrudniał życie, to będą podejmowane działania bardzo podobne do tych, które mieliśmy już niedawno - dodał.
Jeśli chodzi o TK, to jest organ nie fałszywy tylko organ śmieszny. Organ, w którym pracuje trzech dublerów. Wszystkie orzeczenia wydane z ich udziałem są z mocy prawa nieważne. Można powiedzieć, że ci, którzy orzekają z dublerami, dopuszczają się poważnego występku dyscyplinarnego, bo orzekają w składach, o których powinni wiedzieć, że są niewłaściwe. Powinni na to reagować. Jest też pani przewodnicząca, która od dawna nie jest przewodniczącą. Jest dwóch sędziów, z punktu widzenia ich profilu życiowego, dyskwalifikujących do pracy w TK. Mówię o pani Pawłowicz i panu Piotrowiczu. Oni zostali powołani na sędziów TK po ukończeniu wieku, który według zmian wprowadzonych przez ich zaplecze, wyklucza kandydowania w tym wieku. Kilka osób nie kwalifikuje się do pracy. Mamy organ, który przez sześć miesięcy w ogóle nie pracował i nie działał - powiedział prof. Strzembosz. - Gdybyśmy mieli swobodę działania, to by trzeba było zlikwidować w całości TK. Zrobić to, co próbowałem w 1989 roku, ale nieśmiało, więc nie przeszło. Czyli wprowadzić izbę konstytucyjną w Sądzie Najwyższym. Ci ludzie są wybierani niepolitycznie - przynajmniej nie powinni być. Jak się usunie neo sędziów, to się wszystko uzdrowi. Ci ludzie mogą być specjalistami w wielu różnych dziedzin. I Sąd Najwyższy powinien ulec generalnej reformie. Usunąć sędziów, którzy nie mają w rzeczywistości kwalifikacji sędziowskich, powołać wieku sędziów nowych w trybie zgodnym z Konstytucją i wybrać ponownie kierownictwo - podkreślił.
Czy prezydent Andrzej Duda łamał Konstytucję? - Wielokrotnie. Ja kiedyś sobie liczyłem – doliczyłem do 13 i machnąłem ręką. Zacząwszy od ułaskawienia pana Kamińskiego. Później odmowa przyjęcia przysięgi od dwóch prawidłowo wybranych sędziów TK, powoływanie na stanowiska sędziów TK dublerów, aprobowanie zmian w ustroju sądów powszechnych, które były sprzeczne z elementarnymi zasadami prawa i uczciwości - zaznaczył prof. Strzembosz. - Sędziowie na początku niemal sami wybierali prezesów sądów, później mieli te prawa ograniczone i minister miał coraz większe uprawnienia, ale była kadencyjność. I w czasie kadencji nie można odwołać prezesów. Tak, jak pana prezydenta nie można odwołać w czasie jego kadencji - dodał. - Rozumiem, że jest różnica między prezesem sądu okręgowego, a prezydentem, ale zasada poszanowania kadencji jest ta sama. Prezydent zaaprobował ustawę, która pozwala ministrowi sprawiedliwości w ciągu sześciu miesięcy zmieniać tych prezesów, jak rękawiczki – bez żadnego uzasadnienia - podkreślił w programie #RZECZoPOLITYCE prof. Adam Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego i przewodniczący Trybunału Stanu, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa.