Wyniki, które spływają do PKW nie spływają w rozkładzie ogólnopolskim. Najpierw wpływają wyniki z mniejszych okręgów – głównie z terenów wiejskich, ewentualnie mniejszych miejscowości, a więc tych, gdzie PiS ma więcej. Duże komisje – tam gdzie była ogromna frekwencja wyborcza, w większych miastach – mówił gość Jacka Nizinkiewicza.
Badanie late poll wskazuje, że Prawo i Sprawiedliwość uzyskało 36,6 proc. (198 mandatów), Koalicja Obywatelska - 31 proc. (161 mandatów), Trzecia Droga - 13,5 proc. (57 mandatów), Nowa Lewica - 8,6 proc. (30 mandatów), Konfederacja - 6,4 proc. (14 mandatów). Do Sejmu nie dostali się Bezpartyjni Samorządowcy, którzy zdobyli 2,4 proc. głosów.
W programie #RZECZoPOLITYCE gościem Jacka Nizinkiewicza był Marcin Duma, prezes IBRiS, który odniósł się do wyników badania late poll.
Marcin Duma zapytany został między innymi, czy przedwyborcze sondaże się sprawdziły. - Są punkty, w których sondaże nie doszacowały rzeczywistości. A na pewno nie doszacowały frekwencji, bo jeżeli przejrzymy wybór sondaży i prognozowaną frekwencję, to wydaje się, że tylko CBOS dawał tak wysoką frekwencję, jednocześnie podając wyniki, które są szalenie dalekie od tego, co widzimy dziś w postaci badania late poll - powiedział prezes IBRiS.
Jak ocenił Duma, „ta mobilizacja była kwestią ostatnich kilkunastu, może kilkudziecięciu godzin kampanii, a może nawet ciszy wyborczej”. - To frekwencja odpowiada za to, co zobaczyliśmy. Frekwencja odpowiada między innymi za słabszy wynik Konfederacji. Konfederacja, biorąc pod uwagę przewidywaną frekwencję i wynik sondażowy, w jakiś sposób otrzymała poparcie – tyle tylko, że do wyborów poszło trochę więcej ludzi i ta sama liczba wyborców, którą Konfederacja cieszyła się ostatnio, w ogólnie masie wyborców waży obecnie mniej - powiedział.
Duma mówił także o tym, czy wyniki spływające z PKW mogą się nie pokrywać z badaniami exit poll. - To jest badanie, które jest obarczone błędem, ale jeśli wziąć pod uwagę margines błędu, to nie wiem na co PiS liczy. Nie ma pola do tego, żeby nagle 248 mandatów zmieniło się na przykład w 229. Musielibyśmy zakładać – czego robić nie należy – że exit poll się pomyliło – nie, że było obarczone błędem, tylko że w znacznie większej skali się pomyliło - stwierdził Duma. - Myślę, że widzowie i czytelnicy nie dadzą się zwieść temu, co widzą w wczesnych wynikach spływających z PKW. Dokładnie w każdych wyborach mamy tę samą historię – we wczesnych wynikach – wtedy kiedy tych komisji zaliczonych jest stosunkowo mniej – PiS albo jej kandydat prezydencki, radzi sobie zdecydowanie lepiej. Później ten wynik się normalizuje, czyli dąży do tego, co widzimy w badaniach exit poll - powiedział prezes dodał.
Prezes IBRiS wyjaśnił, dlaczego tak jest. - Wyniki, które spływają do PKW nie spływają w rozkładzie ogólnopolskim – czyli tyle samo wsi i tyle samo miast. Najpierw wpływają wyniki z mniejszych okręgów, komisji obwodowych – głównie z terenów wiejskich, ewentualnie mniejszych miejscowości, a więc tych, gdzie PiS ma więcej. Duże komisje – tam gdzie była ogromna frekwencja wyborcza, w większych miastach – najprawdopodobniej spłyną na samym końcu i doważą wynik, który widzimy dzisiaj w exit poll - podkreślił Duma. - Szanse na wynik, który dawałby PiS samodzielne rządy są bardzo małe - ocenił.
Co wpłynęło na frekwencję? - Stawka tej kampanii oraz to, że Polacy – niezależnie komu sprzyjają – są gotowi walczyć o Polskę, w jakiej chcieliby żyć. I opozycja i zwolennicy rządu byli szalenie zmobilizowani - powiedział Marcin Duma. - Jeżeli weźmiemy pod uwagę frekwencję i wynik PiS, to liczba głosów oddanych wczoraj na PiS nie będzie wiele odbiegać od liczby głosów, którą PiS otrzymał cztery lata temu. W badaniach wychodziło, że PiS stracił około dwa miliony wyborców. PiS w tych wyborach nie dość, że był w stanie utrzymać część elektoratu z poprzednich wyborów, to jeszcze sięgnął po głębokie rezerwy – prawdopodobnie nowych wyborców. Ale opozycja zrobiła dokładnie to samo. Tylko bardziej - podkreślił szef IBRIS. - Można powiedzieć, że niższe poparcie dla PiS to między innymi efekt tego, że kobiety poszły do urn, skorzystały ze swojego prawa do oddania głosu i wsparły opozycję - dodał.
Podczas rozmowy rozważano także na temat tego, co zrobi Andrzej Duda. - W polskim systemie politycznym prezydent w tej sprawie nic nie musi, ale wszystko może. Równie dobrze może wskazać kandydata zupełnie spoza parlamentu – być może osobę, która nie jest kojarzona z żadną częścią sceny politycznej. To jest jego wyłączony wybór. Aczkolwiek zwyczaj jest taki, że powierzy misję tworzenia rządu osobie, która jest przedstawicielem największego ugrupowania – albo względem wyniku wyborczego albo liczby posłów, co nakierowuje nas na to, że będzie to przedstawiciel PiS - powiedział Marcin Duma. - Na pewno taka decyzja nie pomoże w płynnym przejściu z jednej ekipy rządzącej do drugiej. To wydłuży proces przekazania władzy. Prezydent ma 30 dni na to, żeby zwołać pierwsze posiedzenie parlamentu, potem 14 dni, żeby wskazać kandydata, który także ma 14 dni, żeby uzyskać wotum zaufania - dodał. - Jest pytanie do PiS, czy zechce zmierzyć się z sytuacją – która wynika wprost z badania exit poll i prognozy mandatowej – że nie będzie takiej większości, która pozwoli uzyskać wymaganą liczbę głosów w tym głosowaniu. A zatem będzie to pewne upokorzenie – przypieczętowanie: nie mamy większości w tym Sejmie. Mimo że wcześniej już wszyscy wiedzieli, że jej nie ma - podkreślił.
- PiS na pewno w tej kampanii zbudowało sobie elektorat wychodzący poza to, co dotychczas wiedzieliśmy o tym ugrupowaniu. Poszli zagłosować na to ugrupowanie ludzie, którzy być może nigdy na nie nie głosowali albo głosowali bardzo dawno temu - powiedział prezes IBRIS. - Ten kapitał jest i ten kapitał będzie utrzymany. W polityce nie wszystko oparte jest na faktach – wiele oparte jest na tym, jak coś zostanie opowiedziane - dodał. - Stawką pierwszego kroku, gdzie prezydent wskazuje kandydata PiS, jest wydłużenie czasu, w którym opozycja nie rządzi. I to wcale nie takie krótkie, bo prezydent może wydłużyć to do prawie do dwóch miesięcy - dodał.
Jak bardzo podzielone jest polskie społeczeństwo? - Jeżeli weźmiemy pod uwagę, jaki udział w rynku wyborczym miało Prawo i Sprawiedliwość i Koalicja Obywatelska w 2019 roku, to było to ponad 70 proc. Dziś, jeżeli utrzymają się wyniki badania exit poll, to będzie poniżej 70 procent. - powiedział Marcin Duma. - Czy jesteśmy podzieleni? Politykom nie do końca zależy, żeby to sklejać, bo łatwo się w ten sposób zarządza społeczeństwem i jego emocjami. Opozycja wchodzi teraz w trudny czas i fajnie byłoby zrzucić na kogoś to, że na przykład czegoś się nie da zrobić - dodał prezes IBRiS w programie #RZECZoPOLITYCE.