Urszula Augustyn, posłanka KO, była wiceminister edukacji

Pomysłodawcy projektu chcą by szkoła była zamknięta i realizować tylko te zadania, które zleca jej ministerstwo edukacji pod światłym nadzorem kuratora oświaty - mówiła Urszula Augustyn, posłanka KO, była wiceminister edukacji, w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską, komentując projekt "lex Czarnek 3.0".

Augustyn została zapytana o to, czy w Senacie może dojść do głosowania na projektem obywatelskim tzw. lex Czarnek 3.0. Projekt zakłada m.in. ograniczenie działalności organizacji pozarządowych w placówkach edukacyjnych.

- Mam wrażenie, że PiS jest zaskoczony tym, że w kraju funkcjonuje Senat. Ostatnie lipcowe posiedzenie było właściwie pożegnalne. Potem pani marszałek Sejmu poszła jednak po rozum do głowy i zdecydowała, że skoro Senat się jeszcze zbiera, to trzeba zrobić dodatkowe posiedzenie Sejmu. Wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze jedno posiedzenie Sejmu, ale nikt nie zna szczegółów. Senat rzeczywiście zbiera się w najbliższym czasie, i z tego co wiemy nie będzie procedował "lex Czarnek 3.0.". Nie znaczy to, że w ogóle się nim nie zajmie. Nie wyobrażam sobie, żeby senatorowie chcieli zostawić takiego bubla. Myślę, że jeszcze we wrześniu senatorowie z komisji edukacji będą rozmawiać o tej ustawie. A to oznacza, że Sejm się jeszcze zbierze - stwierdziła polityk.

Posłanka przedstawiła także jakie - jej zdaniem - wady ma w sobie projekt "lex Czarnek 3.0".

- Tak samo jest z "lex Czarnek 3.0". To już trzecie podejście do tego projektu, który mówi o tym, że trzeba wyrzucić organizacje pozarządowe ze szkół. Pomysłodawcy projektu chcą by szkoła była zamknięta i realizować tylko te zadania, które zleca jej ministerstwo edukacji pod światłym nadzorem kuratora oświaty. Organizacje pozarządowe, które robią masę dobrych rzeczy mają zostać wyrzucone, ale z wyjątkiem tych organizacji, które mają patronat pana prezydenta - wyjaśniła parlamentarzystka.

Augustyn: PiS chce straszyć rodziców "seksualizacją dzieci"

Była wiceminister zauważyła, że w projekcie pojawia się wyrażenie "seksualizacja dzieci", które jest kompletnie niezdefiniowane.

- Tak naprawdę trudno powiedzieć co rządzący chcieliby sobie wpisać w tym miejscu. Rządzący będą mogli podciągnąć pod to wszystko co wpadnie im do głowy. Rola kuratora została złagodzona o tyle, że kurator nie podejmuje już ostatecznej decyzji. Rada rodziców opiniuje we wszystkich sprawach i musi się z tym liczyć dyrektor szkoły, nauczyciele i rada pedagogiczna. Ustąpiono ws. kuratora, bo we dwóch wcześniejszych projektach miał on za duże uprawnienia, dzięki którym mógł wydawać decyzje wbrew radzie rodziców. W obecnym projekcie, cała energia PiS-u skupia się na tej seksualizacji. Politycy PiS-u chcieli wymyślić coś co przestraszy rodziców - zaznaczyła posłanka.

Augustyn odniosła się także praktyki legislacyjnej obecnego rządu.

- Przez dwie kadencje PiS-u w Sejmie wszystkie projekty były obywatelskie, albo poselskie. Najczęściej okazywało się, że poseł, który prowadzi ten projekt nie ma pojęcia o czym on jest. Projekty ustaw zawsze powstawały w ministerstwach, a później trafiały do Sejmu różnymi dziwnymi drogami. Właśnie po to, żeby nie robić konsultacji i przyśpieszyć proces. Wieczorem projekt trafia do Sejmu, a następnego dnia jest już uchwalony. To jest koszmarna praktyka legislacyjna - uważa polityk.

Prowadzący