Co ciekawe, takie próby dezawuowania badań opinii obserwujemy co wybory - mówił Marcin Duma, prezes pracowni sondażowej IBRiS, w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem, komentując zarzuty, w których IBRiS oskarżany jest o zawyżanie wyników sondażowych.
Szef sondażowni IBRiS odniósł się do zarzutów stawianych przez część opinii publicznej, w których oskarża się jego pracownię o zawyżanie wyników sondażowych PiS-owi i Konfederacji.
- Po zobaczeniu tego co dzieje się mediach społecznościowych, to rzeczywiście można nabrać takich wątpliwości. Wyniki nie są takie jakie internauci by oczekiwali, a to oznacza, że coś musiało się stać na naszym zapleczu. Co ciekawe, takie próby dezawuowania badań opinii obserwujemy co wybory. W tej kampanii wyborczej widzimy najbardziej intensywną próbą stłuczenia termometru wyborczego – stwierdził specjalista.
Duma porównał następnie ostatnie pomiary sondażowe IBRiS-u i Kantar Public.
- Mieliśmy sytuacje, gdy w badaniach Kantaru KO prowadziła z PiS-em. Jeżeli PiS wyprzedza teraz KO o jeden punkt - według Kantaru - to zgodnie z tą logiką można stwierdzić, że PiS odrobił straty. Taka analiza niespecjalnie przybliża nas do prawdy. Badania różnią się między sobą i będą się różnić. Wynika to z metod, które są stosowane do ich przeprowadzenia. Czy to oznacza, że jedne są lepsze, a drugie gorsze? Wydaje mi się, że jest to za daleko idący wniosek. Każde z badań niesie ze sobą istotną wartość poznawczą. Z każdego z nich otrzymujemy wartościową informację. Nawet, gdy konkretne wyniki się nam nie podobają, albo rozjeżdżają się – zaznaczył badacz.
Marcin Duma: IBRiS nie korzysta z żadnych dotacji
Szef IBRiS został także zapytany o to, czy jego pracownia dostaje dotacje z budżetu państwa.
- Ile dostajemy? Mnóstwo, co widać przecież w każdym naszym badaniu sondażowym. Jak popatrzy się na to ile ma PiS i Konfederacja w naszych badaniach, to zdaje się, że zarabiamy wyłącznie na takich kontraktach. W rzeczywistości struktura przychodów IBRiS opiera się na firmach prywatnych, a nie na spółkach skarbu państwa. Nie korzystamy z żadnych dotacji. Wiem, że wielu z nas chciałoby znaleźć nas na liście "willi plus", ale jednak nas tam nie ma. Z pomocy publicznej również nie korzystamy. Zdaje się, że zarzuty w naszą stronę, to próba stłuczenia politycznego termometru i nie możność skonfrontowania się z rzeczywistością – podkreślił Marcin Duma.