Demokrację można w tydzień wprowadzić, natomiast, by wprowadzić liberalizm polityczny do dusz, serc Polaków, potrzeba pokolenia. Po 1989 roku nigdy nie postawiono na poważną, fundamentalną edukację obywatelską - mówił gość Jacka Nizinkiewicza.
Sierakowski był pytany, czy z przeprowadzonych przez niego badań wynika, że Polska jest skazana na populizm?
- Myśmy te raporty drukowali przez cztery lata, bardzo wiele badań zrobiliśmy, których nie publikowaliśmy dotąd. Książka jest trochę na nowo napisaną historią naszej demokracji z naciskiem na ostatnich 10 lat. Wniosek jest taki, że my się tak koncentrujemy na liderach populizmu: (Jarosławie) Kaczyńskim, (Donaldzie) Trumpie, (Viktorze) Orbanie, ponieważ oni są wyraziści, szkodliwi, robią takie rzeczy, które natychmiast rozpalają wyobraźnię mediów, że trochę zapominamy o samym zjawisku: ktoś ich wybiera, z jakiegoś powodu, w jakichś warunkach, a po drugie, że oni mają na nas wpływ, jak rządzą po tyle lat, to nas bardzo zmieniają, wyborców ze wszystkich stron - stwierdził.
- Chcieliśmy odpowiedzieć na pytanie dlaczego na Zachodzie państwo i instytucje państwa są w stanie zatrzymać populistów, a w Polsce, czy na Węgrzech, generalnie w Europie wschodniej tak nie jest. Populiści są w stanie zrujnować państwo, a z pewnością państwo nie jest ich w stanie zatrzymać - dodał.
- Doszliśmy do takich wniosków: po pierwsze, Polska, tak jak wschodnia Europa, tkwi w pułapce nieufności. Społeczeństwo nie ufa państwu: państwo to był zawsze wróg, okupant, komuniści. Jeśli mamy dwie partie w Polsce i jedna mówi: damy wam gotówkę, a druga: zreformujemy służbę zdrowia, edukację, to w Niemczech, USA, Francji, partia reformy ma dużo większe szanse, bo ludzie wierzą, że taka reforma jest do wykonania i następcy tego od razu nie rozwalą. W Polsce ludzie traktują trochę państwo, jak taką okazję - weźmiemy gotówkę, w nic więcej nie wierzymy. To nas wrzuciło w dryf instytucjonalny. Drugi warunek to brak tradycji liberalnej - ale nie w konstytucji, ale brak oparcia społecznego, czyli tego co np. w Izraelu się dzieje. W Izraelu, gdy atakowane są sądy, tam 27 tygodni już ludzie protestują, wychodzą po 100-200 tys. na ulice i będą do skutku protestować. U nas to się jakoś rozchodzi po kościach, ludzie nie stają za tym jak za swoimi innymi sprawami, socjalnymi przede wszystkim
- Nam chodzi o podstawowy liberalizm, czyli demokrację liberalną. Te reguły gry są słabo przez nas (Polaków) zrozumiane. Demokrację można w tydzień wprowadzić, natomiast, by wprowadzić liberalizm polityczny do dusz, serc Polaków, potrzeba pokolenia. Po 1989 roku nigdy nie postawiono na poważną, fundamentalną edukację obywatelską - ocenił.
- Efekt jest taki, że dziś jak przychodzi partia populistyczna, to ani nie wiemy za bardzo jak się bronić (...), ludzie myślą, że to jest fajny kraj do życia, nawet ludzie, którzy nienawidzą PiS-u. I tacy populiści mogą robić tutaj co chcą. A na Zachodzie wcale nie - dodał.
Sierakowski mówił też, że PiS dorobił sobie "cyniczny elektorat", który nie lubi Prawa i Sprawiedliwości, jest przeciw niemu, nienawidzi propagandy telewizyjnej i "kulturowo jest bliższy opozycji", ale "zaciska zęby i głosuje na PiS, bo te potrzeby socjalne i brak zrozumienia dla liberalnej demokracji powoduje, że zaciska zęby i głosuje na PiS". Dlatego właśnie, jak wyjaśnił. "żadna afera nie zabija PiS-u", bo elektorat fanatyczny "nie wierzy w afery", a elektorat cyniczny "i tak to wie", ale głosuje na PIS z innych powodów.
- Wobec czego żadna afera nie zabija PiS-u - podsumował.
- Populizm tak obniża standardy, tak nas wychowuje do agresji, że zaraża wszystkie strony. Efekt jest taki, że jak chcesz mieć szansę pokonać populistów, to niestety trzeba jakąś formę populizmu założyć i do czasu wygranej z populistami stosować te same populistyczne triki. (Donald) Tusk to doskonale rozumie - wyjaśnił.