Andrzej Duda w pewnym sensie sam na siebie szykuje oskarżenie do postawienia przed Trybunałem Stanu. Działa w schizofrenii prawnej – podpisuje ustawę, a jednocześnie wie, że to jest niekonstytucyjna, więc wysyła ją do TK. To tak, jakby lekarz najpierw podał lek, a później dopiero go sprawdził. Skrajna nieodpowiedzialność - powiedział gość Jacka Nizinkiewicza.
Prezydent Andrzej Duda poinformował w poniedziałek, że podpisze ustawę o powołaniu Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022 oraz że skieruje ją w tzw. trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego. Przeciwko ustawie protestuje opozycja, która określa przepisy mianem "lex Tusk" i mówi, że ustawa jest niezgodna z konstytucją oraz wprowadza sąd kapturowy.
Do sprawy w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem odniósł się prof. Marcin Matczak, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego, który zapytany został, czy ustawa „lex Tusk” łamie prawo i narusza konstytucję. - Bez wątpienia. Kiedy była procedowania w Senacie, zamówiono kilka ekspertyz, które merytorycznie ją zmiażdżyły. Ona jest naruszeniem kilkunastu co najmniej postanowień konstytucji, i to takich, które są dosyć oczywiste - powiedział. - Ktoś może powiedzieć, że dopóki Trybunał Konstytucyjny nie orzeknie, ta ustawa jest konstytucyjna. Ale jeśli sam prezydent, podpisując tę ustawę mówi, że musi ją wysłać do TK, to znaczy, że ta niekonstytucyjność w niej siedzi dosyć głęboko. Mam wrażenie, że prezydent swoją ręką polityczną tę ustawę podpisał, ale swoją ręką prawniczą wysłał ją do TK, bo wie jako prawnik, że ta ustawa jest bublem - dodał.
Czy Andrzej Duda nie powinien w pierwszej kolejności wysłać do Trybunały Konstytucyjnego? Jak podkreśla prof. Matczak, powinien to zrobić „z całą pewnością”. - To jest jeden z największych błędów prezydenta Dudy. W pewnym sensie sam na siebie szykuje oskarżenie do postawienia przed Trybunałem Stanu. On mówi tak: mam ustawę, podpisuję ją, jednocześnie mam pełną świadomość, że jest niekonstytucyjna, bo kieruję ją do TK - stwierdził. - Prezydent o tym mówi, jakby to była konsultacja z TK. Ale jeśli spojrzy się do ustawy o TK, do art. 47, to wprost jest tam powiedziane, że jutro prezydent będzie musiał w tym wniosku postawić zarzut niekonstytucyjności, wskazać niekonstytucyjne przepisy i przestawić na to dowody. Andrzej Duda działa w schizofrenii prawnej – podpisuje, a jednocześnie wie, że to jest niekonstytucyjne, bo od razu o tym mówi - dodał. - To tak, jakby lekarz dostawał lek, miał podejrzenie, że on może być groźny, i mówił: nie będziemy go badać, zanim podamy, tylko najpierw go podany, a później zobaczymy, co z tego wyjdzie. To jest skrajna nieodpowiedzialność. Prezydent tutaj miesza porządki i nadużywa prawa - podkreślił.
Zdaniem prawnika, Andrzej Duda nie wysłał najpierw tej ustawy do TK, „bo musiałby się zebrać pełny skład”. - Tego wymaga prewencyjna kontrola. A wiemy, czym by się to skończyło. Jednocześnie ustawa by nie działała w tym czasie. W kontroli następczej już nie pełny skład, ale tylko 5-osobowy będzie oceniał konstytucyjność tej ustawy. A taki skald prawdopodobnie zbierze Julia Przyłębska - powiedział Matczak. - W myśleniu prezydenta zwyciężyła polityczność. Z tą ustawą się nic nie zdarzy, chyba, że opozycja wygra wybory, zmieni członków komisji i wtedy TK obudzi się z letargu i powie: „nie, to jest wielka niekonstytucyjność”. Bo wtedy ta komisja, która być może zaczęłaby badać powiązania rosyjskie PiS, stanie się politycznie groźna. Ta ustawa będzie sobie leżała w TK, dopóki nie będzie z niej korzystało PiS. Ale gdyby z tej komisji mogła skorzystać opozycja, to wtedy TK uchyli tę ustawę i ona nie będzie mogła wtedy być wykorzystana - zaznaczył. Czy Andrzej Duda może w przyszłości stanąć przed Trybunałem Stanu za podpisanie tej ustawy. - Nie tylko za podpisanie tej ustawy, ale ta ustawa jest jednym z największych przestępstw konstytucyjnych, jakich ta władza się dopuściła i do której pan Duda przyłożył rękę. Ja znalazłem w tej ustawie kilkanaście naruszeń konstytucji - zauważył prof. Marcin Matczak.
- Musimy zrozumieć, że PiS od ośmiu lat kontroluje w pełni prokuraturę i wszystkie służby. Gdyby był choć cień dowodu na to, że ktoś z opozycji współpracuje z Rosjanami, to PiS uczyniłoby z tego dowodu użytek. Nie zrobiło tego, co oznacza, że tych dowodów nie ma - powiedział prawnik Uniwersytetu Warszawskiego.
Jak podkreślił Marcin Matczak, największą niekonstytucyjnością tej ustawy jest to, że można zostać ukaranym za działanie legalne. - To jest napisane tam wprost. Nawet jeśli działanie będzie legalne, ale było pod wpływem rosyjskim – który definiuje sobie PiS – to tę osobę można atakować. Ta ustawa daje politykom prawo karania za działanie legalne, które dla swoich potrzeb uznają za nielegalne, bo żadnych nielegalnych nie mogli przez osiem lat znaleźć - powiedział prawnik. - Ta ustawa pokazuje, że to państwo nie działa. To policzek wymierzony służbom, które powinny się tym zajmować - dodał. - Polityków opozycji będzie karała komisja skrajnie polityczna, która nie jest sądem. Będzie ich atakowała i oskarżała, próbowała wykluczyć z życia publicznego, bez żadnej kontroli sądowej. Bo ta być może będzie mogła nastąpić, jak wszystko już zostanie załatwione. Ta komisja nie jest sądem, a będzie działała jak sąd. W jej skład będą wchodzili politycy - być może będzie tak ktoś taki jak na przykład Janusz Kowalski, który w sposób oczywisty nienawidzi Donalda Tuska i zrobi wszystko, żeby usunąć go z gry politycznej. Bo ta ustawa daje mu tę możliwość - zaznaczył.