Krzysztof Łapiński, były rzecznik prezydenta

Prezes Jarosław Kaczyński doskonale wie, co zmiana premiera oznaczałaby wewnętrznie: otwierałaby różnego rodzaju żądania mniejszych koalicjantów, grup czy grupek posłów - mówił gość Michała Kolanki.

Łapiński był pytany o to, jak PiS poradził sobie z zimą, która miała być trudna dla partii rządzącej ze względu na wzrost cen surowców energetycznych.

- Pewne czynniki sprzyjały PiS. Zima była stosunkowo łagodna, nie było większych mrozów. Ale też proszę pamiętać, że część mediów czy część opozycji liczyła na to, że PiS się na tym wywróci, że węgla nie będzie, że węgiel będzie drogi. Rząd też zauważył, że to jest niebezpieczeństwo i podjął ileś kroków, aby temu zarazić. Proszę zobaczyć, że rząd podjął kilka działań: i spółki Skarbu Państwa, i Agencja Rezerw Strategicznych sprowadzały dość duże ilości węgla z kierunków innych niż rosyjski, uruchomiono cały program osłonowy, dodatków dla gospodarstw domowych, także dla firm. Podjęto ileś kroków. Było trochę szczęścia, ale też trochę działań - mówił Łapiński.

Zadziałało trochę szczęścia, trochę pracy i współdziałania z samorządami. Wszystko to też sporo kosztowało - pewnie kilkanaście miliardów, albo i więcej - dodał.

A czy zmiana na stanowisku premiera, o której się spekulowało, jest nieaktualna?

- Ja przy poprzednich burzach medialnych dotyczących odwołania premiera Morawieckiego mówiłem, że to nie jest odpowiedni czas i to działa na korzyść premiera Morawieckiego. Zbyt blisko do wyborów, a za naszą wschodnią granicą toczy się konflikt. Na koniec prezes Kaczyński doskonale wie, co by to oznaczało wewnętrznie: otwierałoby różnego rodzaju żądania mniejszych koalicjantów, grup czy grupek posłów. Wymiana premiera oznacza, że ten nowy kandydat musiałby uzyskać wotum zaufania w Sejmie. Wszystkie te rzeczy skłaniają prezesa Kaczyńskiego do powiedzenia: nie, to nie jest ten moment, by zmieniać premiera. Zbyt wiele ryzyk jest z tym związanych - ocenił były rzecznik prezydenta Dudy.

Łapiński był też pytany o sytuację na opozycji przed wyborami parlamentarnymi.

- Sytuacja dzisiaj na scenie politycznej od kilku lat przypomina mi, przy zachowaniu odpowiednich proporcji, sytuację z I wojny światowej. Od kilku lat obie strony siedzą w swoich okopach, wzajemnie się ostrzeliwując, a front się nie przesuwa. Jeśli patrzymy na sondaże to te wahania są czasami 2-3 punkty procentowe na plus dla jednej partii, 2-3 na minus. PiS ma między 32 a 36 proc., Platforma między 27 a 31 proc. Zobaczymy co się stanie na jesieni, która partia wykrzesa z siebie więcej sił, którzy wyborcy będą bardziej zmobilizowani, a którzy będą bardziej letni. Dziś słupki sondażowe drgają, ale nie przesuwają się jakoś bardzo wysoko dla jednej partii, bardzo nisko dla drugiej. Nie ma jakichś wielkich zysków. Decydowała będzie w dużej mierze kampania: która z partii będzie bardziej aktywna, która zmobilizuje swoich wyborców bardziej niż dzisiaj i ewentualnie pozyska, coraz mniejszą grupę, niezdecydowanych - odparł.

Prowadzący

Polityką zajmuje się nie tylko zawodowo, ale ona też go… fascynuje. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, był współzałożycielem serwisu 300POLITYKA. W wolnych chwilach czyta, zwłaszcza książki science-fiction i ogląda seriale. Lubi zarówno „Star Treka”, jak i „Pozostawionych” czy „Sukcesję”. Dla relaksu grywa w komputerowe gry RPG i biega.