Hanna Gill-Piątek, posłanka niezależna

Sojusz mojego ugrupowania, który budowałam przez dwa i pół roku, rysujący się na horyzoncie sojusz ludowo-konserwatywny z PSL-em, to nie jest moja bajka - mówiła rozmówczyni Zuzanny Dąbrowskiej.

Gill-Piątek była pytana jak czuje się jako posłanka niezależna, po rozstaniu z Polską 2050.

Bardzo dobrze. Kiedy nie mieliśmy jeszcze koła i przyszłam dwa i pół roku temu do ruchu Szymona Hołowni, też miałam tytuł posłanki niezrzeszonej. Ja w tej chwili jestem zupełnie niezależną posłanką i - przez ten czas, który teraz nastąpi - poświęcę się własnej pracy, mam jej bardzo dużo - odpowiedziała posłanka.

A jak długo Gill-Piątek będzie niezależna? Z jakiej listy posłanka zamierza wystartować w wyborach do Sejmu?

Co będzie - zobaczymy. Ja powiem, jak mój przyjaciel Andrzej Rozenek, który wyszedł z (Nowej) Lewicy, też miał swoje powody: chciałabym startować z dużego bloku opozycyjnego, który jest w stanie wygrać z Jarosławem Kaczyńskim i przejąć rządy po wyborach. Czy taki blok będzie? W tej chwili szanse maleją, ale ja wciąż wierzę, że opozycja - przynajmniej w dużej części - jeszcze jest w stanie się porozumieć - mówiła.

Czy należy spodziewać się byłej posłanki Nowej Lewicy i Polski 2050 na listach Koalicji Obywatelskiej, skoro w trójkącie Nowa Lewica, Polska 2050-PSL i KO była już częścią dwóch pierwszych "wierzchołków" opozycyjnej figury.

Ja myślę, że trójkąt ma zawsze ostre rogi. Ja bym wolała koło, które jest w stanie się potoczyć ku przyszłości. Oczywiście marzenia o tym, aby była wspólna lista, prawdopodobnie będą marzeniami ściętej głowy, Lewica zapowiada, że pójdzie do wyborów sama. Ja się w tej chwili nie wiążę z żadną formacją. Ja kibicuję wszystkim planom po stronie opozycji demokratycznej. Ale martwi mnie to, że opozycja pójdzie prawdopodobnie w trójkątnym układzie - jest ryzyko, że po wyborach okaże się, że jako opozycja mamy więcej głosów, ale misja tworzenia rządu pójdzie do ugrupowania, które zdobyło głosów najwięcej - a wtedy prawdopodobnie będzie to PiS. Nie chciałabym się obudzić w takim scenariuszu, lepiej się umówić wcześniej, lepiej zakopać topory wojenne i zacząć rozmowę o tym, jak chcemy przebudowywać Polskę po rządach PiS - mówiła.

W kontekście odejścia z Polski 2050 Gill-Piątek mówiła, że "sojusz ugrupowania, który budowała przez dwa i pół roku, rysujący się na horyzoncie, to nie jest jej bajka". Jak dodała jest to "sojusz ludowo-konserwatywny z PSL-em".

Polska 2050 mieściła się w czymś, co nazywam chrześcijańską socjaldemokracją. Natomiast ta formuła będzie musiała ulec ograniczeniu - dodała w kontekście współpracy Polski 2050 z PSL.

Gil-Piątek była też pytana o to, czym powinna zając się opozycja w kampanii wyborczej do parlamentu.

Badania pokazują, że Polakom najbardziej doskwierają deficyty w systemie ochrony zdrowia. Należy się skupić również na cofnięciu horrendalnych skutków "Polskiego Ładu" przez, które padają firmy. Praworządność również jest płaszczyzną, którą trzeba się zająć. Cała demokratyczna chciałaby przywrócić Polskę sprzed PiS-u w tej kwestii. Dzieci nie powinny podejmować prób samobójczych, a szczególnie na taką skalę. Myślę, że opozycja jest w stanie rozmawiać o sprawach światopoglądowych, np. wspólnym mianownikiem mogłyby by być związki partnerskie. Każdy z nas jest świadomy, że opozycja jest w stanie ułożyć program na pierwsze sto dni rządów. Musimy też rozliczyć tych, którzy nadużywali władzy, ale musi się stać za pośrednictwem sądów, a nie polityków - podkreśliła parlamentarzystka.

Posłanka odniosła się także do prac nad nowelizacją do ustawy o SN, która została odesłana do weryfikacji przez TK na wniosek prezydenta Andrzeja Dudy.

Pan prezydent Duda stracił bardzo dużo w moich oczach. Ta decyzja pachnie po prostu osobistym fochem. Wygląda na to, że prezydent chce utrudnić procedowanie tej ustawy i ją opóźnić. W TK mamy bunt sześciu sędziów, a to więcej niż 1/3 składu. W TK tłuką się teraz siły pana Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry. Nowelizacja będzie mieć duży kłopot, żeby przejść przez TK. Bardzo często TK jest także wykorzystywany jako zamrażarka ustaw - wskazywała polityk.

Środków europejskich nadal nie ma, a pamiętajmy, że wszyscy Polacy na nie czekają. Kosztowało nas to już ponad 20 miliardów zł w zeszłym roku. Stracone środki z KPO w zeszłym roku znaczą o wiele więcej niż te, które dostaniemy w przyszłym roku - dodała.

Prowadzący