Nie wiem, jaki będzie wyrok, ale cieszę się, że będę mogła powiedzieć w sądzie dlaczego wykonałam tę akcję - mówiła rozmówczyni Zuzanny Dąbrowskiej.
Scheuring-Wielgus ujawniła, że została wezwana do sądu ws. jej milczącego protestu w czasie mszy w jednym z toruńskich kościołów, podczas ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
- Byłam w tej sprawie przesłuchiwana w prokuraturze, a teraz będę miała pierwszą rozprawę w sądzie 3 marca o 11 w Toruniu. Będę zeznawała jako osoba podejrzana. Stawię się razem ze swoim adwokatem i wyjaśnię, dlaczego stałam w milczącym proteście na terenie kościoła z napisem "Kobieto sama umiesz decydować". Sytuacja miała miejsce zaraz po haniebnym wyroku TK, kiedy PiS zaostrzyło prawo aborcyjne. Była to część akcji "Słowo na niedzielę", w czasie której bardzo dużo osób w całej Polsce sprzeciwiło się temu wyrokowi i wtrącaniu się Kościoła w prawa kobiet. Przypomnę, że Kościół skomentował ten wyrok jako jeden z pierwszych chwaląc tę decyzję i mówiąc, że kobiety nie powinny mieć wyboru. Nie wiem jaki będzie wyrok, ale cieszę się, że będę mogła powiedzieć w sądzie dlaczego wykonałam tę akcję - stwierdziła polityk.
- Mój mąż, który uczestniczył w tym milczącym proteście, został już prawomocnie uniewinniony. Ale czekamy jeszcze na to, co będzie dalej z tą sprawą, ponieważ pan Ziobro złożył kasację do tego wyroku - dodała.
Zdaniem posłanki, "w życiu publicznym są momenty, w którym trzeba w jakiś inny sposób wyrazić swoje zdanie".
- Rzeczy, które zrobiłam, nie skrzywdziły nikogo. To są symboliczne akcje bezpośrednie, które robi się raz na jakiś czas. To nie jest tak, że mam zaplanowane akcje do końca tej kadencji, które chcę przeprowadzić. Bardzo często są to spontaniczne działania. Jednak nie żałuję, że przeprowadziłam takie akcje, bo jeżeli nie mam możliwości, żeby wyrazić czegoś na mównicy, to robię to tam gdzie dana kwestia jest dyskutowana. Kościół od dawna wtrąca się w nasze życie. Nigdy się nie wypowiadałam w taki sposób o kościele, tylko raczej pokazywałam przestępstwa w inny sposób. Moja akcja była wyrazem totalnego oburzenia na Kościół, który mówi kobietom, jak mają żyć i co powinny robić - zaznaczyła Scheuring-Wielgus.