Robert Biedroń, kandydat Lewicy na prezydenta

Jeśli chodzi o styl sprawowania urzędu, w Stanach Zjednoczonych mamy podobną sytuację jak w Polsce. Donald Trump jest populistą. To taki Kaczyński w wersji amerykańskiej - powiedział gość w rozmowie z Michałem Kolanko.

Robert Biedroń był pytany o niedawną deklarację prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie związków partnerskich.

W rozmowie z "Wprost" prezydent powiedział, że rozważyłby podpisanie takiej ustawy, gdyby dotyczyła wszystkich żyjących w związkach nieformalnych i chodziło w niej o status osoby najbliższej, a dzięki niej łatwiejsze byłoby m.in. dowiadywanie się o stan zdrowia bliskiego.

No ale ludzie nie gęsi, Polacy nie gęsi i swój rozum mają. No nie dadzą się nabrać na takie deklaracje ze strony prezydenta Dudy - powiedział Biedroń. Zarzucił prezydentowi brak wiarygodności. Zdaniem kandydata Lewicy, przez pięć lat Andrzej Duda "tyle razy już nas zawodził". - Przecież ten prezydent, kiedy tworzono "strefy wolne od LGBT", kiedy biskup Jędraszewski mówił okropne rzeczy na temat osób LGBT, kiedy Kaczyński straszył tym środowiskiem, kiedy cały PiS prowadził nagonkę - prezydent Duda nie miał odwagi nawet zająknąć się w obronie tego środowiska - oświadczył Biedroń oceniając, że deklaracja prezydenta to "obłuda".

Według Roberta Biedronia, manewr prezydenta w sprawie związków partnerskich "będzie kontrskuteczny", ponieważ "jego elektorat, który jest radykalny, radiomaryjny w dużej mierze, wystraszy się tej deklaracji". - A elektorat liberalno-lewicowy po prostu w to nie uwierzy, bo jest tylko jeden kandydat wśród kandydatów na prezydenta, co do którego mamy stuprocentową pewność, że podpisze ustawę o związkach partnerskich i nie jest to prezydent Duda - zaznaczył gość.

Odnosząc się do sondaży, które nie dają mu szans na wejście do drugiej tury wyborów, Robert Biedroń stwierdził, że w 1995 r. Aleksander Kwaśniewski "startował z podobnej pozycji", a następnie wygrał z Lechem Wałęsą.

Atakowany przez różne środowiska każdego dnia zwiększał swoje poparcie. Ten sam mechanizm dzisiaj jest widoczny. Jak zaczynałem kilkanaście dni temu swoją prekampanię miałem w sondażach kilka procent poparcia, wczorajszy sondaż - już 13 proc. poparcia, więc to się zmienia - powiedział europoseł.

Gość programu "wolnymi żartami" nazwał działania obozu władzy na rzecz mieszkańców średniej wielkości miast.

Jako były samorządowiec mogę potwierdzić, że nic z tego nie zostało wdrożone - oświadczył. Dodał, że plan premiera Mateusza Morawieckiego "ładnie opisywał rzeczywistość" ale skończył się na kilku slajdach prezentacji.

Mówiąc o zapowiadanej dekoncentracji urzędów państwowych i likwidacji Urzędu Morskiego w Słupsku Biedroń stwierdził, że PiS "co innego deklaruje, co innego robi". - Likwidowane są połączenia autobusowe. Ostatnio w Częstochowie upadł kolejny PKS. Zamykane są szpitale. Byłem ostatnio w Częstochowie, tam zamknięto Szpital Hutniczy. Pod rządami pisowskiego marszałka zlikwidowano w Szpitalu Wojewódzkim kilka oddziałów. Tego trzeba bronić. A pani marszałek (Sejmu Elżbieta - red.) Witek zamiast jechać do tego szpitala w Częstochowie, bronić tych oddziałów, pojechała do Częstochowy, ale na Jasną Górę zawierzyć Polskę Najświętszej Matce Boskiej - mówił Biedroń. - Co jest ważniejsze dzisiaj? Czy naprawdę marszałek Sejmu w tak trudnej sytuacji jeśli chodzi o służbę zdrowia powinna być na Jasnej Górze czy powinna być z pacjentami i lekarzami? - pytał.

Kandydat był też pytany o swą kampanię i planowaną podróż do USA, w czasie której ma się spotkać z politykami walczącymi o nominację Partii Demokratycznej w amerykańskich wyborach prezydenckich.

W Stanach Zjednoczonych mamy podobną sytuację, jeśli chodzi o styl sprawowania urzędu. Jest Donald Trump, który jest populistą, który gra na resentymentach. Taki Kaczyński w wersji amerykańskiej. I są Demokraci, którzy są dużo bardziej postępowi niż nasza opozycja demokratyczna, którym bliżej jest do Biedronia niż pewnie do wielu innych kandydatów - powiedział gość.

Pytany, czy bliżej mu do Berniego Sandersa czy Pete'a Buttigiega, odparł, że kibicuje jednemu i drugiemu. Dodał, że poznał Sandersa i zna jego postulaty oraz osobowość. - Drugiego kandydata, pomimo że łączy nas wiele, niestety jeszcze nie znam, ale może podczas tej wizyty w Waszyngtonie uda się również poznać innych kandydatów - dodał Robert Biedroń.

Prowadzący

Polityką zajmuje się nie tylko zawodowo, ale ona też go… fascynuje. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, był współzałożycielem serwisu 300POLITYKA. W wolnych chwilach czyta, zwłaszcza książki science-fiction i ogląda seriale. Lubi zarówno „Star Treka”, jak i „Pozostawionych” czy „Sukcesję”. Dla relaksu grywa w komputerowe gry RPG i biega.