Przebudowa ładu międzynarodowego idzie w stronę zakwestionowania podstaw tego systemu, których pilnują państwa zachodnie - podkreśliła rozmówczyni Zuzanny Dąbrowskiej.
Bonikowska została zapytana o to, jak konflikt w Ukrainie wpłynął na stosunki międzynarodowe.
- Jesteśmy w momencie przejścia od świata, o którym się uczyliśmy, do świata całkiem nowego. Mamy do czynienia z przebudową międzynarodowego układu sił w coś zupełnie nowego. Zachód po zimnej wojnie i upadku ZSRR, urządził świat na swoją miarę. Pod tym kątem stworzył organizacje międzynarodowe i prawo międzynarodowe. Kraje zachodnie pilnowały światowego porządku, m.in. po to, żeby globalne firmy mogły spokojnie prowadzić biznes. To wszystko się załamało, ale nie tylko przez rosyjską agresję na Ukrainę - stwierdziła szefowa Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Zdaniem prof. Bonikowskiej "ład międzynarodowy załamywał się już powoli od 11 września 2001 r." - Później ze strony Rosji w 2008 r. mieliśmy konflikt w Gruzji, a potem Krym w 2014 r. Równolegle na świecie zaczęły rosnąć nowe potęgi, przede wszystkim Chiny, które niepostrzeżenie dla zachodniego świata osiągnęły poziom, w którym zakwestionowały przewagę Stanów Zjednoczonych w każdej dziedzinie. Rosja jednak zakwestionowała ten porządek wprost - najeżdżając Ukrainę. To już nie jest wojna hybrydowa, jak na Krymie, tylko bezpośrednie najechanie sąsiada i złamanie wszystkich praw, które były dla nas nie do złamania - zaznaczyła specjalistka.
Prof. Bonikowska mówiła następnie o zmianach, które mogą zajść w przyszłości w kontekście coraz większego znaczenia Chin na arenie międzynarodowej.
- Przebudowa ładu międzynarodowego idzie w stronę zakwestionowania podstaw tego systemu, których pilnują państwa zachodnie. Wystarczy spojrzeć na kształt G7, czyli nieformalnej grupy najsilniejszych światowych gospodarek, w którym są tylko państwa zachodnie. Tymczasem do gry weszły państwa, które mają swój świat i swoje własne zasady. Chiny mogą pociągnąć za sobą wiele innych krajów tzw. globalnego Południa, które patrzą na Chiny i mogą się na nich wzorować w tym sensie, że nie muszą być demokracjami - podkreśliła szefowa Centrum Stosunków Międzynarodowych.