Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk

Wiele osób było wczoraj wieczorem w szoku, było przerażonych. Gdyby władze poinformowały o tym wcześniej, nie robiły tajnych narad, po których była mowa o artykule 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, co sugerowało, że stoimy w przededniu rosyjskiej agresji, to może i nastroje paniki byłyby mniejsze - mówił gość Jacka Nizinkiewicza.

15 listopada Rosja przeprowadziła największy od początku wojny atak rakietowy przeciwko celom na terytorium Ukrainy. W kierunku ukraińskich miast wystrzelono od 90 do 100 rakiet wymierzonych przede wszystkim w infrastrukturę energetyczną. Atakowany był m.in. Lwów, znajdujący się ok. 72 km od Przewodowa, w którym ok. 15:30 doszło do eksplozji.

Strona polska podała, że na Przewodów spadła "rakieta rosyjskiej produkcji".

AP podała rano, że z danych wywiadu USA wynika, iż na Polskę spadła ukraińska rakieta wystrzelona przez obronę przeciwlotniczą w kierunku rosyjskiej rakiety.

To, że zginęły dwie osoby, to tragedia. Myślę, że wielu Polaków poczuło się uspokojonych, że to nie była rosyjska rakieta, że to był pocisk ukraiński. Ukraińcy po prostu starają się pociski rosyjskie strącać i jak widzimy ta broń czasem jest zawodna. Taki dramat był, w jakimś sensie, nieuchronny - ocenił cały incydent prof. Dudek.

Politolog skrytykował rząd za to, że ten tak długo zwlekał z podaniem informacji na temat tego, co stało się w Przewodowie.

Dla mnie najbardziej ponurym aspektem tego, co się wydarzyło jest to, że zostaliśmy tak marnie o tym poinformowani. Wiele osób było wczoraj wieczorem w szoku, było przerażonych. Gdyby władze poinformowały o tym wcześniej, nie robiły tajnych narad, po których była mowa o artykule 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, co sugerowało, że stoimy w przededniu rosyjskiej agresji, to może i nastroje paniki byłyby mniejsze. Tylko, że być może rządzącym zależy na takiej atmosferze strachu w Polsce przed wojną. Ludzie przerażeni są mniej krytyczni wobec władzy. Tak było, jest i będzie - ocenił.

To ogromna porażka informacyjna polskich władz i kompromitacja. Ja dowiedziałem się o rakiecie z amerykańskiej agencji informacyjnej (AP - red.). Od tego mamy władzę, żeby zechciała nas informować, to jest jej obowiązek - dodał.

A czy wypadek wpłynie na nastroje proukraińskie w Polsce?

Jakieś znaczenie to będzie miało. Jest część Polaków, którym się ta polityka proukraińska polskiego rządu nie podoba, oni będą mieli argument, że: "widzicie, pomagamy, a w zamian wzięli i zabili dwóch naszych rodaków". To jest retoryka, której nie możemy się poddawać - podkreślił. - Wiemy doskonale z czego ta sytuacja wynika, ona wynika z tego, że wczoraj mieliśmy do czynienia z największym atakiem rakietowym Rosji przeciw Ukrainie. W związku z tym Ukraińcy robią co mogą, żeby się bronić, wystrzeliwują jak najwięcej rakiet - mówił historyk.

Takie rzeczy się zdarzają, to są tragiczne wypadki, one nie mogą nam przekreślać ogólnego obrazu tej wojny, o co się toczy. Ta wojna toczy się także o naszą niepodległość. Zwycięstwo Rosji zmieni dramatycznie na naszą niekorzyść sytuację geopolityczną na naszych granicach. Ukraińcy bronią nie tylko swojej niepodległości, ale też naszego bezpieczeństwa - podkreślił.

Prowadzący