Wygląda na to, że Kaczyński chce to odwlec w czasie i nie korzystać z komisji śledczej - mówił gość Zuzanny Dąbrowskiej, w kontekście prób powołania komisji śledczej ds. afery podsłuchowej.
Kropiwnicki mówił o swojej pracy w komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji.
- To był pierwszy twór tego typu, więc trzeba było wykuć dla niego kompetencje. Komisja miała duże uprawnienia z ustawy, np. uprawnienia prokuratorskie i możliwość wzywania świadków w trybie rozprawy administracyjnej. Różnica między komisją weryfikacyjną i śledczą polega na tym, że w przypadku komisji weryfikacyjnej trzeba napisać jej kompetencje osobno w każdym przypadku. To cały czas jest twór, który się jeszcze wykuwa - stwierdził parlamentarzysta.
Zdaniem posła, "komisja wyjaśniająca aferę podsłuchową powinna mieć status śledczej, a nie weryfikacyjnej".
- Nie wiem czemu Jarosław Kaczyński wymyślił, że ma to być komisja weryfikacyjna, a nie śledcza. Komisja weryfikacyjna ma sens wtedy gdy trzeba weryfikować jakieś decyzje, w momencie gdy uchyla się jakieś decyzje i przekierowuje się je do sądów. W tym wypadku mamy do czynienia z ewidentnymi zaniechaniami prokuratorskimi i do tego potrzebne są uprawnienia komisji śledczej. Powołanie specjalnego organu, który powstaje za pomocą ustawy, i który ma specjalne kompetencje, zajmie minimum pół roku. Wygląda na to, że Kaczyński chce to odwlec w czasie i nie korzystać z komisji śledczej - podkreślił polityk.
Kropiwnicki został następnie zapytany czy opozycja może liczyć na głosy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry ws. powołania komisji śledczej ds. afery podsłuchowej.
- Posłowie Solidarnej Polski mogą poprzeć powstanie takiej komisji, ale najpierw marszałek Elżbieta Witek musiałaby chcieć przegłosować taki wniosek. Póki co marszałek jest bardzo lojalna wobec władz PiS-u i wszystkie wnioski, które są dla nich niewygodne nie są przez nią poddawane pod głosowanie - zaznaczył poseł.