Elżbieta Podleśna, aktywistka obywatelska

Moim zdaniem te czyny należą do repertuaru osób protestujących na całym świecie - mówiła rozmówczyni Zuzanny Dąbrowskiej odnosząc się do głośnego protestu przed siedzibą Telewizji Polskiej oraz związanymi z tym zarzutami wobec demonstrantów.

Działaczka była pytana o sprawy w sądzie, które będzie miała w tym tygodniu.

Obie dotyczą ubiegłorocznego protestu pod Telewizją Polską. Jedna dotyczy wejścia do hallu głównego telewizji - który jest przestrzenią otwartą, powinien być przynajmniej, do niedawna był - z którego zostaliśmy brutalnie wyrzuceni. Ja zostałam wyrzucona w taki sposób, że trzeba było do mnie wzywać pogotowie - powiedziała Elżbieta Podleśna.

Na uwagę, że protestujący nie dali spokojnie przejechać dziennikarce Magdalenie Ogórek, aktywistka odparła: - A to jest druga sprawa.

Przyznała, że Ogórek ma prawo wyjść z pracy. - My również mamy prawo zakomunikować, co sądzimy o jakości jej pracy, o jej postawie w pracy, ponieważ jest pracowniczką Telewizji Polskiej, na którą ja osobiście płacę abonament , w związku z czym mam prawo wyrażać swoje zdanie na temat tego, w jaki sposób używa języka nienawiści, w jaki sposób wpływa na stan debaty publicznej w Polsce - oświadczyła Podleśna.

Dodała, że sprawa wejścia do hallu budynku telewizji nie ma nic wspólnego z Magdaleną Ogórek. - To działo się kilka dni przed słynną sprawą rzekomego ataku na panią Ogórek i jedynymi osobami, które zostały zaatakowane byliśmy my, osoby, które weszły do telewizji po to, aby odczytać list do prezesa (TVP - red.) Jacka Kurskiego - stwierdziła Podleśna dodając, że wszystko działo się w obecności policji, która nie interweniowała wobec protestujących.

Dopytywana działaczka oświadczyła, że uczestnicy protestu byli atakowani przez ochroniarzy i że w związku z tym skierowane zostały prywatne akty oskarżenia. Podleśna powiedziała, że ochroniarze spowodowali uszczerbki na zdrowiu protestujących. Pytana, czy demonstranci dysponują potwierdzającymi te twierdzenia obdukcjami, aktywistka stwierdziła: - Mamy to potwierdzone załogą pogotowia, która przyjechała na miejsce, wezwana zresztą przez policję.

Podleśna relacjonowała, że "to co się tyczy Magdaleny Ogórek" miało miejsce kilka dni później. Powiedziała, że gdy dziennikarka TVP wychodziła z pracy, zastała "jak co dzień przez prawie trzy tygodnie" protestujących i zachowywała się w stosunku do nich w sposób "dość frywolny, przesyłając buziaczki". - Nie sprawiała wrażenia osoby, która obawia się kontaktu z nami, zresztą miała go wcześniej - dodała aktywistka.

Oświadczyła, że gdy dziennikarka usiadła za kierownicą samochodu i ruszyła, część "osób protestujących" siadła na ziemi, "wystawiając swoje plakaty, swoje hasła tak, aby pani Ogórek musiała dłużej na nie patrzeć" oraz wyrażała "swoje opinie na jej temat poprzez krzyki", m.in. "kłamczucha".

Na uwagę, że Magdalena Ogórek nie mogła odjechać, gdyż "musiałaby jechać po ludziach" Podleśna odparła: - Trochę nie tak.

Dodała, że nagranie incydentu pokazuje, iż następnie Magdalena Ogórek konwersowała z osobami protestującymi, nagrywając sytuację, a szyba w jej aucie była opuszczona. - I w którymś momencie, kiedy policja, co jest absolutnie jej prawem, znosi osoby protestujące, pani Ogórek dalej robi zdjęcia, filmuje, w związku z czym jest pouczona przez policjanta, żeby może przestała się zabawiać swoim telefonem tylko ruszyła. Ona to robi jakby nie zwracając uwagi na to, że następne osoby znajdują się na jezdni - relacjonowała Podleśna. Dodała, że w tym czasie ruch na ulicy był zatrzymany przez policję.

Aktywistka poinformowała, że osoby uczestniczące w incydencie otrzymały dwa zarzuty - czasowego wstrzymania ruchu na ulicy oraz naklejania nalepek z hasłem "Twoja wina" na samochód bez zgody właściciela. - Moim zdaniem oba te czyny należą do repertuaru osób protestujących na całym świecie. Nie zostało, wbrew temu co rozpowszechniała pani Ogórek na Twitterze, w żaden sposób uszkodzone jej auto, nikt na nie nie pluł. Dokumentacja tego wydarzenia jest zrobiona - mówiła działaczka.

Oceniła, że gdyby policja mogła postawić cięższe zarzuty, to na pewno by to zrobiła.

Prowadzący