Sąd stwierdził, że zarząd fundacji Lux Veritatis działał niezgodnie z prawem odmawiając mi dostępu do informacji - mówił gość Jacka Nizinkiewicza.
Rauhut opisał przyczyny swojego sporu sądowego z księdzem Tadeuszem Rydzykiem.
- Zaczęło się od złożenia wniosku o udostępnienie informacji publicznej. Chciałem dowiedzieć się od fundacji Lux Veritatis, w której zarządzie zasiada ksiądz Tadeusz Rydzyk, ile pieniędzy dostawała od 2016 r. do czerwca 2021 r. od Skarbu Państwa. Fundacja wysłała w odpowiedzi tylko co drugą stronę oświadczeń (majątkowych - red.). Nie byłem tym usatysfakcjonowany i wysłałem ponaglenie, żeby fundacja wysłała mi kompletną odpowiedź na moje pytanie. Fundacja odpowiedziała mi, że - według nich - informacja o którą wnioskuję nie leży w interesie publicznym. Dopiero w tym momencie wkroczyliśmy z ojcem Tadeuszem Rydzykiem na drogę sądową - poinformował aktywista.
Działacz stwierdził, że jego wygrana w sądzie z fundacją Lux Veritatis "jest pierwszym etapem sporu".
- Sąd stwierdził, że zarząd fundacji Lux Veritatis działał niezgodnie z prawem odmawiając mi dostępu do informacji. Gdyby prokuratura nie chciała się włączyć do tej sprawy, to jesteśmy przygotowani na to, żeby złożyć akt oskarżenia do sądu - mówił Rauhut.
Aktywista został również zapytany o wizytę policji w jego domu w czasie protestów organizowanych przez Strajk Kobiet, gdy miał zaledwie 14 lat.
- W momencie gdy miałem zajęcia szkolne - wtedy odbywały się online - weszło do mojego domu dwóch policjantów, żeby powiadomić mnie i moją matkę, że udostępniłem post na Facebooku, za co grożą mi cztery lata poprawczaka i cztery lata więzienia. W poście informowałem, że w moim rodzinnym mieście organizowana jest demonstracja Strajku Kobiet. Informacje podane przez Policję okazały się oczywiście bzdurą, którą oczywiście powielała telewizja publiczna. Sąd nie wszczął postępowania w mojej sprawie i odrzucił wniosek Policji o moją rzekomą demoralizację - podkreślił działacz.