Elżbieta Anna Polak, marszałek województwa lubuskiego

Obserwując, jak Wody Polskie funkcjonują mieliśmy duże obawy, że jeśli wystąpi jakieś załamanie, jakaś katastrofa, to będzie potężny krach i niestety tak się stało - mówiła rozmówczyni Jacka Nizinkiewicza.

Marszałek województwa lubuskiego, przez które przepływa Odra, mówiła o katastrofie ekologicznej. Od ponad trzech tygodni z Odry wyławiane są tony śniętych ryb. Przyczyny masowego wymierania ryb nie są znane.

- Za katastrofę ekologiczną na Odrze odpowiedzialne są służby państwa. Katastrofy się zdarzają, trudno je przewidzieć, ale od tego jest państwo, specjalne służby, instytucje, jednostki, przedstawiciele rządu w terenie, wojewodowie, żeby działać natychmiast - mówiła marszałek.

- My zrobiliśmy pierwszą konferencję prasową z bardzo głośnym apelem 11 sierpnia. Wcześniej bardzo zaniepokoiły mnie informacje medialne i od naszych lokalnych wędkarzy, rybaków, wolontariuszy, o tym, że na Śląsku pojawiły się śnięte ryby. Dlatego zrobiliśmy konferencję, ponad podziałami politycznymi, by wezwać służby państwowe do działania. To była nasza interwencja, bo nie mieliśmy żadnych informacji od tych osób, którzy za to odpowiadają - kontynuowała marszałek Polak.

- Wody Polskie, nowa instytucja, która odpowiada za zarządzanie wodami powstała w 2018 r. Te kompetencje odebrano nam, samorządom. Obserwując, jak Wody Polskie funkcjonują od tego czasu, mieliśmy duże obawy, że jeśli wystąpi jakieś załamanie, jakaś katastrofa, to będzie potężny krach i niestety tak się stało. Z oburzeniem przyjęłam informację, że wędkarze zostali pozostawieni sami sobie. Oczywiście odpowiadają za odławianie śniętych ryb, ale w obliczu katastrofy ekologicznej? Na taką skalę? Dziś meldunki pokazują, że mamy 200 ton odłowionych śniętych ryb. Wczoraj rozmawiałam ze starostą powiatu gryfickiego. Dziennie odławiają 20 ton - mówiła.

Marszałek była też pytana o swoje słowa na temat rzekomego skażenia rzeki rtęcią.

- Wcześniej taką informację przekazały media niemieckie i ona była powielana w różnych krajach świata. Przecież nie ja jestem twórcą tej informacji. Dziennikarze pisali, że w pierwszych badaniach próbek (z Odry) okazuje się, że jest rtęć i to o tak wysokim natężeniu, że skala tego nie ogarnia. Postanowiliśmy te informacje zweryfikować - stąd rozmowa z ministrem środowiska Axelem Voglem (minister środowiska Brandenburgii). Rozmawialiśmy w piątek, o godzinie 16 - relacjonowała.

- Informacja uzyskana z pierwszej ręki, od pana ministra, bardzo nas zaniepokoiła, ponieważ w Polsce nikt o tym nie mówił, a wędkarze nie posiadali sprzętu ochrony osobistej, na tyle zabezpieczającego ich, żeby w wodzie, w której znajduje się rtęć, robić odłowy ryb. Dlatego postanowiłam natychmiast taką informację przekazać. Co by się stało, gdybym będąc w posiadaniu takiej oficjalnej informacji, nie przekazała tej informacji? - pytała Polak.

- Ta informacja była potwierdzona. Ja uzyskałam tą informację od przedstawiciela landu Brandenburgii (ministra Vogela - red.) w obecności pracowników urzędu - dodała. - Nie sądzę, aby minister mnie okłamywał. Taką dostałam informację, bo taki był wynik badań - przekonywała.

- Odra płynie. Te badania były w piątek ubiegły, dzisiaj jest zupełnie inny skład środowiska - zauważyła marszałek.

Prowadzący