Władysław Frasyniuk, były działacz opozycji, więzień polityczny w czasach PRL

Przepraszam wszystkich tych, których skazałem na poniewierkę na granicy. Jak się okazało mój wywiad był miękki, słaby, nikogo nie poruszył - mówił gość Jacka Nizinkiewicza, były działacz opozycji, więzień polityczny w czasach PRL.

- Mam głębokie przekonanie, że urządzamy się w tej Polsce i sami się ocenzurowujemy i sami coraz uważniej dobieramy słowa po to, aby nie mieć kłopotów. I to widzę - także w wypowiedziach polityków i, co jest bardziej niepokojące, widzę to także w mediach, w mediach po naszej stronie, które reprezentują społeczeństwo obywatelskie, które ma aspiracje bycia w UE, które wierzy głęboko w państwo prawa - mówił Władysław Frasyniuk pytany o to, czy wolność słowa jest w Polsce zagrożona.

- Na wszelki wypadek uważamy, aby nie mieć kłopotów. To zjawisko zupełnie naturalne w sytuacji, gdy nam grożą represje. Ja jestem dziaders, represje, których doświadczałem 30 czy 50 lat temu były zupełnie innymi represjami, tym niemniej dokuczliwość tej władzy jest duża i ludzie doświadczają represji. Wszyscy mamy świadomość, że ci ludzie, którzy zdobywają się na odwagę, w czasie kłopotów pozostają sami - dodał.

Frasyniuk był następnie pytany o wyrok wrocławskiego sądu, który uznał go za winnego znieważenia i pomówienia żołnierzy pełniących służbę na polsko-białoruskiej granicy, ale go nie skazał. Sprawa została umorzona warunkowo na rok. Frasyniuk został uznany winnym znieważenia za wypowiedź w TVN24 - na antenie tej stacji stwierdził: "Szczerze mówiąc słowo "żołnierz" jest upokarzające dla tych wszystkich, którzy byli na misjach polskich poza granicami, bo ja mam wrażenie, że to jest wataha. Wataha psów, która otoczyła biednych słabych ludzi. Tak nie postępują żołnierze. Śmieci po prostu. To nie są ludzkie zachowania - trzeba to mówić wprost. To antypolskie zachowanie. Ci żołnierze nie służą państwu polskiemu, przeciwnie - plują na te wszystkie wartości, o które walczyli pewnie ich rodzice albo dziadkowie".

- Niezwykle ważne jest uzasadnienie, które przedstawił sąd. To bardzo mocne, jednoznaczne uzasadnienie, które mówi, że w myśl i ustawodawstwa polskiego i europejskiego, obywatel ma prawo nie tylko komentować, ale ma prawo do używania mocnych słów, zwłaszcza wtedy, gdy staje w obronie innych. Po takim uzasadnieniu sąd wyjął z mojej wypowiedzi jedno słowo i stwierdził, że to słowo jest przekroczeniem. O to słowo będziemy się odwoływać - skomentował Frasyniuk.

A czy były opozycjonista nie ma poczucia, że powiedział o jedno słowo za dużo?

- Przepraszam wszystkich tych, których skazałem na poniewierkę na granicy. Jak się okazało mój wywiad był miękki, słaby, nikogo nie poruszył, a represje na granicy nie tylko nie były mniejsze, ale stały się większe i dosięgały także tych ludzi, którzy usiłowali nieść pomoc tym biednym, poszkodowanym, umierającym na granicy ludziom. W tym sensie powiedziałbym: tak, pewnie powiedziałem za mało, nie wstrząsnąłem opinią publiczną, pewnie dlatego powstał ten pomnik rasistowskiego rządu, czyli ten wielki płot na granicy. Dziś mam świadomość, że zachowanie polskiego rządu jest zachowaniem rasistowskim. mamy dwie granice - one różnią się tylko tym, że jedni uchodźcy mają ciemniejszą karnację skóry i to jest wystarczający powód, aby polskie państwo scedowało na umundurowanych funkcjonariuszy prawo do tego, by decydować kto przeżyje, kto nie przeżyje na granicy - odparł.

- Mam wrażenie, że we współczesnym świecie potrzebna jest debata o zasadach i wartościach, którymi się kierują dziennikarze przy upublicznianiu jednej informacji, a nie upublicznianiu innej. Mam głębokie przekonanie, że problem granicy znika tak jak zawsze w cywilizowanym świecie - jak telewizja nie pokazała, to problemu nie ma. I tych obrazków z granicy nie ma - tak z kolei Frasyniuk odpowiedział na pytanie czy nie jest tak, że to społeczeństwo zobojętniało na sytuację na granicy Polski z Białorusią.

Prowadzący