Krzysztof Łapiński, były rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy

Jeśli opozycja będzie tylko czekała, że rząd się wywróci, to może się tego nie doczekać - mówił gość Michała Kolanki.

- Dostrzegam duże różnice między tym co jest dzisiaj, a co było kilkanaście lat temu, gdy zaczynałem pracę w polityce. Pamiętam takie czasy, że lipiec-sierpień to był tzw. sezon ogórkowy. Wakacje parlamentarne trwały zazwyczaj 6-7 tygodni, politycy w tym czasie wyjeżdżali na wakacje, w Sejmie niewiele się działo, gazety, które zajmowały się polityką, szukały różnego rodzaju tematów, które często nie były politycznie. Tymczasem od dekady, kilku lat nie ma czegoś takiego jak wakacje w polityce. Politycy cały czas są aktywni, zabiegają o wyborców, a dodatkowo teraz mamy rok przed wyborami, ja twierdzę, że zaczyna się taka prekampania, pewnie główne partie polityczne mają już zalążki sztabów (wyborczych). Polityka się sprofesjonalizowała, poza tym to nie jest już tak, że w tydzień, dwa czy trzy kampanii wyborczej da się zrobić wszystko - mówił były rzecznik prezydenta pytany o to czy obecne, aktywne polityczne lato różni się od tego, co działo się w polskiej polityce latem w przeszłości.

- Wakacje wakacjami, a trzeba być w terenie, rozmawiać z ludźmi, wykorzystywać sytuację, bo walka wyborcza już dzisiaj się de facto zaczęła - dodał.

- Kiedyś mówiło się, że na plażę nikt nie bierze gazety politycznej. A dziś media są codziennie z nami - przez ten smartfon każdy może, nawet na urlopie, śledzić to co się dzieje. Zmiany technologiczne sprawiły, że polityk nie może przegapić tego czasu - tłumaczył Łapiński.

- Tym bardziej, że czasy są takie, iż wymagają kontaktu z wyborcami i komunikacji. Jesteśmy cały czas w sytuacji wojny za wschodnią granicą, to determinuje kwestie związane z bezpieczeństwem energetycznym, tym co może się zdarzyć na jesieni. Rządzący widzą, że takie kwestie jak ceny węgla, gazu, to czy Polacy będą mieli czym ogrzać swoje domy i za ile, to jest rzecz, która będzie też determinować politykę na jesieni - dodał.

Łapiński był też pytany o słowa Jarosława Kaczyńskiego na temat młodzieży, która "jest pod bardzo wielkim wpływem smartfonu, mówiąc w przenośni". - Tu znowu my wielkich możliwości nie mamy, ale będziemy prowadzili kontrakcje - zapowiedział prezes PiS w Gnieźnie. Czy takie słowa to zaplanowana wypowiedź?

- Wiele rzeczy, które pojawia się na spotkaniach wyborczych jest wcześniej przemyślane, ale oczywiście jest też element mniejszy, spontaniczny. Mogą pojawić się pytania z sali, zupełnie mniej oczekiwane i wtedy ta odpowiedź nie musi być od razu w 100 proc. przemyślana, czy wcześniej zaplanowana. Zawsze ten element "spontanu" może się pojawić - ocenił Łapiński.

- Ja znam tę wypowiedź wyrwaną z kontekstu, ale rozumiem też, że PiS pewnie będzie chciało walczyć też o tę grupę elektoratu, dla którego głównym kanałem komunikacji nie jest już telewizja, media publiczne, tylko właśnie social media, przestrzeń internetowa. Czy ta wypowiedź oznacza też pewną troskę jak i ile czasu spędzają dzieci przed telefonem, tego nie wiem - dodał odnosząc się już bezpośrednio do słów prezesa PiS.

Były rzecznik Andrzeja Dudy był też pytany o to czy inflacja i wysokie ceny surowców energetycznych - gazu i węgla - oraz ich potencjalny deficyt, mogą zdecydować o niekorzystnym dla PiS wyniku wyborów.

- Jeśli opozycja będzie tylko czekała, że rząd się wywróci, to może się tego nie doczekać. Widzimy, że rządzący mają świadomość jak duże wyzwanie czeka ich na jesieni, więc starają się zapewnić jakąś poduszkę bezpieczeństwa dla obywateli. Była ta ustawa dotycząca dotacji dla osób ogrzewających domy węglem. To pokazuje, jak to jest duże wyzwanie - ta sprawa dotyczy milionów Polaków, ona także dotyka w dużej mierze elektorat PiS - mówił też Łapiński. - Widać, że każda ze stron wie, że to jest temat, który może zaważyć o poparciu społecznym w przyszłym roku - zaznaczył.

- Największym zagrożeniem dla PiS w roku wyborczym jest demobilizacja części elektoratu. Elektorat PiS nie przewiduje, że przerzuci swoje poparcie na partie opozycyjne - bo uznaje je za niereprezentujące ich interesów. Największe zagrożenie dla PIS jest takie, że część elektoratu uzna, iż PiS nie realizuje tego co obiecało, więc nie pójdą głosować w ogóle. W PiS jest chyba taka diagnoza, że nie muszą obawiać się tego, że ich wyborcy pójdą głosować na partię opozycyjne, natomiast mogą obawiać się tego, że część ich wyborców będzie zmobilizowana. To są chyba takie wystąpienia, które mają na celu zmobilizować ponownie elektorat, pokazać, że jeśli nie będzie rządził PiS, to przyjdą partie opozycyjne, które nie będą dla tych wyborców dobre - tak z kolei Łapiński odpowiedział na pytanie o ostrzejszy ton w ostatnich wypowiedziach Jarosława Kaczyńskiego.

Prowadzący

W redakcji „Rzeczpospolitej” od 2017 r. Specjalizuje się w krajowej polityce, analizuje i opisuje kampanie wyborcze, to co dzieje się w kuluarach Sejmu i Senatu i w rządzie. Zajmuje się też stykiem polityki i nowych technologii oraz sprawami samorządu na łamach dodatku „Życie Regionów” Rzeczpospolitej i nie tylko. Współtwórca – razem z Michałem Szułdrzyńskim – popularnego podcastu „Polityczne Michałki”. Urodzony w Krakowie w 1985 roku, ukończył prawo na wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Później był m.in. współzałożycielem serwisu 300POLITYKA, współpracował też z serwisem Serialowa.pl, portalem Gazeta.pl. Prowadził też blog Spinroom.pl o amerykańskiej polityce i technologii. Autor książki „Gamechanger: Za kulisami polityki” (Wydawnictwo Rebis, 2022). Absolwent Georgetown Leadership Seminar.