Komisja państwa nie może przekroczyć swoich uprawnień, dlatego wiele zgłoszonych spraw ulega przedawnieniu - zaznaczył ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, historyk Kościoła, w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem.
Isakowicz-Zaleski został zapytany o to jak w Polsce przebiegają sprawy dotyczące pedofilii w kościele.
- Trzeba odróżnić dwie komisje, państwową ds. pedofili, która zajmuje się wszystkimi przypadkami do 15 roku życia ofiary. Natomiast kościół kieruje się innymi zasadami, ponieważ w tym wypadku wiek ofiary jest przesunięty do 18 roku życia. Papież Franciszek wprowadził jeszcze nową kategorię, czyli "bezbronni dorośli", są to osoby po 18 roku życia, które są uzależnione od sprawcy, np. klerycy. Ze strony teoretycznej, system jest dobry, ale niestety zawodzi praktyka. Komisja państwa nie może przekroczyć swoich uprawnień, dlatego wiele zgłoszonych spraw ulega przedawnieniu. Jeżeli chodzi o stronę kościelną, to mamy do czynienia z ogromnym oporem środowiska - stwierdził duchowny.
Isakowicz-Zaleski skomentował także uchwałę Sądu Najwyższego, która mówi o tym, że nie podzielenie się wiedzą z organami ścigania o przestępstwach pedofilskich jest przestępstwem bez względu na datę uzyskania takich informacji.
Twierdzenia, że po uchwale Sądu Najwyższego biskupi, którzy przed laty ukrywali pedofilię, staną przed sądem, to zaklinanie rzeczywistości i niepotrzebne rozbudzanie nadziei u części ofiar.
- Interpretacja Sądu Najwyższego jest bardzo dużym krokiem do przodu. Do tej pory wiele osób usprawiedliwiało się - mając pewne informacje - że sprawa jest przedawniona. Myślę, że za tym pójdą konkretne procesy sądowe, choć nie wiem jaki będzie ich efekt. To jednak nie zmienia sytuacji, że od strony prawa kościelnego zaniedbań jest o wiele więcej - brak jest także decyzji Watykanu. Ojciec Święty obiecał, że te sprawy będą rozwiązywane w ciągu kilku miesięcy, a nadal mamy przypadki w Polsce do których Watykan się nie ustosunkował. Dobrze, że prawo świeckie poszło do przodu, ale szkoda, że w kościele doszło do zahamowania - zaznaczył historyk Kościoła.