Sławomir Broniarz, prezes ZNP

Ja znam też nauczyciela, który jeździ bardzo luksusowym samochodem, ale kupił go nie z zawodu nauczycielskiego, tylko z faktu, że pracuje po godzinach jako projektant sieci elektroenergetycznych - mówił gość Jacka Nizinkiewicza.

Broniarz był pytany o słowa wiceministra edukacji, Tomasza Rzymkowskiego, który na słowa dziennikarki, że "widziały gały co brały" w kontekście jego pracy, która - jak mówił - trwa siedem dni w tygodniu, odparł, że to samo można powiedzieć o nauczycielach, którzy skarżą się na swoje niskie zarobki.

- To mało fortunna wypowiedź, nie ulega wątpliwości,że najwyżej zwiększa liczbę osób, które postanowiły odejść z zawodu. Rzeczywiście, każdy nauczyciel wchodząc do zawodu nauczyciela ma pewną świadomość tego, że to nie są jakieś lukratywne pobory, ale chyba nikt nie wyobrażał sobie, że one w relacji do sytuacji ekonomicznej, będą tak dramatycznie niskie. Stąd ja tę wypowiedź raczej postrzegam w kategoriach pytania do pana ministra: co pan minister robi, aby tę sytuację zmienić. Co pan minister i jego poprzednicy zrobili, aby nie trzeba było narzekać i można było powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, aby powiedzenie "widziały gały co brały" miało jak najbardziej pozytywny kontekst - stwierdził.

A jak Broniarz odebrał słowa wiceministra o tym, że zna nauczycieli, którzy zarabiają 11 tys. złotych?

- Ja znam też nauczyciela, który jeździ bardzo luksusowym samochodem, ale kupił go nie z zawodu nauczycielskiego, tylko z faktu, że pracuje po godzinach jako projektant sieci elektroenergetycznych i pracuje bez mała 24 godziny na dobę. Oczywiście jest pewien stereotyp, który mówi, że nauczyciele pracują 18 godzin w tygodniu, ale jeśli patrzymy na czas pracy zdecydowanej większości nauczycieli - nie biorę pod uwagę tych, którzy do zawodu trafili przypadkowo - to większość z nas może powiedzieć, że pracuje od rana do wieczora, często w niedzielę - odparł prezes ZNP.

- Wystarczy, że władza publiczna czy samorządowa podejmie decyzję o organizacji jakiejkolwiek imprezy lokalnej, patriotycznej - i to jest impreza organizowana przez szkołę. Nauczyciele mogą o sobie powiedzieć: jesteśmy grupą zawodową, która bardzo dużo pracuje - dodał.

- W tym roku były sytuacje, gdy nauczyciele zostawiali zawód w marcu lub w kwietniu. To zjawisko bez precedensu. Spora grupa nauczycieli postanowiła odejść w trakcie roku szkolnego nie bacząc na to, że przyszły pracodawca może powiedzieć: zaraz, ale ty porzuciłeś swoje miejsce pracy. Spora grupa nauczycieli powiedziała: mamy dość - mówił o sytuacji w polskich szkołach Broniarz.

- To był rok trudny, który przewartościował sporą część naszego środowiska pod kątem tego, czy ja chcę w tej szkole jeszcze pracować. Wielu wchodząc do tego zawodu mówiło, że wchodząc do tego zawodu jestem kimś w tym zawodzie, ale wychodząc z niego jestem nikim. Ja tak złej atmosfery nie pamiętam. Tak złego roku nie było - stwierdził również.

A czy nauczycielom należą się podwyżki? A jeśli tak, to jak wysokie?

- Propozycja ZNP, przyjęta przez Senat, 20-procentowego wzrostu wynagrodzeń nauczycieli, została przez Sejm odrzucona. Na stole leży podwyżka 4,4 punktu proc. co daje wzrost wynagrodzenia od 130 do 170 zł. Naprawdę, proszę wierzyć, nie ma w tym roku żadnej grupy zawodowej, która mówiąc o podwyżkach mogłaby powiedzieć że dostała zaledwie 120 czy 130 zł podwyżki. Ja nie chcę nikomu zabierać, ja sobie tylko zadaje pytanie: w jakim kierunku zmierza polityka państwa w kontekście sytuacji materialnej nauczycieli, skoro nam się proponuje wzrost wynagrodzenia o 120 zł w zderzeniu z 14-procentową inflacją? - odpowiedział pytaniem Broniarz.

Prowadzący