Leszek Miller, były premier, europoseł

W kwestii dywersyfikacji źródeł gazu w Polsce głównym problemem była nadmierna ilość gazu zakontraktowanego jeszcze przez rząd pani premier Hanny Suchockiej. Myśmy otrzymywali o jakieś 27-30 proc. gazu za dużo - mówił gość Zuzanny Dąbrowskiej.

- Wojna w Ukrainie przyspieszyła prace, które były od lat podejmowane w UE, ale nie nie przebiegały tak szybko, jak można byłoby tego oczekiwać. Wydaje się, że Europa tym razem na serio zamierza zmniejszyć, czy w ogóle uniezależnić się od surowców kopalnych z Rosji. Jest gorącym życzeniem KE, by ten proces uniezależniania się zakończyć do końca tego roku - ocenił były premier w kontekście sankcji, jakie UE nakłada obecnie na Rosję.

- Polska od wielu lat zabiegała o to, aby skoordynować działania UE, żeby np. podejmować wspólne decyzje co do zakupu paliw, zwłaszcza gazu. Ale te postanowienia mają o tyle sens, jeśli są wykonywane na całej przestrzeni UE. Bo jeśli chodzi np. o gaz pan premier Morawiecki ogłosił, że praktycznie nie kupujemy już rosyjskiego gazu, ale de facto kupujemy - kupujemy tę część, którą importujemy z Niemiec, a Niemcy dalej są odbiorcami rosyjskiego gazu, w dodatku przez bardzo nielubiany w Polsce gazociąg Nord Stream. Aby powiedzieć, że Polska jest całkowicie uwolniona od paliw rosyjskich, to cała Europa musi realizować taką decyzję - podkreślił Miller.

A czy Polska zrobiła wszystko co możliwe, by uniezależniać się od surowców energetycznych z Rosji?

- Głównym problemem była nadmierna ilość gazu zakontraktowanego jeszcze przez rząd pani premier Hanny Suchockiej. Myśmy otrzymywali o jakieś 27-30 proc. gazu za dużo. Obowiązywała zasada take or pay - albo bierzesz, albo płacisz. Dopiero racjonalizacja tego kontraktu, podpisana przez Marka Pola w moim rządzie, gdzie zmniejszono o 1/3 wolumen gazu (z Rosji) - to dopiero umożliwiło dywersyfikację. Można powiedzieć, że od 2002-2003 roku otworzyło się pole do dywersyfikacji i różne rządy próbowały to okienko wykorzystać - przypominał były premier.

A co z Baltic Pipe - inwestycją, która dziś ma zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne, a z której realizacji na początku XXI wieku rząd Leszka Millera się wycofał?

- To jest kolejne kłamstwo, tym razem kłamstwo norweskie. Tuż przed wyborami w 2001 roku, z powodów czysto propagandowych, firmy norweskie i polski PGNiG parafowały umowę. Jeśli chodzi o Polskę to warunkiem uruchomienia tej inwestycji był przepływ przez rurę z Norwegii co najmniej 8 mld m3 norweskiego gazu, z czego 5 mld miała wziąć Polska, a odbiorców dodatkowych 3 mld mieli znaleźć Norwegowie. Po dwóch latach Norwegowie poinformowali, że mimo starań oni nie są w stanie znaleźć dodatkowych odbiorców i proponują wygaszenie tego kontraktu. On wygasł, na prośbę Norwegów. Ta operacja od początku była niewykonalna - przekonywał Miller.

- Dziś ten kontrakt jest taką maczugą, którą wali się rząd SLD i PO-PSL - ocenił.

Prowadzący