- To nie jest sytuacja, że natrafiono na nowe dokumenty, trafił się świadek, przebadano jakieś próbki, mamy jakieś nowe analizy z laboratoriów. Jest tylko odwołanie się do tych tez, które były już od dawna znane - mówił o raporcie podkomisji Antoniego Macierewicza gość Jacka Nizinkiewicza.
W poniedziałek przewodniczący podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) przedstawił przyjęty w sierpniu 2021 r. raport z badania katastrofy samolotu Tu 154-M 101. Powiedział, że "przyczyną dramatu smoleńskiego był akt bezprawnej ingerencji, polegający na zniszczeniu samolotu eksplozją". Macierewicz oświadczył, że jego zespół potwierdził "wybuch w lewym skrzydle na 100 metrów przed minięciem brzozy" oraz "eksplozję w centropłacie". Czy Antoni Macierewicz przedstawił nowe informacje dotyczące przyczyn katastrofy smoleńskiej?
- No nie. Trzeba powiedzieć, że żadne nowe fakty i niewiele ponad to, co było zawarte w raporcie, który był w ubiegłym roku zamknięty dostało się do przestrzeni publicznej - odparł w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem senator Jan Maria Jackowski (niezrzeszony, wcześniej PiS).
- Widać wyraźnie, że to nie jest sytuacja, że natrafiono na nowe dokumenty, trafił się świadek, który ma coś do wniesienia na okoliczność tej ogromnej tragedii, przebadano jakieś próbki, jakieś analizy z laboratoriów nowe mamy. Nie ma tego typu materiałów, tylko jest odwołanie się do tych tez, które były już od dawna znane, które były już powtarzane i które pojawiały się na przestrzeni ostatnich lat - podkreślił.
- Z tego punktu widzenia mamy do czynienia tylko z reinterpretacją tych hipotez czy tez, które zostały wygłoszone, w kontekście tego, co się dzieje w tej chwili na Ukrainie, a więc tej tragicznej wojny, która dotknęła naszego wschodniego sąsiada i wyjątkowo agresywnej, brutalnej, łamiącej prawa człowieka, powodującej zbrodnie wojenne polityki Władimira Putina - dodał.
Senator Jackowski został zapytany przez Jacka Nizinkiewicza, dlaczego Antoni Macierewicz tak długo czekał z publikacją raportu. - Myślę, że nie jest tak, że Antoni Macierewicz czekał. Ktoś podjął decyzję - i nie przypuszczam, że była to decyzja Macierewicza - żeby ten raport nie był publikowany w tym czasie, kiedy został utworzony i z datą, którą jest opatrzony - odparł.
- Najwyraźniej uznano, że w sytuacji tej wojny ten materiał zostanie upubliczniony i tezy, które w nim są zawarte w kontekście tej brutalnej polityki Putina nabiorą sankcji bardzo wielkiego uprawdopodobnienia - ponieważ w tym materiale nie ma dowodów bezpośrednich dotyczących tezy, która w nim jest zawarta, mówię tutaj o dwóch wybuchach, które miały miejsce - zaznaczył Jackowski.
Senator wyraził ubolewanie, że sprawa katastrofy smoleńskiej "nie została w sposób wiarygodny ostatecznie wyjaśniona przez tyle lat (...) tak, abyśmy mogli rzeczywiście już mieć ten temat zamknięty". Jan Maria Jackowski zwrócił uwagę, że do Polski "nie ściągnięto dowodów, a więc i czarnych skrzynek, i samego wraku, a więc koronnych dowodów w sprawie".
- Śledztwa, te oficjalne, komisji Millera, mają jednak pewną ułomność. Z tego punktu widzenia to stanowi cały czas materiał do tego, żeby różne teorie na ten temat się pojawiały - ocenił rozmówca Jacka Nizinkiewicza.
Katastrofa smoleńska miała miejsce 10 kwietnia 2010 r., gdy podczas próby lądowania na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj rozbił się samolot Tu-154, na pokładzie którego znajdowało się 96 osób - załoga oraz członkowie delegacji udającej się na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Nikt nie przeżył katastrofy. Zginęli m.in. prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią Kaczyńską, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, posłowie i senatorowie, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, przedstawiciele instytucji państwowych oraz organizacji społecznych.