Mariupol jest teraz w tragicznym stanie, większość domów jest uszkodzonych. W mieście wciąż przebywa dużo ludzi, którzy cierpią: nie mają wody, jedzenia, szansy, by ewakuować się stamtąd - mówiła rozmówczyni Jacka Nizinkiewicza.
- Wielu moich bliskich zostało w Mariupolu. Zostali tam moi sąsiedzi, uczniowie z mojej szkoły, nauczyciele, ojciec niedawno cudem wydostał się z Mariupola. To co oni mi opowiadają to tragedia. Koleżanka mówiła mi, że kasza gryczana, którą ugotowali, musiała im wystarczyć na miesiąc, bo nie było dostępu do jedzenia. Musieli topić śnieg, aby mieć wodę - mówiła Gorbowa.
- Teraz w Mariupolu nie ma śniegu. Ludzie, którzy zostali nie mają dostępu do wody, jedzenia, szansy, aby się ewakuować. Osoby, które nie mają samochodów lub których samochody zostały zniszczone nie mogą wyjechać. A tam zostało dużo dzieci, niemowląt, inwalidów. Mariupol jest w okropnym stanie - przyznała.
- Mój znajomy, kiedy wyjeżdżał z Mariupola, Rosjanie grozili mu bronią i kazali wracać do Mariupola. W każdym narodzie są źli i dobrzy ludzie - mówiła Gorbowa mówiąc o perspektywach otwarcia korytarza humanitarnego z Mariupola. Jak dodała wszystko zależy od tego czy obok korytarza znajdą się "właściwe czy niewłaściwe osoby".
- Przed 2014 rokiem, bo wtedy po raz pierwszy Rosja zaczęła atakować, stosunek Ukraińców do Rosjan był bardzo dobry, utrzymywaliśmy między sobą dobre kontakty. Wiele osób ma mieszane rodziny - część rodziny znajduje się Rosji, część na Ukrainie. Kiedy rozpoczął się konflikt w 2014 roku wtedy społeczeństwo się podzieliło: były wciąż osoby tolerancyjne, ale były też takie, które zaczęły czuć do Rosjan nienawiść - przekonywała Gorbowa.
- Wszystkich Rosjan nie można wrzucać do jednej beczki, Rosjanie są różni - zaznaczyła. - Wszystko zależy od osoby.
A czy Rosjanie - zdaniem Gorbowej - wspierają Putina w inwazji na Ukrainę?
- Część Rosjan wspiera Putina i jest za Putinem. Ale oni mają zupełnie inne informacje. Miałam konflikt na Instagramie z jednym obywatelem Rosji, który próbował mi udowodnić, że Ukraińcy sami na siebie napadli, a Rosjanie bronią teraz Ukraińców z Donbasu - mówiła.
- Jako osoba z Mariupola nigdy nie chciałam być częścią Rosji, podobnie jak moja rodzina. To nie jest tak, że Ukraina na nas napadła. Ale w Rosji wiele osób wierzy w to, że zachód Ukrainy napadł na wschód i rozpoczęła się wojna domowa - przekonywała Gorbowa.