Dr Hanna Machińska, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich

Nadal stosuje się metody, które są niedopuszczalne, z punktu widzenia prawa międzynarodowego, czyli tzw. push backi - mówiła rozmówczyni Zuzanny Dąbrowskiej, pytana o sytuację na granicy polsko-białoruskiej.

Machińska odniosła się do doniesień medialnych, w których sygnalizowano gorsze traktowanie na granicy tych uchodźców, którzy nie są obywatelami Ukrainy. Dyskryminacją mieli zostać objęci szczególnie zagraniczni studenci, którzy uczyli się na Ukrainie, pochodzący m.in. z Indii i państw Afryki.

- Mieliśmy do czynienia z tzw. druga linią odpraw. Dotyczyła tych osób, u których trzeba było potwierdzić tożsamość. Dziwnym trafem na tej drugiej linii odpraw, znalazły się głównie osoby z państw afrykańskich. Natychmiast zwróciliśmy na to uwagę. Bardzo duża część studentów zagranicznych, którzy studiowali na terenie Ukrainy, wyjechało, to są ogromne liczby - podkreśliła zastępczyni RPO.

Prawniczka zwróciła następnie uwagę na problemy społeczności romskiej, w kontekście wojny na Ukrainie.

- Szacunki mówią, że na terenie Ukrainy jest od 120 tysięcy do 400 tysięcy Romów. Doszły nas sygnały o ich niewłaściwym traktowaniu, polegające na tym, że nie zostali wpuszczeni do ośrodka recepcyjnego. My tego nie stwierdziliśmy, co więcej byliśmy świadkami, jak duża grupa przedstawicieli społeczności romskiej wchodziła do ośrodka recepcyjnego. Rzeczywiście doszło do konfliktu między grupami romskim, które zakończyły się interwencją policji. Oni (Romowie) są bardzo zagubieni. Wczoraj nam przekazali, że chcą pojechać do Szwecji, z całymi rodzinami. Mówią, że nie mogą być rozdzieleni, a to są rodziny po 20-30 osób - mówiła urzędniczka.

Machińska została także zapytana o obecną sytuację na granicy polsko-białoruskiej

- Jest to temat, który zniknął z debaty publicznej, z powodu sytuacji na Ukrainie. Niemniej temat jest nadal aktualny. Nadal stosuje się metody, które są niedopuszczalne z punktu widzenia prawa międzynarodowego, czyli tzw. push backi (wywożenie uchodźców z powrotem na teren Białorusi - red.). Zwracamy się do komendantów Straży Granicznej, którzy mają władzę w tym zakresie. Wiemy, że są tam osoby, które żądają ochrony międzynarodowej, a mimo tego zawracane są na teren Białorusi. Tłumaczyłam, że Białoruś jest państwem niebezpiecznym i jest współagresorem. Dostałam odpowiedź, że nie ma takiego przekazu, by Białoruś była państwem niebezpiecznym, w związku z czym takie osoby mogą być wydalane z terytorium Polski. To są podwójne standardy i jest to złamaniem prawa międzynarodowego - przekonywała zastępczyni RPO.

Prowadzący