Nie mamy informacji, by w ataku rakietowym na poligon wojskowy w Jaworowie ucierpieli lub zginęli obywatele Polski - mówił w rozmowie z Michałem Kolanko wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
- Wszystko wskazuje na to, że nie było tam obywateli Rzeczypospolitej - dodał Przydacz. Poligon w Jaworowie znajduje się ok. 20 km od granicy Ukrainy z Polską.
- Było to tym bardziej brutalne zagranie, że Jaworów znajduje się niedaleko przejścia granicznego, przez które uciekają Ukraińcy. Miało to też na celu pewnie wystraszenie uchodźców. W tym sensie Rosja niespecjalnie różni się od III Rzeszy w 1939 roku. Ja sam pochodzę z Wielunia, Wieluń został zbombardowany mimo że był niebronionym, cywilnym miastem, tylko po to, by wywołać uczucie paniki. Są tu pewnego rodzaju analogię między tym, co robi Rosja, a tym co działo się w latach 30-tych, 40-tych XX wieku na świecie - ocenił wiceszef MSZ.
- W kontekście całego ataku Rosji na Ukrainę mówimy, że ten bandycki atak musi zostać zatrzymany, bez względu na to czy dotyczy to Mariupola czy Siewierodoniecka czy bliskiego naszej granicy Jaworowa, Łucka, czy Iwano-Frankiwska, dawnego Stanisławowa. Rosyjskie wojska powinny wycofać się z terytorium Ukrainy. Natomiast jesteśmy też świadomi celów polityki rosyjskiej, nie jesteśmy naiwni i widzimy jak te cele Rosja chce realizować - mówił wiceszef MSZ.
- Mamy nadzieję, że Ukraina obroni swoją niepodległość, a z tych prochów wojennych wyrodzi się lepsza rzeczywistość na wschód od nas - mówię tutaj zarówno o Białorusi, jak i o Rosji - podkreślił Przydacz.
W kontekście dążenia Wołodymyra Zełenskiego do spotkania z Władimirem Putinem, Przydacz przypomniał, że dotychczas to Putin nie chciał spotkać się z ukraińskim prezydentem. - Jak wiemy z tego pseudowykładu historycznego (wygłoszonego przez Putina - red.) nie traktuje Ukrainy jako podmiotu, z którym mógłby rozmawiać. Na szczęście jego żołnierze twardo przekonują się na frontach co znaczy państwo ukraińskie i jak potrafi bronić swojego terytorium. Natomiast rozmowy dyplomatyczne na razie nie przyniosły żadnych pozytywnych efektów. Trudno oczekiwać pozytywnych efektów, jeśli pierwszy warunek rosyjski brzmi: poddajcie się i oddajcie swoje terytorium pod nasz zarząd - mówił Przydacz.
- Trzeba mieć świadomość, że Rosja, aby móc rozmawiać, musi zrozumieć swoje aktualne położenie - dodał.
- Jeśli Ukraińcom uda się utrzymać niepodległość przez najbliższe dni, tygodnie, z każdym kolejnym dniem ta karta rosyjska blednie, słabnie - ocenił wiceszef MSZ.