Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich

Pamiętajmy, że to samo Ministerstwo Sprawiedliwości i ten sam prokurator generalny, przeznaczył pieniądze na zakup tego oprogramowania (Pegasusa - red.) - mówił gość Zuzanny Dąbrowskiej.

Bodnar odniósł się do doniesień medialnych, z których wynika, że za pomocą Pegasusa czasie kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. miał być inwigilowany Krzysztof Brejza, kierujący wówczas kampanią PO. Brejza jest obecnie senatorem Platformy Obywatelskiej.

- Być może ta sprawa pokaże, jak ważne jest ograniczenie i kontrola nad działalnością służb specjalnych. Ludzie zajmujący się prawem do prywatności i obrońcy praw człowieka dopominają się w Polsce o to, żebyśmy na poważnie zajęli się tymi tematami. Być może dopiero afera z Pegasusem spowoduje, że zastanowimy się nad tym, jak powinna wyglądać kontrolna nad służbami specjalnymi. Nie mamy tu do czynienia z typowymi podsłuchami czy kontrolą operacyjną, tylko z używaniem oprogramowania szpiegowskiego. Pegasus pozwala na pełną ingerencję w zawartość danego telefonu komórkowego, wręcz na sterowanie nim - wyjaśnił profesor.

Były Rzecznik Prawo Obywatelskich przekonywał też, że należy szybko wyjaśnić sprawę nadużyć w działaniach służb specjalnych, bo - jak twierdzi - ofiar bezprawnej inwigilacji może pojawić się więcej.

- O Pegasusie wiemy od 2-3 lat, kiedy pojawiły się pierwsze reportaże w "Czarno na Białym" (program reportersko-śledczy emitowany w TVN24 - red.). Dopiero kiedy widzimy, jakie mogą być konsekwencje, zaczęliśmy o tym rozmawiać. Dopiero kiedy widzimy ofiary, to jesteśmy sobie w stanie uświadomić, na czym to polega i jakie to jest groźne. Historia dotycząca tych trzech osób: pani prokurator Ewa Wrzosek, senatora Brejzy, i mecenasa Romana Giertycha uświadomi nam, że mogą pojawić się kolejne osoby i jak ważne jest pociągnięcie do odpowiedzialności tych, którzy na to pozwolili - podkreślił prawnik.

Bodnar zaznaczył również, że obecne środki prawne, przy próbie wyjaśnienia afery dotyczącej użycia Pegasusa, mogą okazać się niewystarczające.

- Rozumiem też składanie zawiadomień (o popełnieniu przestępstwa - red.) do prokuratury, by potem nikt nie mógł powiedzieć, że nie wykorzystaliśmy możliwości, które mamy. Ale pamiętajmy, że to samo Ministerstwo Sprawiedliwości i ten sam prokurator generalny przeznaczył pieniądze na zakup tego oprogramowania. Nie spodziewajmy się, że teraz prokuratura będzie rzetelnie wyjaśniać tę sprawę - nie będzie, bo ma w tym swój polityczny interes - stwierdził profesor.

Prowadzący