Po trzech ministrach rolnictwa PiS-u, jacy byli, wydaje się, że jest jakieś światełko w tunelu - mówił gość Zuzanny Dąbrowskiej komentując wejście do rządu Henryka Kowalczyka jako nowego ministra rolnictwa.
- Minister Kowalczyk rolnikiem nie jest, jest z rodziny rolniczej, natomiast jest z doświadczenia i politykiem, i także urzędnikiem, administratorem, więc może przychodzi taki czas, kiedy na ministra rolnictwa powołany jest człowiek, który obliczy jakie koszty produkcji mają rolnicy i dlaczego tak marnie się im za PiS-u powodzi i przekaże Jarosławowi Kaczyńskiemu, co trzeba zrobić, żeby sytuację w rolnictwie poprawić, bo jak rolnicy mówią: "tak źle jeszcze nie było" - mówił Sawicki.
- O odchodzących się mówi dobrze, albo wcale. Niewiele dobrego mógłbym powiedzieć o ministrze Grzegorzu Pudzie - kontynuował były minister rolnictwa odnosząc się do poprzednika Kowalczyka na czele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
- Pytanie, na ile minister Puda usprawnił wydawanie środków unijnych z tej perspektywy, która zaraz się kończy. Mamy dziewiąty rok siedmioletniej perspektywy i w programie rozwoju obszarów wiejskich na 60 ponad miliardów złotych, które się rolnikom należą jak psu miska, na konta rolników trafiły 42 mld zł. Za to odpowiedzialny jest minister Jan Krzysztof Ardanowski, minister Puda. Dlaczego? Dlatego, że systemy, wymagania jakie resort rolnictwa wprowadził dla rolników są dla nich nie do przeskoczenia. 20 mld zł ze starej perspektywy leży na kontach w Brukseli - podkreślił Sawicki.
Sawicki był też pytany o słowa "chcesz pokoju, szykuj się do wojny" cytowane przez Jarosława Kaczyńskiego na konferencji prasowej ws. nowej Ustawy o obronie ojczyzny w kontekście rekonstrukcji, która może być postrzegana jako szykowanie się do "politycznej wojny" czyli przyspieszonych wyborów. - Ja nie wiem do jakiej wojny szykuje się PiS, ale to PiS ogłosił,że mamy wojnę hybrydową z Białorusią, mamy wojnę hybrydową z Brukselą, premier Mateusz Morawiecki ogłosił III wojnę światową, jeśli mamy taką retorykę prowadzoną przez polski rząd, to w tej chwili nie ma innego wyjścia - trzeba powiększyć liczebnie armię i się bronić. Tylko problem polega na tym, że nawet 500 tys. żołnierzy bez karabinów, czołgów, śmigłowców, wojsk rakietowych i odpowiedniego doposażenia na nic. Dziś nie liczebność armii decyduje o sukcesie na froncie, tylko jej wyposażenie - stwierdził Sawicki.
- W tym wszystkim jest pobrzękiwanie szabelką i straszenie wojną. Ja nie chcę rządu, który mnie będzie straszył problemami, tylko który będzie rozwiązywał te problemy - dodał.
- W tej chwili, kiedy patrzę na działania, które prowadzi rząd: wojenną retorykę, która ma zmobilizować elektorat PiS-u, przeprosiny rolników, niewykluczone, że te gesty mogą świadczyć o tym, że opozycja musi być gotowa do wyborów także w przyszłym roku - podkreślił Sawicki.