Jeżeli są tam osoby, które potrzebują pomocy, to państwo polskie jest gotowe im pomóc - tam gdzie się obecnie znajdują, czyli na Białorusi - mówił gość Michała Kolanki.
Przydacz był pytany o to, czy Polska zorganizuje pomoc humanitarną dla migrantów na granicy polsko-białoruskiej.
- Przedwczoraj odbyliśmy konferencję prasową, na której informowaliśmy o chęci wysłania konwoju humanitarnego dla osób, które potrzebowałyby ewentualnej pomocy, ale musi się to odbyć w sposób legalny. Jeżeli te osoby są legalnie na Białorusi - a są, bo dostają białoruskie wizy - to oczywiście jesteśmy gotowi im pomóc. Trzeba mieć jednak świadomość, że w większości te osoby to przedstawiciele klasy średniej, płacącej po kilkanaście tysięcy dolarów za taką "wycieczkę" na Białoruś. Jeżeli są tam osoby, które potrzebują pomocy, to państwo polskie jest gotowe im pomóc - tam gdzie się obecnie znajdują, czyli na Białorusi - stwierdził przedstawiciel rządu.
Wiceminister wskazywał też na, nieprzypadkową jego zdaniem, koincydencję między pojawieniem się przypadków śmiertelnych na granicy polsko-białoruskiej, a działaniami Aleksandra Łukaszenki.
- Ofiary śmiertelne pojawiły się kiedy wprowadziliśmy stan wyjątkowy. Na chwilę przestano dyskutować na temat sytuacji w Usnarzu Górnym - media przestały rozgrzewać ten temat. Dlatego (Aleksander) Łukaszenka zdecydował się rozpalić inaczej tę dyskusję. Nagle jednego dnia cztery osoby zmarły, w tym samym momencie, to nie jest przypadek - oczywistym jest, że to służby białoruskie powodują tego typu sytuacje - przekonywał polityk.
Przydacz skomentował decyzję Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, która zobowiązuje Polskę do udzielenia pomocy humanitarnej 32 Afgańczykom na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu Górnym i dopuszczenie do nich pomocy prawnej.
- Trybunał nie zobowiązał nas do wpuszczenia tych ludzi przez granicę, bo nie ma do tego prawa. Zobowiązał nas do udzielenia pomocy tym osobom, ale musi się to odbyć w sposób legalny. Skoro są na terytorium Białorusi, to tylko tam można im tej pomocy udzielić - wyjaśnił wiceminister.