Nie widzę też by nasza granica była zagrożona - nikt jej nie kwestionuje, przechodzą przez nią ludzie, ale po to ją stworzono - przekonywała rozmówczyni Jacka Nizinkiewicza.
Ochojska wskazywała na nieskuteczność stanu wyjątkowego, w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego i humanitarnego na granicy z Białorusią.
- Skoro przez tak szczelną granicę, w czasie stanu wyjątkowego, dotarło do Niemiec ponad 400 osób, przekraczając właśnie tę granicę (polsko-białoruską), to wniosek jest taki, że granica nadal jest nieszczelna. W takim razie po co nam ten stan wyjątkowy, skoro tak duża liczba służb nie potrafi jej upilnować? Nie widzę też by nasza granica była zagrożona - nikt jej nie kwestionuje, przechodzą przez nią ludzie, ale po to ją stworzono. Po to jest Straż Graniczna, żeby ludzi zatrzymywać i umożliwiać im złożenie wniosku o ochronę międzynarodową. Jeżeli takiej chęci nie wyrażą, to można ich zawrócić, ale jeśli ją wyrażą, to powinni być przyjęci do ośrodków (dla uchodźców) - przekonywała działaczka humanitarna.
Eurodeputowana mówiła też o niebezpieczeństwach, które niesie ze sobą stan wyjątkowy, m.in ze względu na brak rzetelnych informacji o sytuacji uchodźców na granicy polsko-białoruskiej.
- Stan wyjątkowy odcina dostęp do informacji, bo media nie mogą tam przebywać. Organizacje pozarządowe nie mogą patrzeć na ręce władzy, nie patrzą również służby medyczne. Przypuszczam, że doniesień o wychłodzeniach, przypadkach bardzo ciężkiego stanu zdrowia, jak i doniesień o zgonach byłoby o wiele więcej, gdyby mogły tam wejść instytucje zajmujące się pomocą humanitarną. Brak mediów odczuwamy wszyscy, bo jesteśmy zdani tylko na kłamstwa polskich służb - sygnalizowała aktywistka.